Unia Europejska jako priorytet postawiła sobie redukcję emisji CO2. Pracuje obecnie nad nową polityką klimatyczno-energetyczną, a od 2020 r. nakłada na państwa członkowskie obowiązek stawiania energooszczędnych budynków.
Dodatkowo w styczniu przyszłego roku mają zostać wdrożone przepisy nowej dyrektywy, tzw. IED, w sprawie emisji przemysłowych. Nowa dyrektywa ma ogromne znaczenie dla poprawy czystości powietrza.
Wszystkie te zmiany powodują, że Polska będzie musiała przestawić się na energetykę niskoemisyjną. Chodzi o tzw. mikro i małe instalacje, czyli przydomowe wiatraki, panele fotowoltaiczne czy nawet biogazownie. W Niemczech w 2010 r. było 370 tys. miejsc pracy w energetyce rozproszonej i odnawialnych źródłach energii (OZE). Widać tu podobny potencjał dla polskiego rynku pracy. Ta zmiana nie oznacza jednak, że Polska całkowicie zrezygnuje z węgla. Jak wylicza Instytut na rzecz Ekorowoju - w 2030 r. wydobycie węgla będzie mniejsze niż konieczny jego import, a w 2050 roku nie przekroczy 28 mln ton. Spalanie paliw kopalnych ma prowadzić do wzrostu emisji CO2, a w konsekwencji do ocieplenia klimatu. Stąd poszczególne kraje dążą do ograniczenia tych emisji głównie poprzez zmiany w energetyce i przemyśle. Jak przekonują przedstawiciele Instytutu na rzecz Ekorozwoju węgiel kamienny w krajach OECD i UE jest w odwrocie. Prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej do 2030 r. wskazują, że zapotrzebowanie na ten surowiec w krajach OECD będzie maleć o 1,1 proc. rocznie, jednak w krajach rozwijających się będzie się zwiększać, np. w Chinach – co roku o 2,1%. Tendencje w Europie wskazują na odchodzenie od węgla, na którym w dużej mierze oparta jest polska energetyka.
Rozwój przydomowych elektrowni stworzy kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy
Dr Andrzej Kassenberg, ekspert ds. energetyki uważa, że rozwój sektora związanego z produkcją i instalowaniem małych elektrowni może dać kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy. Polska energetyka ma dzięki temu szansę na przestawienie się na nowoczesne tory, co nie tylko przyniosłoby oszczędności, ale też wpłynęłoby pozytywnie na gospodarczą koniunkturę.