Niski poziom wody w wielu rzekach Polski obserwujemy od wielu miesięcy. Do końca jesieni był on wyraźny zwłaszcza w województwach: śląskim, małopolskim, świętokrzyskim, podkarpackim, łódzkim, wielkopolskim, mazowieckim i lubelskim. Była to sytuacja typowa dla jesieni, nazywana przez hydrologów "jesienną niżówką". Chodzi o obniżenie poziomu wody po ciepłym lecie, kiedy woda po opadach burzowych odpływała zbyt szybko, by odbudować zasoby wód powierzchniowych i gruntowych.
"W wielu miejscach niedobór wody był tak znaczący, że obserwowano tam zjawisko suszy hydrologicznej" - przypomniał w rozmowie z PAP Mirosław Samulski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Czy tegoroczne, dotychczasowe, dość obfite opady śniegu, jak i prognozowane na najbliższy czas ocieplenie wystarczą, by koryta rzek w Polsce trochę się uzupełniły? "Zima i okres wiosenno-roztopowy często dają możliwość uzupełnienia zasobów wodnych" - przyznaje Samulski. Zastrzega jednak, że najważniejszy jest przebieg roztopów.
Obfitość śniegu i szybkie ocieplenie przy zamarzniętym gruncie sprawią tylko, że woda z roztopów szybko spłynie do rzek. W takim wypadku ich poziom podniesie się tylko na chwilę - tłumaczy. "Jest tak dlatego, że roztopy i opady to niejedyne źródło zasilania rzek. Nie mniej ważne są wody podziemne" – dodaje hydrolog.
Chodzi o wodę przesycającą ziemię na głębokości od kilkunastu do 200 m. Trafia tam ona głównie za sprawą deszczu (i z roztopów), przesączającego się przez porowatą glebę i gromadzi się w pokładach piasku, żwiru czy spękanych skał.
Właśnie te wody podziemne muszą zostać zasilone, aby poziom wody w rzekach odbudował się na dłużej. "Sprzyja temu powolne, długofalowe ocieplenie w okresie przejściowym między zimą a wiosną. Tylko wtedy, gdy cały proces przebiega powoli, woda z roztopów ma szansę porządnie wniknąć w grunt" - tłumaczy Mirosław Samulski.
Obecnie grunt jest wciąż nieco przemarznięty. Rozmarznie, o ile utrzyma się odwilż.
Zdaniem hydrologa dla zasilenia wód podziemnych (a więc i późniejszego zasilenia rzek) dobrze byłoby, gdyby na rozmarzniętą ziemię spadło sporo śniegu przy niewielkim mrozie. Później pożądane jest niegwałtowne ocieplenie. "Jeśli do tego nie dojdzie, a wiosna będzie sucha - to może się powtórzyć sytuacja z jesieni i w wielu częściach kraju znów możemy mieć do czynienia z suszą hydrologiczną" - uważa Samulski.
Ekspert dodał przy tym, że z powodu obecnego ocieplenia, topnienia śniegu i opadów deszczu w wielu miejscach Polski stan wody przekracza stany ostrzegawcze, a lokalnie - nawet alarmowe. Dotyczy to głównie rzek w południowo – zachodniej części kraju, z województw: lubuskiego, dolnośląskiego i opolskiego. W kolejnych dniach stany ostrzegawcze mogą zostać przekroczone także na wybranych rzekach województw południowych: śląskiego, małopolskiego, a także miejscami w województwach centralnych i wschodnich, gdzie śniegu było trochę więcej niż na zachodzie kraju.
"Lokalnie może dojść do podtopień, ale ilość wód opadowo-roztopowych nie będzie tak wielka, by spowodować zagrożenie powodziowe. Dzięki szczególnym warunkom wyjściowym - obserwowanym jesienią i na początku zimy niskim stanom wód - koryta rzeczne będą w stanie przyjąć większe ilości wody" - powiedział Samulski.
Hydrolog: zamarznięty grunt uniemożliwia skuteczne zasilenie rzek
Aby obecne ocieplenie i topniejący śnieg skutecznie zasiliły rzeki, najpierw musi rozmarznąć grunt. Dopiero wtedy ziemia wchłonie swoją porcję wilgoci i będzie ją później mogła systematycznie oddawać rzekom - powiedział hydrolog Mirosław Samulski z IMGW.