Z jednej strony napotykamy trudności w pozyskiwaniu kapitału, z drugiej strony nie panujemy nad wydatkami. To największy błąd start-upów przekonuje Adam Głos, Prezes Tax Care.
Jak sfinansować młody biznes? Jak planować wydatki, by konto firmowe nie świeciło pustką? Możliwości mamy wiele: kredyty i pożyczki bankowe, finansowanie unijne, leasing, faktoring, fundusze venture capital, wreszcie Aniołowie Biznesu. Część z tych rozwiązań dostępna jest dla startujących przedsiębiorców.
Dlaczego tylko co trzecia firma w Polsce dożywa swoich piątych urodzin?
Wyobraźmy sobie typową jednoosobową działalność gospodarczą, która najczęściej startuje w domu i w pierwszym stadium rozwoju jest finansowana z oszczędności. Taki biznes zazwyczaj nie potrzebuje wielkich nakładów, a jednym z pierwszych wydatków jest laptop, później strona internetowa, materiały reklamowe i gadżety rozdawane znajomym. Wyobraźmy sobie jednak, że ten przedsiębiorca dostaje duże zlecenie, które wymaga od niego zwiększenia produkcji i zatrudnienia, o zakupie nowego sprzętu nie wspominając. To zlecenie jest dla niego wielką szansą, ale niejednokrotnie też zaskoczeniem – sytuacją do której nie był przygotowany. Dlaczego? Ponieważ nie miał biznesplanu ani długofalowej strategii rozwoju. Wydał gotówkę na coś co nie dawało bezpośredniego przełożenia na sprzedaż np. materiały reklamowe rozdawane przyjaciołom oraz sprzęt komputerowy, który mógł chociażby wziąć w leasing rozkładając wydatki na dłuższy okres. Nie pomyślał też wcześniej o tzw. poduszce finansowej, którą powinien mieć na wypadek nieprzewidzianych wydatków.
Może dlatego, że ubiegał się o kredyt w banku, ale spotkało go rozczarowanie?
Faktem jest, że oferty bankowe są w dużej mierze skierowane do podmiotów, które mają już swoją historię działalności i zdolność kredytową. Banki nie zawsze rozumieją specyfikę małego biznesu i argumentują, że połowa firm nie przetrwa dwóch lat od momentu powstania. Na szczęście sytuacja zaczyna się zmieniać. Coraz częściej zdarza się, że start-up może dostać gotówkę z banku (np. debet lub kredyt odnawialny), gdy przedstawi odpowiednie zabezpieczenie (np. hipotekę). Może finansować też bieżącą działalność gospodarczą z pomocą kart kredytowych, zwłaszcza gdy forma prawna firmy nie ogranicza odpowiedzialności właścicieli, a linia kredytowa jest jednocześnie zadłużeniem prywatnym właściciela. Są też wyjątki wśród polskich banków, takie jak chociażby Idea Bank, które dają gotówkę na start także młodym przedsiębiorcom.
Jakich dokumentów żąda bank przed przyznaniem kredytu?
To zależy od rodzaju kredytu oraz banku. Najpopularniejsze są kredyty obrotowe, które służą do finansowania bieżącej działalności gospodarczej (np. wypłat dla pracowników) oraz kredyty inwestycyjne (na konkretną inwestycję, gdy otwieramy np. zakład produkcyjny). Kredyty możemy podzielić też na odnawialne i nieodnawialne. Te pierwsze są zazwyczaj kredytami obrotowymi, otwieranymi w rachunku bieżącym. Można je przedłużyć na kolejny rok (zazwyczaj są zwierane na 12 mies.), a wtedy formalności są już niewielkie. Wracając do dokumentów – w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej bank najczęściej poprosi o dokumenty założycielskie takie jak zaświadczenie o wpisie do Ewidencji Działalności Gospodarczej, NIP, REGON oraz dokumenty potwierdzające kondycję finansową firmy (np. zeznanie podatkowe za ostatni rok potwierdzone przez urząd skarbowy). Niektóre z banków mogą wymagać tzw. zaświadczeń o niezaleganiu wobec administracji państwowej. Dodatkowe dokumenty trzeba przygotować jeśli nasz kredyt będzie zabezpieczony np. hipoteką. A jeśli przedsiębiorca będzie pożyczał dużą kwotę lub realizował (przy pomocy kredytu) skomplikowaną inwestycję może spodziewać się prośby ze strony banku o biznesplan przedsięwzięcia.
Bardzo dużo tych dokumentów.
Dlatego często zachęcam do zapoznania się z leasingiem, który jest jednym z najbardziej dostępnych rozwiązań dla małych firm. W leasing można wziąć nie tylko samochód, ale również maszyny i urządzenia takie jak komputery, drukarki, aparaty fotograficzne. Procedura przyznania leasingu jest szybsza i mniej skomplikowana niż kredytu bankowego. Poza tym leasing często jest korzystny z podatkowego punktu widzenia. Raty leasingowe oraz szereg innych kosztów związanych z leasingiem można zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów, co obniża nasz podatek dochodowy. Również podatek VAT, który widnieje na fakturze od leasingodawcy podlega odliczeniu od podatku odprowadzanego do urzędu skarbowego. Warto pamiętać, oczywiście w zależności od leasingowanego przedmiotu, że firma leasingowa może wziąć na siebie jego serwisowanie i formalności związane z ubezpieczeniem, co stanowi dużą wygodę. Polacy najczęściej korzystają z leasingu operacyjnego, warto go jednak porównać z leasingiem kapitałowym i zwrotnym. Niezłym rozwiązaniem jest też faktoring. Kiedyś był niedostępny dla małych przedsiębiorców. Teraz to się zmieniło. W Idea Banku chociażby można dostać faktoring przy stosunkowo małej liczbie kontrahentów i dość niskich obrotach - wystarczy kilka tysięcy złotych, a nie kilkadziesiąt czy kilkaset.
