Ocenia się, że polskiej strefie ekonomicznej Morza Bałtyckiego może powstać 6 tys. MW wytwarzanych przez wiatrowe farmy morskie.
Bałtyk jest bardzo dobrym miejscem do rozwoju energetyki wiatrowej. To akwen płytki, o stosunkowo niewielkim stopniu zasolenia i mniej gwałtownych wiatrach niż na Morzu Północnym, a to zmniejsza ryzyko uszkodzenia turbin.
Na stawianie wiatraków na morzu mogą sobie jednak pozwolić tylko najwięksi gracze. Obecnie w ten sektor inwestują między innymi PGE i Polenergia. Przewiduje się, że pierwszy prąd z farmy Polenergii popłynie w 2021 r. PGE rozpocznie budowę dopiero po 2020 r. Spółki planują budowę farm morskich farmy o mocy 1000 MW i 1200 MW.
Na dalszych etapach realizacji projektów, zarówno Polenergia, jak i PGE, będą prawdopodobnie szukać partnera. Koszt budowy 1 MW morskiej farmy wiatrowej wynosi 3–4 mln euro. Chodzi jednak nie tylko o pieniądze, lecz i o doświadczenie, którego polskie spółki w takich inwestycjach nie mają.
Finanse i doświadczenie to niejedyne trudności. Pozostaje kwestia regulacji i infrastruktury.
Nie wiadomo jeszcze, jak będzie funkcjonował nowy system wsparcia OZE, czyli aukcje. Zdaniem specjalistów, taki okres niepewności oznacza wyhamowanie inwestycji.
Poważnym problemem może być również infrastruktura. Rozwój farm morskich oznacza olbrzymie inwestycje w sieci przesyłowe. Ponadto elektrownie wiatrowe trzeba jeszcze podłączyć do systemu. Na razie PSE podpisały tylko dwie umowy przyłączeniowe na 2,2 GW.
Szacuje się, że jeśli do 2025 r. uda się w Polsce wybudować morskie farmy wiatrowe o łącznej mocy 6 GW, wartość dodana tych inwestycji dla całej gospodarki mogłaby wynieść nawet ponad 73 mld zł.
(Dziennik Gazeta Prawna)