"Komisja musi ocenić każdy wniosek, a w terminie sześciu miesięcy może go odrzucić w całości lub częściowo. (...) Komisja musi dopilnować, aby takie odstępstwo (od obowiązku zakupu uprawnień na aukcji od 2013 r.) nie zagroziło ogólnym celom handlu uprawnieniami do emisji lub też nie było niezgodne z unijnymi zasadami pomocy państwa bądź z przepisami rynku wewnętrznego" - czytamy w komunikacie KE.
Komisja Europejska zatwierdziła we wtorek zasady, których państwa członkowskie będą musiały przestrzegać, jeżeli zdecydują się na bezpłatne przydzielanie uprawnień swoim, kwalifikującym się do tego, elektrowniom. Prawo do maksymalnie 70 proc. bezpłatnych pozwoleń na emisję CO2 w 2013 r. mają poza Polską: Bułgaria, Cypr, Czechy, Węgry, Estonia, Łotwa, Litwa, Malta i Rumunia. W kolejnych latach liczba darmowych pozwoleń ma się zmniejszać - aż do zera w 2020 roku.
Darmowe uprawnienia do emisji CO2 to element kompromisu, jaki Polska i inne kraje z energetyką węglową wynegocjowały w ramach pakietu energetyczno-klimatycznego z 2008 r. Kompromis polegał na tym, że od 2013 r., od kiedy unijne elektrownie i zakłady przemysłowe muszą kupować uprawnienia do emisji CO2 na aukcjach, m.in. polskie elektrownie będą mogły korzystać z pewnej ilości darmowych uprawnień. Jednak od 2020 r. również polskie elektrownie będą musiały kupować wszystkie uprawnienia do emisji na aukcjach.
Polskiemu rządowi zależało też, by z darmowych uprawnień w latach 2013-2020 mogły korzystać także elektrownie, które dopiero powstają. Będzie tak - jak przypomina KE - jeśli proces inwestycyjny został "fizycznie" rozpoczęty przed końcem grudnia 2008 r. Komisji zależy, bowiem, żeby nowo powstające elektrownie używały już najnowocześniejszych niskoemisyjnych technologii, do czego nie będą zmotywowane, jeśli będą otrzymywać darmowe pozwolenia na emisje.
Definicja fizycznie rozpoczętej inwestycji była przedmiotem sporu między polskim rządem a KE. Komisja chciała zawęzić definicję do instalacji faktycznie już budowanych w grudniu 2008 r., zaś Polska zabiegała o uwzględnienie także tych, które były zaplanowane w tym czasie.
Polską interpretację miał potwierdzić list komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard do ministra środowiska Andrzeja Kraszewskiego z 20 lipca 2010 r., w którym napisała, że decydujące mają być zapisy polskiego prawa budowlanego. A to miałoby oznaczać, że do uznania "fizycznego rozpoczęcia prac" wystarczają już np. pomiary geodezyjne na miejscu budowy. Komisarz dodała, że choć nie jest wymagane pozwolenie na budowę, potrzebna jest wyraźna zgoda na nową elektrownię Generalnego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
We wtorek Isaac Valero-Ladron, rzecznik Hedegaard przesłał PAP oficjalną definicję KE w tej sprawie. "Proces inwestycyjny powinien być uznany za fizycznie rozpoczęty nie później niż 31 grudnia 2008 r., jeśli może być udowodnione, że decyzja inwestycyjna nie była podjęta pod wpływem możliwości uzyskania darmowych pozwoleń (na emisje)" - czytamy. Oznacza to, że kraje członkowskie muszą być w stanie udowodnić, że prace budowlane fizycznie rozpoczęły się na miejscu inwestycji i "było to widoczne" przed końcem grudnia 2008 r. lub że został do tego czasu podpisany kontrakt na budowę elektrowni między inwestorem i wykonawcą.
Jednocześnie KE zaznacza, że "przyjmuje w tym kontekście, że fizycznie rozpoczęte prace budowlane mogą również obejmować prace przygotowawcze, podjęte jednak zawsze na podstawie jednoznacznej zgody, jeśli to konieczne, odpowiednich władz" - głosi stanowisko KE. A to oznacza, że kraje UE powinny przedstawić taki dokument, wydany zgodnie z prawem krajowym. W przypadku braku takiej oficjalnej zgody na prace przygotowawcze, KE zezwala na inne dowody fizycznego rozpoczęcia prac, jednak muszą one ją przekonać, że decyzja inwestycyjna nie była podjęta pod wpływem możliwości uzyskania darmowych pozwoleń.
Liczba darmowych pozwoleń na emisję dla poszczególnych elektrowni będzie wyliczana przez rząd kraju UE w odniesieniu do technologii emitujących najmniej zanieczyszczeń w produkcji energii elektrycznej z poszczególnych paliw, np. gazu i węgla. Polsce chodziło o to, by przedsiębiorstwa, które stosują najlepsze technologie, wytwarzające najmniej emisji, otrzymały uprawnienia darmo, a musiały dokupić je na aukcji te, które "dymią więcej", proporcjonalnie do wielkości emisji.
Komisja przypomina, że uprawnienia przydzielone bezpłatnie wytwórcom energii elektrycznej pomniejszają krajowe dochody ze sprzedaży ich na aukcji. "Zatem każde bezpłatne uprawnienie do emisji pomniejsza krajowe dochody pochodzące ze sprzedaży na aukcji, lecz nie zmienia ogólnej liczby wydanych uprawnień" - wyjaśnia KE.
Z Brukseli Julita Żylińska (PAP)
jzi/ kot/ amac/ gma/
KE: wnioski o bezpłatne pozwolenia na emisje CO2 - do końca IX
"Komisja musi ocenić każdy wniosek, a w terminie sześciu miesięcy może go odrzucić w całości lub częściowo. (...) Komisja musi dopilnować, aby...