W ocenie firmy, na zbliżającym się szczycie klimatycznym ONZ w Warszawie nie należy spodziewać się przełomu, co do globalnego porozumienia o ograniczeniu emisji. Pewne rzeczy jednak mogą zostać przesądzone, bo jak nie będzie widać pewnego wysiłku stron na rzecz zbliżenia stanowisk, to szanse na zawarcie porozumienia w 2015 r. w Paryżu będą znacznie mniejsze - oceniła Katarzyna Kłaczyńska z działu prawnego EY.
Amerykanie mają złe doświadczenia z wyznaczaniem sobie sztywnych celów z czasów, gdy chcieli ograniczyć emisję tlenków azotu i siarki - ocenił menedżer z Grupy Energetycznej w EY Stanisław Poręba. Efektem było m.in. bankructwo Kalifornii - dodał. "Chcą uniknąć zobowiązań, które potem mogą ich zmusić do nieracjonalnych działań" - stwierdził Poręba, tłumacząc amerykańskie stanowisko w negocjacjach globalnego porozumienia klimatycznego.
Ocenił, że amerykańska polityka klimatyczna wydaje się skuteczniejsza od europejskiej. Wskazał m.in., że w latach 90. USA, jako paliwo przejściowe do niskoemisyjnej gospodarki wskazały gaz, mimo że nawet w samych Stanach uważano to za nierealne. Dziś ten cel jest osiągany - podkreślił Poręba.
Jego zdaniem, UE wyznaczając sobie cele klimatyczne zbyt mocno wierzyła, że rozwój technologii pozwoli je osiągnąć bez większych problemów. Bardziej racjonalnym działaniem wydaje się system handlu emisjami ETS, który pozwala na pewne racjonalizowanie zachowań - dodał Poręba.
Walki ze zmianami klimatu nie da się oderwać od polityki gospodarczej, pytanie brzmi, jakim kosztem ma się ona odbywać - zauważył Partner w Grupie Energetycznej EY Jarosław Wajer. Jak dodał, kraje UE różnią się znacznie strukturą przemysłu, poziomem rozwoju czy kosztami pozyskiwania surowców, dlatego unijne zobowiązania klimatyczne mają różny wpływ na gospodarki poszczególnych krajów.
"Polska energetyka oparta na węglu oraz przemysł ciężki ponoszą dużo wyższe koszty niż kraje, które w dużej mierze oparły się na usługach. Nasi politycy powinni zadbać, by koszty polityki klimatycznej były rozłożone z uwzględnieniem m.in. poziomu rozwoju gospodarczego" - ocenił Wajer.
Zwrócił uwagę, że firmy energetyczne nie są z góry przeciwne ograniczeniom emisji, jednak domagają się przewidywalności, zapewnienia sobie stabilnych warunków działania. Jak podkreślił Wajer, wiele europejskich koncernów 20 lat temu uwierzyło w zapewnienia polityków, że dzięki polityce klimatycznej gaz będzie bardziej opłacalnym źródłem energii niż węgiel. Tymczasem dziś okazuje się, że rynkowa cena uprawnień do emisji jest tak niska, iż nie równoważy wyższych kosztów gazu - dodał.
EY uważa, że jednym z najważniejszych tematów COP może być kwestia przystępowania państw do II okresu Protokołu z Kioto, obejmującego lata 2012-2020. Przystąpienie poprzez przyjęcie wiążących celów klimatycznych na ten okres zadeklarowała dotychczas UE oraz Islandia, Szwajcaria, Ukraina, Monako, Norwegia, Lichtenstein i Białoruś. EY przypomina, że wycofała się z tego Kanada, a Australia - która początkowo zamierzała przyjąć własne cele - jest w trakcie rewizji swojej polityki.