Oskarżeni otrzymywali korzyści od przedstawicieli firm, których produkty był wprowadzane do sieci handlowej na korzystnych warunkach. Chodziło m.in. o promocję tych produktów czy eksponowanie ich w atrakcyjnych miejscach na półkach sklepowych.
Zarzuty dotyczą również tzw. czynu nieuczciwej konkurencji, czyli pomijania ofert innych firm – niezależnie od jakości tej oferty. Wręczane kwoty wynosiły jednorazowo od kilku tys. zł do w sumie kilkuset tys. zł przyjętych od danej firmy. Korumpowano też np. użyczając luksusowe samochody.
Cztery osoby oskarżono również o działanie w grupie przestępczej, gdyż powoływały się na wpływy i pośredniczyły we wręczaniu korzyści. Proceder miał trwać według śledczych od 2005 do 2010 roku.
Jednym z oskarżonych jest Paweł S., który pełnił funkcję kupca w spółce Kaufland Polska. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie korzyści majątkowej w postaci bonów towarowych i gotówki o łącznej wartości co najmniej 4,1 mln zł. S. przyjął łapówki w zamian za podjęcie korzystnych decyzji handlowych dla kilkudziesięciu firm oferujących swoje produkty w tej sieci handlowej.
S. jako pierwszy rozpoczął w czwartek składanie wyjaśnień i nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, ale – jak powiedział - "niektóre z przedstawionych w akcie oskarżenia faktów miały miejsce".
Jak wyjaśnił, wszystkie swoje decyzje dotyczące dostawców mógł podejmować dopiero po konsultacji i pisemnej akceptacji przełożonych.
"Nigdy nie żądałem gratyfikacji finansowych. Nie było takich sugestii ani próśb. Jeśli dostawcy przekazywali jakieś kwoty to był to tylko wyraz ich wdzięczności wobec faktu, że działałem sprawnie w interesie dostawców, jak i w interesie firmy Kaufland, przez którą za bardzo dobre wyniki byłem też nagradzany" - powiedział Paweł S.
Zaznaczył też, że "jeżeli otrzymywał jakieś kwoty, to ich suma oraz wysokość była znacznie niższa od wskazanych w akcie oskarżenia".
Jak wynika z jego wyjaśnień, jednym z jego głównych zadań w pracy były negocjacje z dostawcami o dodatkowe opłaty "za półki w sklepie".
"Te opłaty za półki pobierano jako opłaty marketingowe, bo w ten sposób były one zgodne z prawem (...) To był sposób na ukrycie opłat wejściowych nowych produktów" - mówił oskarżony, który w sieci Kaufland odpowiadał za asortyment napojów i alkoholi.
Dodał, że w negocjacjach osiągał bardzo dobre wyniki na poziomie 110-120 proc. rocznego planu. "W 2006 r. z tych opłat od dostawców wpłynęło 6,5 mln zł, a w 2007 r. było to 9 mln zł. Nie mam zapisanej dokładnej kwoty, ale w 2009 r. było to kilkadziesiąt milionów. Co roku za te wyniki otrzymywałem podwyżkę i bardzo wysokie premie" - powiedział Paweł S.
Jak wyjaśnił, jedną z procedur stosowanych w sieci handlowej było blokowanie dostawców, którzy chcieli podwyższyć cennik swoich towarów. "Ultimatum było jasne: albo sprzedajesz po starych cenach, albo w ogóle. Tak było nawet po drastycznej podwyżce cen cukru, który ma największy wpływ na koszty produkcji napojów" - mówił S.
Pełnomocnicy sieci handlowych występują w procesie jako oskarżyciele posiłkowi. Oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.