Średni czas poszukiwania pracownika ulega skróceniu z tego względu, że zmieniły się trendy w rekrutacji – przekonuje Marta Barszczewska, kierownik ds. rekrutacji w firmie doradztwa personalnego Cigno Consulting, ekspertka portalu happyhr.pl.
Rekruterzy coraz częściej stosują metody bezpośredniego dotarcia do odpowiednich kandydatów, tzw. direct search. Dzięki takim portalom jak GoldenLine czy LinkedIn zadanie jest dużo prostsze. Eksperci podkreślają, że większość procesów rekrutacyjnych odbywa się dziś w ramach działań ukrytych.

Czytaj:  Firmy tracą klientów przez nieprzyjazną rekrutację
 
Nie jest to tradycyjna forma związana z publikowaniem ogłoszenia na portalach ogłoszeniowych, tylko dotarcie do odpowiednio już wyselekcjonowanych kandydatów. Nie do całej publiczności, tylko do wybranych wcześniej osób – potwierdza Marta Barszczewska.
Czas rekrutacji zależy przede wszystkim od charakteru danego stanowiska. Ogólna tendencja jest jednak taka, że ulega on skróceniu. Jak podkreśla ekspertka, to zarówno oczekiwanie działów HR, jak i kandydatów do pracy.
Dynamika procesów rekrutacyjnych właściwie z obu stron, zarówno rekruterów, jak i kandydatów, jest obecnie znacznie szybsza – zauważa Marta Barszczewska. – Żyjemy w szybkich czasach, więc konieczne jest, by procesy rekrutacyjne zajmowały coraz mniej czasu, a przy tym były tak samo skuteczne.
Z badania „Rekrutacja pod lupą” firmy eRecruiter wynika, że w 52 proc. firm proces ten trwa od dwóch tygodni do miesiąca. U 12 proc. pracodawców jest on krótszy niż dwa tygodnie, ale wciąż u 25 proc. trwa od miesiąca do nawet trzech miesięcy.
Skróceniu czasu rekrutacji sprzyjają nowe technologie. Z jednej strony rosnąca popularność narzędzi online skraca czas oczekiwania na reakcję kandydatów, dzięki czemu ich aplikacje spływają do firmy szybciej. Z drugiej strony takie narzędzia jak wideokonferencje czy platformy rekrutacyjne pozwalają sprawniej zweryfikować zgłoszenia.
Jak podkreśla Barszczewska, nie zmieniają się za to wysokie wymagania pracodawców wobec przyszłych pracowników.
Pracodawcy poza tym, że poszukują konkretnych umiejętności czy wiedzy, szukają także kompetencji miękkich – informuje Marta Barszczewska. – Jeszcze kilka lat temu wykształcenie i doświadczenie wystarczyły, dzisiaj to zdecydowanie za mało. Kandydaci muszą również mieć kompetencje miękkie.
Wśród najbardziej cenionych są umiejętność pracy w wielokulturowych zespołach, zorientowanie na realizację celu i wynik oraz kompetencje językowej.

Biegłe posługiwanie się językiem angielskim jest już uznawane za standard – tłumaczy Marta Barszczewska. – Raczej nieznajomość może prowadzić do stygmatyzacji kandydata, który w nim się nie komunikuje.