Jak wyjaśnił Łazor, nowy indeks ma objąć cały rynek świadectw pochodzenia energii, czyli tzw. zielonych certyfikatów, z transakcjami ważonymi wolumenem. "Będziemy prezentować trzy indeksy: sesyjny, pozasesyjny i ogólny, będący sumą obrotów sesyjnych i pozasesyjnych, który pokaże pewne trendy na rynku" - powiedział prezes TGE.
Jak dodał, giełda pracuje jeszcze nad produktem typu forward dla rynku certyfikatów, który mógłby zabezpieczyć firmy przed wahaniami cen. "Obecnie prowadzimy dialog z Radą Nadzorczą TGE i KNF, żeby móc spełnić wszystkie wymagania konieczne do uruchomienia tego instrumentu, będącego prawem majątkowym, którego cena bezpośrednio zależy od cen energii" - podkreślił.
Zgodnie z polskim prawem każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia, tzw. zielonymi certyfikatami. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić na rynku - na dedykowanym parkiecie TGE bądź w obrocie pozasesyjnym, na podstawie umowy dwustronnej. Jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tzw. opłatę zastępczą na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ceny certyfikatów kształtuje rynek, opłata zastępcza jest ustalana przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE).
W ostatnich miesiącach, w związku z nadpodażą certyfikatów na rynku i spadkiem ich cen, pojawiają się postulaty o potrzebie korekty tego rynku. Protestowała np. część producentów biomasy, którzy skarżyli się, że koncerny energetyczne zrywają z nimi kontrakty na dostawy, ponieważ niska cena certyfikatów nie rekompensuje wytwórcom wyższych kosztów biomasy i wolą oni płacić opłatę zastępczą. Producenci biomasy wskazywali też, że ponad 80 proc. certyfikatów zmienia właściciela w transakcjach pozasesyjnych, w których ich cena jest wyższa niż na parkiecie sesyjnym.
Jak powiedział Łazor, faktyczna cena zielonych certyfikatów jest różna na poszczególnych parkietach i cena sesyjna w ostatnich dniach kształtuje się w przedziale 120-130 zł, natomiast w transakcjach pakietowych wynosi 170-240 zł.
"Musimy pamiętać, że transakcje pozasesyjne to dość specyficzny produkt; m.in. mają wpływ na finansowanie inwestycji, ponieważ cena świadectw w transakcjach bilateralnych ma swoje uzasadnienie w tzw. project finance jakiegoś przedsięwzięcia. Jeśli zostałoby wprowadzone obligo dla certyfikatów, mogłoby to stanowić problem np. w uzyskaniu finansowania z banków dla tych inwestycji" - podkreślił prezes TGE.
Zaznaczył też, że nikt nie ma wątpliwości, iż korekta całego systemu świadectw pochodzenia jest konieczna. "Możemy wskazać tematy do dyskusji, które są związane z obrotem świadectwami na giełdzie. Chodzi np. o długość życia świadectwa pochodzenia, ponieważ taki certyfikat wystawiony od początku systemu wsparcia, czyli od 2005 r., funkcjonuje aż do momentu całkowitego umorzenia. Trzeba się zastanowić, czy tak powinno być. Druga kwestia dotyczy opłaty zastępczej - czy powinna być traktowana jako alternatywa dla wypełnienia obowiązku w postaci świadectwa" - powiedział Łazor.
Jak podkreślił, TGE jest po rundzie konsultacji z uczestnikami tego rynku i w stałym kontakcie z URE. "Szukamy rozwiązania tej sytuacji. Jednak gospodarzem tych dyskusji jest URE i Ministerstwo Gospodarki" - zaznaczył prezes.