Chodzi o dwa rozporządzenia, o zarządzaniu unią energetyczną i wewnętrznym rynku energetycznym, a także dwa projekty dyrektyw dotyczące odnawialnych źródeł energii oraz wspólnych zasad na wewnętrznym rynku energetycznym.

Komisja Europejska przedstawiła propozycję w tej sprawie (znaną pod nazwą "pakiet zimowy" lub pakiet "czysta energia") pod koniec listopada 2016 r. Główny cel zmian to dopasowanie rynku energetycznego UE do potencjału odnawialnych źródeł energii.

Z polskiej perspektywy jedną z kluczowych spraw stał się zapis o wprowadzeniu limitu emisji CO2 dla wspieranych z publicznych pieniędzy producentów energii elektrycznej. KE tłumaczyła, że chce w ten sposób zapobiegać ukrytemu subsydiowaniu elektrowni węglowych.

W Polsce mechanizmem służącym zapewnieniu ciągłości dostaw ma być planowany rynek mocy. Problem polega na tym, że Komisja zaproponowała, by wszelkie elektrownie, które miałyby korzystać ze wsparcia w ramach rynku mocy, spełniały wyśrubowane normy środowiskowe. Proponowany limit emisji CO2 na jedną kilowatogodzinę (kWh) wynosi 550 g, co na obecnym poziomie rozwoju techniki wyklucza elektrownie węglowe.

Źródła unijne podają, że kompromis, który położyła na stole prezydencja estońska, przewiduje, iż restrykcje miałaby dotyczyć nie istniejących, ale tylko nowych elektrowni. "To powinna być duża ulga dla Polski" - ocenił dyplomata jednego z państw unijnych.

Przedstawiciele naszego kraju w Brukseli nie są aż tak optymistyczni, ale również wskazują, że jest szansa na znalezienie satysfakcjonującego dla wszystkich rozwiązania. W sprawie tej toczy się w Radzie UE spór między państwami członkowskimi.

Część z nich apeluje o bardziej ambitne normy środowiskowe, ale część chciałaby w ogóle usunięcia zapisów o limicie 550 z projektu. Według nieoficjalnych informacji oprócz Polski są to: Hiszpania, Rumunia, Grecja, Czechy i Węgry. "Pokażcie mi w UE jeden kraj, który nie ma elektrowni węglowej" - żartował w poniedziałek dyplomata zaangażowany w te rozmowy.

Choć spotkanie na poziomie ministrów w zasadzie powinno jedynie potwierdzić porozumienie wypracowane wcześniej na poziomie ekspertów czy ambasadorów, tym razem będzie inaczej. Estończycy, którzy z końcem grudnia kończą prezydencję, "nie wyczyścili" wszystkich wrażliwych tematów. Tallin ma też zamiar podejść do tematu całościowo i zamiast omawiać każdy z projektów osobno chce, by państwa członkowskie traktowały je jako pakiet. "Ten trochę szalony tryb prac pomaga nam" - ocenił jeden z polskich dyplomatów.

Poza tym, że restrykcja 550 g CO2/kWh byłaby ograniczona do nowych elektrowni, miałaby obowiązywać od 2025 r. Co więcej, wszystkie elektrownie, co do których decyzja inwestycyjna zostałaby podjęta przed wejściem w życie przepisów, czyli przed 2020 r., również byłby wyłączone z ograniczeń.

W dyskusjach nad pakietem państwa członkowskie rozwodniły też zapisy dotyczące zarządzania rynkiem w przypadku kryzysu. Komisja Europejska chciała, żeby operatorzy energetyczni musieli ze sobą współpracować tak, by w razie problemów z mocą w jednym kraju łatwiej było uzupełnić niedobory produkcją z innego kraju. Taka narzucona regionalna współpraca nie spodobała się jednak stolicom, które zmieniły zapisy w tej sprawie. "W czasie dyskusji nad tą kwestią mieliśmy zadowolone państwa członkowskie i niezadowoloną Komisję Europejską" - relacjonował jeden z uczestników rozmów.

Państwa UE będą też próbowały wypracować kompromis w sprawie nowelizacji dyrektywy o odnawialnych źródłach energii. Choć w PE widać aspiracje, by podwyższyć cel dotyczący zużycia energii odnawialnej do roku 2030 do 35 proc., w europejskich stolicach takich ambicji już nie ma. "Trzymamy się postanowień z 2014 roku" - powiedziało źródło zbliżone do prezydencji. Oznacza to, że cel ten będzie wynosił 27 proc.

Jeśli chodzi o sektor transportu to cel dotyczący udziału energii odnawialnej ma wynosić 12 proc. na 2030 r. (minimalny udział zaawansowanych biopaliw ma wynosić 3 proc., a maksymalny udział biopaliw pierwszej generacji - 7 proc.).

Kolejną zmianą ma być ograniczenie zakłóceń na rynku poprzez regulowanie cen energii. Kompromis, jaki proponują Estończycy, ma pozwolić na tymczasowe regulowanie cen i ochronę wrażliwych konsumentów. Państwa członkowie mają być również zobligowane do tego, by oferować dynamiczne kontrakty (cena energii uzależniona od tego, w jakim momencie z niej korzystamy) oraz inteligentne liczniki.

Negocjacje w sprawie tych zapisów mogą trwać wiele godzin. Dyplomaci nie wykluczają, że poniedziałkowe spotkanie unijnych ministrów przeciągnie się do północy. Po ustaleniu przez państwa członkowskie stanowisk będą się mogły rozpocząć negocjacje z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem regulacji.

(PAP)