Dyskusja o wpływie wejścia w życie projektowanej ustawy o OZE odbyła się w czwartek podczas konferencji poświęconej energii i energetyce, zorganizowanej przez miesięcznik "Nowy Przemysł". Uczestnicy debaty uznali, że ustawa jest rewolucyjna, a największą korzyścią z jej wprowadzenia będzie ułatwienie samodzielnej produkcji energii.

Prezes Instytutu Energii Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski podkreślił, że obecny system wsparcia dla źródeł odnawialnych bazuje na unijnej dyrektywie z 2001 r. i nie przystaje do dzisiejszej polityki UE. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, diametralnie zmieni sytuację na rynku - ocenił. Przypomniał, że na rynku dziś obecnych jest ok. 1200 producentów energii, natomiast w Niemczech, dzięki wsparciu dla małych źródeł, jest ich ok. 3 mln.

Według Wiśniewskiego na nowym prawie straci 90 proc. dzisiejszych producentów energii z OZE, natomiast zyska cała rzesza "nienarodzonych" jeszcze producentów, tych którzy zorientują się, że mogą bez większych formalności produkować energię.

Zauważył też, że rozwój małych źródeł energii wcale nie musi oznaczać dodatkowych wydatków. Duże instalacje wymagają kosztownych przyłączy do sieci, podczas gdy w przypadku niewielkich ten koszt jest bardzo mały, albo wręcz żaden - wskazał Wiśniewski.

Wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando podkreślił, że projekt ustawy jest pewnego rodzaju rewolucją, bo daje przestrzeń do rozwoju energetyki rozproszonej, ułatwia każdemu stanie się producentem. Znacząco może się to odbić na rachunkach za energię elektryczną, bo ok. 60 proc. każdego z nich to opłaty za dystrybucję. W przypadku wytwarzania energii na miejscu, w domowej instalacji koszt ten odpada - wskazał.

Ofiarą OZE będzie natomiast duża energetyka - ocenił prezes CEZ Polska Kamil Cernak. Podkreślił, że w biznesie energetycznym najważniejsza jest pewność zwrotu kapitału, a ustawa o OZE tego nie daje. Nie ma minimalnego poziomu cen, są za to współczynniki wsparcia, które przecież mogą się zmieniać - podkreślił.

Projekt ustawy zakłada stopniowe odchodzenie od wsparcia dla współspalania, czyli dodawania do węgla biomasy w dużych elektrowniach systemowych. Dziś w Polsce około połowy energii kwalifikowanej jako pochodząca z OZE powstaje w ten sposób.

Krzysztof Karolczyk z Fortum Power and Heat Polska przypomniał, że dwa lata temu firma uruchomiła wybudowaną za 500 mln zł i przeznaczoną do współspalania instalację w Częstochowie. Podkreślił, że w energetyce zwrot kapitału zabiera przynajmniej 15 lat, a tymczasem wsparcie skończy się znacznie wcześniej. Trochę chyba zabrakło ochrony praw nabytych - ocenił.

Karolina Siedlik z kancelarii prawnej CMS Cameron McKenna oceniła, że ewentualne roszczenia odszkodowawcze wobec Skarbu Państwa z powodu zmiany prawa będą bardzo trudne. W ustawie są gwarancje wsparcia i obowiązywania danych współczynników korekcyjnych przez określony czas, trudno więc mówić o odbieraniu praw nabytych - wskazała.

Zdaniem Bando odchodzenie od biomasy w dużych instalacjach jest słuszne, bo to surowiec energetyczny idealny dla stosunkowo niewielkich instalacji, np. ogrzewających i zasilających osiedla domów.

Projekt ustawy, który przygotowało Ministerstwo Gospodarki, przede wszystkim znacząco upraszcza procedurę podłączania do sieci małych, często przydomowych instalacji produkujących energię. Reguluje też wsparcie dla wytwarzania energii z OZE w zależności od rodzaju źródła energii. Będą o tym decydować tzw. współczynniki korekcyjne, inne dla poszczególnych źródeł: farm wiatrowych, elektrowni biomasowych, biogazowni, elektrowni wodnych, fotowoltaiki. Wyższe współczynniki mają premiować technologie uznawane za najbardziej rozwojowe i innowacyjne. Ustawa ma wejść w życie w 2013 r.(PAP)

wkr/ pad/ jra/