Jak twierdzi Gregory Zuckerman, autor książki „Frakersi. O gazie i ropie łupkowej” wydanej w Polsce przez wydawnictwo Kurhaus Publishing we współpracy z firmą doradczą Deloitte, będzie to niezwykle trudne. Wśród barier wymienia on brak doświadczenia zespołów wiertniczych, odpowiedniej infrastruktury, różnice prawne i kulturowe.

Frakowanie to potoczna nazwa szczelinowania hydraulicznego – technologii, która pozwala na wydobycie gazu łupkowego. Tytułowi frakersi to amerykańscy inwestorzy i pionierzy, którzy jako pierwsi poszukiwali gazu z łupków. Amerykański dziennikarz ekonomiczny i biznesowy Gregory Zuckerman opisuje w swojej książce historię sukcesu, m.in.: Georga Mitchella, Harolda Hamma, Aubreya McClendona, Toma Warda czy Marka Papy.


Zdaniem autora to właśnie ich upór pozwolił USA osiągnąć tak niebywały sukces w tym obszarze i być dziś na dobrej drodze do samowystarczalności energetycznej. „George Mitchell, Harold Hamm, Mark Papa oraz inni nieugięci poszukiwacze gazu i łupków uparcie dążyli do celu, ponieważ wiedzieli, że jeśli uda im się stworzyć skuteczne sposoby sięgnięcia do łupków, zdobędą zarówno sławę, jak i wielkie bogactwo” – uważa Gregory Zuckerman. Każdy z opisywanych przez niego bohaterów nie reprezentował wielkich koncernów, a raczej średnie i małe firmy, które były zdeterminowane, aby eksploatować złoża gazu łupkowego. Czy ten model powtórzy się również w Polsce? „Skała łupkowa skruszona została przez płotki amerykańskiego sektora naftowego. Funkcjonują ich tam setki, a nawet tysiące. Giganci naftowi Ameryki i świata, długo nie wierzyli w łupki i dołączyli do biznesu, dopiero gdy ryzyko niepowodzenia znacząco zmalało. W Polsce mamy zaledwie trzy duże firmy paliwowo-naftowe, a żądnych sukcesu małych i średnich przedsiębiorstw w tej branży niestety brak” – wyjaśnia Tomasz Konik, Partner, Lider Zespołu Energii i Zasobów Naturalnych w Deloitte.

Lektura książki uzmysławia, jak wielką rolę w rewolucji łupkowej odgrywają innowacyjność techniczna oraz pieniądze. Zasoby tkwiące w łupkach byłyby nadal niedostępne, gdyby nie kapitał płynący, m.in. z amerykańskiej giełdy, szczególnie przed kryzysem w 2008 roku. Poza tym firmy w USA wydają nieporównywalnie większe kwoty na badania i rozwój, co pozwoliło im na udoskonalenie technologii łupkowej. „Znaczące obciążenie kredytem to dla wielu tamtejszych firm zupełnie normalny stan. Europejskie, w tym polskie, podejście do długu jest zupełnie inne. Nasze gospodarki są dużo bardziej zachowawcze, a decydenci znacznie ostrożniejsi niż amerykańscy. Skłonność do podejmowania ryzyka okazała się jedną z najistotniejszych przesłanek amerykańskiej rewolucji łupkowej” – uważa Tomasz Konik.


Innym krajom brak także głównego elementu, który pozwolił Stanom Zjednoczonym na rewolucję energetyczną, tj. kultury przedsiębiorczości i zewnętrznych zachęt do podejmowania prób. „Patrząc na amerykańskie doświadczenia, to co zrobiono do tej pory w Polsce nie wystarczyłoby na jakikolwiek sukces w USA. Dziś nie można powiedzieć, że polskie złoża gazu łupkowego zostały rzetelnie zbadane a ich potencjał wykorzystany. Polska jest co najwyżej na początku tej drogi” – mówi Michał Wróblewski, Starszy Menedżer w Dziale Doradztwa Podatkowego, członek Zespołu Energii i Zasobów Naturalnych w Deloitte.

To co różni USA i Europę to również system prawny. Ten amerykański zakłada, że właściciel ziemi jest jednocześnie właścicielem tego, co znajduje się pod powierzchnią i może zbywać do tego prawo. To spowodowało, że w Stanach Zjednoczonych wiercenia odbywały się szybciej niż w krajach, w których prawa górnicze są kontrolowane przez rządy.


(Deloitte)