Do konsultacji publicznych trafił właśnie projekt nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Autorzy projektu podkreślają, że  jego celem jest wdrożenie rozporządzenia nr 2017/2394 Parlamentu Europejskiego i Rady z 2 grudnia 2017 r. w sprawie współpracy między organami krajowymi odpowiedzialnymi za egzekwowanie przepisów prawa w zakresie ochrony konsumentów. Jest to tzw. rozporządzenie CPC, które ma przeciwdziałać łamaniu praw konsumenckich w internecie. Tyle, że w praktyce projekt przy okazji wprowadza bardzo dużo uprawnień dla UOKiK bez odpowiednich zabezpieczeń dla przedsiębiorców.

Konsultacje projektu mają potrwać dwa tygodnie. To już kolejna nowelizacja poszerzająca kompetencje UOKiK. W ubiegłym roku dostał on wgląd do tajemnicy skarbowej i bankowej. Od stycznia tego roku walczy z firmami generującymi zatory płatnicze. A od przyszłego roku ma przejąć kompetencje Rzecznika Finansowego. Jaką władzę tym razem zyska UOKiK?

 

Prawo do blokowania stron, ale nie tylko

W mediach przebiła się informacja, że UOKiK zdobędzie prawo do blokowania stron internetowych. Tyle, że to nie jest cała prawda o projektowanym przepisie. Da on znacznie większe możliwości. Otóż prezes UOKiK bez wszczynania postępowania będzie mógł wystąpić do przedsiębiorcy w sprawach z zakresu ochrony konkurencji i konsumentów, w tym zwrócić się o zamieszczenie ostrzeżenia dla konsumentów wchodzących na daną stronę, czy aplikację, usunięcie treści, ograniczenie dostępu lub wyłączenie interfejsu internetowego, lub usunięcie domeny. Jak w tych trzech sprawach prośba nie okaże się skuteczna, bez postępowania, prezes będzie mógł wydać decyzję nakazującą.  W praktyce więc wystąpienie może być w każdej sprawie.

– Dokładnie tak – potwierdza dr Katarzyna Menszig-Wiese, radca prawny w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy. - Według projektu prezes może więc wystąpić o stanowisko i dodatkowo o blokowanie domeny, ale może też wystąpić tylko o blokadę i to w sprawie praktyk ograniczających konkurencję – mówi. Jej zdaniem zapewne nie taka jest intencja ustawodawcy. Być może, bo z drugiej strony w uzasadnieniu czytamy, że ustawa da możliwość pozyskania przez prezesa UOKiK potwierdzenia tożsamości osób zaangażowanych w przepływ środków finansowych i danych, oraz informacji o rachunkach bankowych i własności stron internetowych, ale w samym projekcie trudno znaleźć odpowiedni przepis. Dr Menszig-Wiese zwraca jednak uwagę na inny problem – brak  wyraźnego wskazania podstaw materialnych dla blokowania bądź usuwania interfejsu lub domeny internetowej.

 

Cena promocyjna: 143.2 zł

|

Cena regularna: 179 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Nieznane kryteria znikających domen

- Brakuje przepisu, który konkretnie mówiłby, w jakich okolicznościach prezes UOKiK może nakazać usunięcie domeny – wyjaśnia. - Wygląda na to, że prezes UOKiK będzie mógł korzystać z takich narzędzi, gdy tylko uzna to za zasadne. A przecież w obecnych cyfrowych czasach strony internetowe stają się podstawowym kanałem komunikacji z klientem i ingerencja organu w tym obszarze będzie dla przedsiębiorcy bardzo dotkliwa. Blokowanie czy usuwanie domeny będzie natomiast traktowane jako środek usunięcia trwających skutków naruszenia podobnie jak skądinąd bardzo kontrowersyjna rekompensata publiczna. Brak zdefiniowania pojęcia interfejsu i domeny internetowej to już przy tym drobiazg – wyjaśnia Dr Menszig-Wiese.

Mniej krytyczny jest Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska. - Patrząc z punktu widzenia pilnowania zdrowej konkurencji, to dobrze, że prezes UOKiK będzie mógł blokować strony internetowe. Jeśli w e-commers dochodzi do naruszenia konkurencji czy praw konsumentów, to takie narzędzie wydaje się mieć sens, o ile nie będzie nadużywane. Obecnie bowiem urząd jest pozbawiony narzędzi do szybkiego reagowania, nie ma zębów – ocenia prezes Kanownik.  Prawo do blokowania domen, to jednak nie jedyne narzędzia w jakie zostanie wyposażony UOKiK.

Czytaj w LEX: Epidemia koronawirusa a funkcjonowanie kancelarii prawnej w praktyce - kompendium wiedzy >

Zakup kontrolowany z wykorzystaniem fałszywych dokumentów

Otóż w celu uzyskania informacji mogących stanowić dowód w sprawie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów, kontrolujący ma prawo do zakupu towaru, i to z wykorzystaniem dokumentów publicznych lub innych umożliwiających identyfikację sporządzonych przez ABW. - Czytając o projektowanym uprawnieniu do stosowania tzw. zakupu kontrolowanego z wykorzystaniem specjalnie spreparowanych dokumentów i możliwości nagrywania tych działań bez wiedzy kontrolowanego, gdzie konieczne może stać się zwrócenie się o pomoc do policji z uwagi na zagrożenie życia lub zdrowia kontrolującego, można zapomnieć, że chodzi o postępowanie administracyjne w sprawach praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów a nie ściganie przestępstw – ocenia dr Menszig-Wiese. Jej zdaniem, jeżeli w konkretnej sprawie potrzebne są aż takie działania, to wydaje się, że powinny zajmować się nimi właściwe służby, a nie organ administracji.

Czytaj w LEX: Kto może kontrolować podmioty w zakresie ochrony danych osobowych? >

Przeszukanie w każdej sprawie

Ponadto prezes UOKiK ma zyskać prawo przeprowadzania przeszukania pomieszczeń i rzeczy we wszystkich postępowaniach, które prowadzi na podstawie ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Dotąd ograniczone było to tylko do praktyk ograniczających konkurencję. - Proponowany przepis w sposób ewidentnie zbyt szeroki zakreśla zakres przedmiotowy – trudno wyobrazić sobie, by tak dalece ingerujące działanie jak przeszukanie było potrzebne w sprawach klauzul abuzywnych – komentuje dr Menszig-Wiese.
- Nawet jednak w sprawach praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów można mieć wątpliwości, czy przeszukanie jest aby proporcjonalnym narzędziem, czy nie wystarczyłaby tu zwykła kontrola. Nie zachodzi bowiem tak poważne ryzyko ukrycia czy zniszczenia dowodów naruszenia jak w sprawach antykonkurencyjnych porozumień – dodaje.