Dla kogo jest faktoring?
Przede wszystkim dla firm, które mają kontrahentów i borykają się z fakturami, które nie są płacone w terminie. Te „luki” w dostawie gotówki z faktur powodują brak płynności finansowej. Faktorami są najczęściej banki, które wypłacają przedsiębiorcom gotówkę z tytułu wystawionych faktur, niemalże od razu po ich wystawieniu. Oznacza to, że przedsiębiorca nie musi czekać na przypływ pieniędzy niejako „zamrożonych” przez spóźniających się kontrahentów, bo ma je już na koncie. Tymczasem kontrahenci przelewają gotówkę prosto do banku, który jest naszym faktorem. Wcześniej powiedzieliśmy, że bieżącą działalność (np. wypłaty dla pracowników) można finansować też kredytem w banku (np. obrotowym). Warto jednak pamiętać, że w przypadku kredytu bank poprosi młodego przedsiębiorcę o jego zabezpieczenie (w przypadku faktoringu niekoniecznie). Po drugie pieniądze uzyskane z faktoringu można wydać na jakikolwiek cel i bank nie będzie pytał jaki. W przypadku kredytu, zwłaszcza przeznaczonego na konkretny cel, takie pytanie padnie.
Porozmawiajmy jeszcze o funduszach Venture Capital i Aniołach Biznesu.
To ciekawe rozwiązanie dla młodych przedsiębiorców. Fundusze Venture Capital oferują środki finansowe w zamian za udział w danym przedsięwzięciu. Z jednej strony dają swoją opiekę (także merytoryczną), udostępniają własną sieć kontaktów, są ciałem doradczym, z drugiej strony oczekują konkretnych wyników, które młody przedsiębiorca powinien im dostarczyć. Anioły Biznesu działają na podobnej zasadzie. Za pojęciem „Anioły Biznesu” kryją się jednak prywatni inwestorzy, którzy sami odnieśli sukces i mają środki finansowe, które chcą zainwestować w dobrze rokujące przedsiębiorstwa. Podstawowa różnica jest taka, że fundusze Venture Capital inwestują środki powierzone im najczęściej przez podmioty trzecie, a Anioły Biznesu – własną gotówkę.
Załóżmy, że pozyskaliśmy finansowanie. Jak obracać tymi pieniędzmi, by nie skończyły się za szybko?
Cóż.. jeśli pozyskaliśmy gotówkę z funduszy Venture Capital lub od Anioła Biznesu, to nie wydamy złotówki bez ich wiedzy i zgody. Z jednej strony to dobre rozwiązanie, ponieważ każde przedsięwzięcie będzie zaplanowane, a za konkretną decyzją będzie stało ciało doradcze, które pomoże nam w analizie. Z drugiej strony oznacza to ograniczenie swobody samych przedsiębiorców. Jeśli pozyskaliśmy kredyt inwestycyjny na konkretny cel, to również będziemy mogli go wydać na określoną inwestycję i warto o tym pamiętać. Jeśli jednak mamy gotówkę, którą możemy samodzielnie dysponować to powinniśmy pamiętać o unikaniu niepotrzebnych wydatków i planowaniu inwestycji z dużym wyprzedzeniem. Warto pamiętać o tzw. trójkącie przedsiębiorcy, który zakłada że każda firma powinna działać w oparciu o trzy uzupełniające się i współgrające ze sobą filary.
Jakie?
Trzy filary, o których mówię to: produkt, administracja i sprzedaż. Błąd, który przedsiębiorcy popełniają na starcie to faworyzowanie jednego obszaru kosztem pozostałych. Bywa, że zajęci udoskonalaniem produktu zapominamy, że kiedyś powinniśmy zacząć go sprzedawać, bo przecież to sprzedaż determinuje nasz wzrost i decyduje o zarobkach. Zdarza się również, że pochłonięci pracami administracyjnymi, zapominamy o samym produkcie, który jest często odbiciem naszego pomysłu i idei, ale zupełnie nie trafia w gusty i potrzeby klientów. Jak to zmienić? Jak sprawić, by „trójkąt przedsiębiorcy” pracował na naszą korzyść, a nie odwrotnie? Pamiętajmy o dwóch zasadach: po pierwsze – prośmy o pomoc i outsourcujmy działania. Po drugie – nie ponośmy, przynajmniej na początku, nadmiernych wydatków, które nie mają bezpośredniego przełożenia na sprzedaż i rozwój firmy, o czym wspomniałem powyżej. Przykładem może być księgowość, którą młodzi przedsiębiorcy prowadzą samodzielnie. Wyliczyliśmy, że na wypełnianie dokumentów, załatwianie formalności lub dokształcanie się w tym zakresie, poświęcają średnio 1 dzień w tygodniu, czyli ok. 4 dni w miesiącu. Gdyby zlecili te zadania profesjonalnym księgowym, mogliby poświęcić ten czas na rozwijanie działalności i sprzedaż. Oznaczałoby to, że początkowe wydatki będą miały wpływ na zwiększenie zarobków w dłuższej perspektywie czasu.
Czytaj również: