Zgodnie z art. 417 kodeksu cywilnego za szkodę wyrządzoną przez zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa. Nie wydanie rozporządzenia w sprawie sposobu obliczenia kwoty różnicy ceny oraz sposobu wyznaczania cen odniesienia można uznać właśnie za takie zaniechanie, przez które przedsiębiorcy wciąż płacą wyższe rachunki za energię, mimo że od 1 stycznia obowiązuje tzw. ustawa prądowa. Dostawcy energii twierdzą bowiem, że bez rozporządzenia nie ma mowy o zamrożeniu cen na poziomie tych z czerwca 2018 r. Tymczasem od końca maja mówi się już wprost o „odmrażaniu” cen energii. Tyle, że dla firm ceny te nigdy nie zostały zamrożone. Liczący na ustawę, a poszkodowani przez brak rozporządzenia, mogą więc wystąpić na drogą sądową, domagając się odszkodowania.
Czytaj również: Rząd finalizuje prace nad rekompensatami dla 300 firm energochłonnych >>
Skarb Państwa musi liczyć się z procesami
Łukasz Jankowski, radca prawny, partner kierujący praktyką prawa energetycznego w kancelarii Wierzbowski Eversheds Sutherland, nie ma wątpliwości, że Skarb Państwa powinien uwzględnić potencjalne roszczenia, z jakimi mogą wystąpić nie tylko firmy energetyczne, ale i przedsiębiorcy nabywający energię elektryczną, którzy ponieśli realne straty np. na skutek zaniechania legislacyjnego, do jakiego doszło przez niewydanie rozporządzenia przez ministra energii.
Jan Sakławski, radca prawny z Kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy, potwierdza, że minister energii w sposób ewidentny dopuścił się zaniechania legislacyjnego nie wydając rozporządzenia, co może tworzyć podstawy do zgłaszania przez odbiorców roszczeń. - Z pewnością warte rozważenia będzie pociągnięcie Skarbu Państwa do odpowiedzialności za brak rozporządzenia, ale na jakich zasadach i w jakim wymiarze nie da się na razie stwierdzić ‒ mówi mec. Jan Sakławski. Wciąż bowiem nie zakończył się dialog z KE, więc nie wiadomo, jakie finalnie rozwiązania znajdą się w kolejnej nowelizacji ustawy prądowej. Nie ma jeszcze jej projektu, choć wiadomo, że ma obowiązywać od 1 lipca 2018 r.
Dlaczego dostawcy energii odmawiają obniżki cen
Ostatnio odmowę obniżenia stawek otrzymała jedna z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych. Zakład energetyczny napisał je, że zmiana warunków ze skutkiem od 1 stycznia 2019 r. nastąpi najpóźniej w ciągu dni od daty wejścia w życie przepisów wydanych na podstawie art. 7 ust. 2 (tj. rozporządzenia ministra energii w sprawie sposobu obliczenia kwoty różnicy ceny). Rozporządzenie określi m.in. sposób wyznaczania obowiązujących 30 czerwca 2018 r. cen i stawek opłat za energię elektryczną. O przyjętych rozwiązaniach poinformujemy w najbliższym możliwym terminie ‒ poinformował spółdzielnię dostawca energii elektrycznej.
Póki więc nie ma rozporządzenia, dostawca nie jest w stanie określić stawek, a rozporządzenia nie ma, bo zastrzeżenia do ustawy prądowej ma Komisja Europejska. ‒ Minister Energii nie wydał rozporządzenia, ponieważ zapewne już wie, że musi raz jeszcze znowelizować ustawę i nie ma sensu wydawać rozporządzenia, które i tak będzie musiał zaraz dostosowywać do nowego brzmienia samej ustawy. W tej sytuacji obowiązek obniżenia cen jeszcze się nie zaktualizował, więc odbiorcy muszą płacić stare stawki za energię elektryczną ‒ podkreśla mec. Jan Sakławski.
Stan gry na 5 czerwca
Tyle, że nawet, gdyby rozporządzenie się pojawił, to nie oznacza, że nastąpią zmiany stawek. Z komunikatu opublikowanego przez resort 29 maja wynika, że nowa ustawa prądowa będzie oparta na koncepcji tzw. usługi powszechnej, realizowanej przez przedsiębiorstwa obrotu w zamian za odpowiednie wynagrodzenie. Jej beneficjentami będą jednak tylko gospodarstwa domowe, jednostki sektora finansów publicznych, szpitale, mikro i małe przedsiębiorstwa, czyli zatrudniające do 50 pracowników lub z przychodami maksimum 10 mln euro przez dwa lata. Dla średnich i dużych przedsiębiorstw dostępna będzie jedynie dopłata do zużytej kilowatogodziny energii elektrycznej w ramach pomocy de minimis. Tyle, że zgodnie z przepisami unijnymi wartość takiej pomocy dla jednego przedsiębiorcy nie może przekraczać 200 tys. euro (ok. 850 tys. zł) w ciągu trzech lat kalendarzowych. – Z tego wynika, że parasol gwarancji ceny zostanie jednak ograniczony w drugiej połowie roku, i o ile w pierwszej gwarancja obejmowała wszystkich odbiorców, o tyle w drugiej nie - ocenia mec. Sakławski.
W efekcie może się okazać, że część firm nie skorzysta z pomocy rządu. W praktyce oznacza to, że ceny energii będą rosły. Co więcej według Konfederacji Lewiatan nowa ustawa prądowa może spowodować, że klient biznesowy zapłaci więcej, niż wynika z pierwotnie zawartej umowy na 2019 rok. - Istnienie dwóch różnych reżimów prawnych w 2019 roku w zakresie rekompensat z tytułu wzrostu cen energii, sposobu ich kalkulacji i rozliczenia, może doprowadzić do paraliżu instytucji odpowiedzialnych za nadzór nad realizacją ustawy. Skutkiem będzie wzrost kosztów u sprzedawców, które będą musieli pokryć klienci – ostrzega Daria Kulczycka, dyrektorka departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan.
Pozostanie pytanie, czy część firm odważy się i pójdzie do sądu po odszkodowanie. – Będą musiały policzyć, czy im się to opłaca, a sprawy sądowe są kosztowne i długotrwałe – podsumowuje Łukasz Jankowski. Z pewnością o pozwaniu Skarbu Państw myślą już władze miast.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.