Jak podaje Rzeczpospolita Europa wydaje pokaźne sumy pieniędzy na budowanie farm wiatrakowych i lepszą izolację budynków. Równolegle obciąża przemysł mnóstwem przepisów i opłat związanych z emisjami, a wszystko to ma na celu walkę ze zmianą klimatyczną, która przez obywateli UE jest uznawana za poważny problem. Równocześnie Europa odpowiada za mniej niż 10 procent światowych emisji CO2 i jej kosztowne wysiłki nie tylko nie opóźnią zmiany klimatu, a wręcz przeciwnie mogą nawet dać innym kontynentom przewagę konkurencyjną, pozwalając im na kupowanie paliw kopalnych po niższych cenach i produkcję przy dużej intensywności zużycia węgla przeznaczoną na eksport do Europy. Bez ambitnego i przymusowego porozumienia obejmującego wszystkich głównych emitentów wysiłki Europy nie tylko będą kosztowne, ale też po prostu jałowe.
Kwestia globalnej koordynacji stanie na paryskiej konferencji klimatycznej, która odbędzie się pod koniec 2015 roku.
Kluczowym elementem negocjacji jest podział kosztów dekarbonizacji. Kraje rozwijające się argumentują, że muszą truć, żeby się rozwijać. Mówią, że kraje rozwinięte są odpowiedzialne za większość efektu cieplarnianego i że ich gospodarcza siła daje im możliwość dokonania większych wysiłków niż te, które mogą wprowadzić kraje rozwijające się. Apelują więc do nas nie tylko o większy wysiłek dekarbonizacyjny, ale też o wsparcie finansowe, żeby one mogły dostosować się do zmiany klimatycznej. W czasie poprzednich szczytów klimatycznych osiągnięto porozumienie związane z pomocą przy zmniejszaniu emisji gazów o wartości 100 mld dol.
Więcej przeczytasz w serwisie Rzeczpospolita>>>