Parlamentarny zespół ds. energii wiatrowej bezpiecznej dla ludzi i środowiska (składający się wyłącznie z członków PiS-u) chce wprowadzenia minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od gospodarstw domowych i terenów leśnych. Dla tych o mocy przekraczającej 500 KW granica powinna wynosić co najmniej 3 km.
Wiatraki wybudowane przed dniem wejścia w życie przygotowywanej przez PiS ustawy, będą musiały zostać dostosowane do wymogów nowych regulacji do 31 grudnia 2017 roku. Jak czytamy w projekcie, „pięcioletni termin podyktowany jest okolicznością, że inwestycja elektrowni wiatrowej zwraca się średnio właśnie po 5 latach”.
W rzeczywistości zwrot takiej inwestycji zależy m.in. od mocy zainstalowanej w elektrowni, siły wiatru, liczby godzin pracy siłowni. Przyjmuje się, że okres zwrotu inwestycji dla małych elektrowni (do 3 kW mocy) wynosi od 3 do 5 lat, natomiast dla większych (od 10 kW) – do 15 lat.
Przedstawiciele branży wiatrakowej nie chcą zmian w tym zakresie, ponieważ – ich zdaniem – obecnie funkcjonujące przepisy w racjonalny sposób regulują te kwestie.
– Lokalizacja turbin nie jest tworzona w sposób sztuczny, nie odsuwamy wiatraków na kilometr, półtora czy trzy w odgórnie ustalony sposób. Każdy projekt jest traktowany indywidualnie. Jedna turbina wiatrowa może znajdować się kilkaset metrów, inna kilometr, a gdzie indziej wystarczy 400 metrów od zabudowań – uważa Arkadiusz Sekściński z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. @page_break@
To stanowisko wydaje się podzielać sam rząd. Newseria dotarła do przygotowywanego przez Radę Ministrów dokumentu odpowiadającego na Dezyderat Komisji Gospodarki. Rada Ministrów przypomina w nim, że wszelkie tego typu inwestycje – instalacje wykorzystujące siłę wiatru do produkcji energii (zarówno na lądzie, jak i na morzu) o mocy nie mniejszej niż 100 MW, wymagają przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. Zwraca uwagę, że należy szczególnie dbać o to, na jakich glebach stawiane są wiatraki. Inwestycje te wiążą się bowiem z uzyskaniem decyzji na wyłączenie danych gruntów z użytkowania rolniczego.
Rząd stoi na stanowisku, że „należy zwiększyć zakres badań i monitoringu zdrowia mieszkańców terenów położonych w pobliżu elektrowni wiatrowych. Monitoring w tym zakresie powinien być przedmiotem badań naukowych”. A także, że: „konieczność wykonania oceny oddziaływania na środowisko (OOŚ) przy budowie elektrowni wiatrowej, wydaje się być wystarczająca w zakresie oszacowania wpływu inwestycji na środowisko i zdrowie ludzi.”
W projekcie stanowiska zaznaczono również, że „ewentualna zmiana uregulowań prawnych dotycząca tzw. minimalnej odległości powinna być stosowana w bardziej kompleksowy sposób do wszystkich obiektów mogących potencjalnie wpływać na środowisko (jak np. inwestycje infrastruktury kolejowej i drogowej, czy obiekty telekomunikacyjne)”.
Natomiast wśród samych ekspertów nie ma zgody, co do zasad lokalizowania farm wiatrowych. Według Polskiej Akademii Nauk minimalna odległość, w jakiej powinno stawiać się wiatraki to 500 m. Natomiast badacze z Instytutu Energetyki Odnawialnej twierdzą, że zamiast ograniczania terenów pod takie inwestycje, trzeba wyznaczyć specjalne strefy, gdzie będą mogły powstawać elektrownie.
Stanowisko Rady Ministrów jest już po konsultacjach międzyresortowych, ale nie zostało jeszcze przyjęte.
Źródło: www.newseria.pl
Jaka odległość farmy wiatrowej od domu czy lasu?
Firmy wiatrakowe wstrzymują inwestycje czekają na ustawę o odnawialnych źródłach energii, a także na stanowisko rządu dotyczące lokalizacji elektrowni wiatrowych. Posłowie PiS-u domagają się, by były stawiane w odległości co najmniej 3 km od domów i lasów. Eksperci i inwestorzy sprzeciwiają się takim regulacjom mówiąc, że te obecnie funkcjonujące są wystarczające.