Kiedy w latach 50. ubiegłego wieku miasta zaczynały się rozrastać, mieszkało w nich ok. 30 procent ludności świata – teraz, w ciągu najbliższych trzech dekad, liczba ta ma zwiększyć się do rekordowych 70 procent. To wymogło zmianę myślenia o metropoliach. Ostatnie dziesięciolecia sprawiły bowiem, że miasta przestały być „dla ludzi” – dzielnice przecięły szerokie arterie, a niegdyś wspólne przestrzenie skomercjalizowano lub zaczęto grodzić. Jednocześnie powstał podział na sypialniane obrzeża i usługowo-przemysłowe centra miast – puste po zachodzie słońca.
Dziś, gdy dąży się do zatrzymania „rozlewania się” miast, a jednocześnie przybywa mieszkańców, nieuniknione jest ponowne zagęszczanie centrów. Te na powrót muszą stać się wygodne i dostępne dla mieszkańców. Konieczne staje się więc planowanie przestrzeni wielofunkcyjnej.
Mieszkańcy miast postrzegają już w ten sposób swoje najbliższe otoczenie. Konkretnie – własne mieszkania. Popularność mniejszych metraży w ofercie deweloperów i ciaśniej budowane osiedla – to sprawiło, że mieszkańcy (a także projektanci) mieszczą więcej funkcji w ramach jednej przestrzeni.
- Dziś jeden pokój może łączyć funkcje dwóch lub trzech, a w niektórych przypadkach mamy nawet możliwość częściowej modyfikacji układu mieszkania. To zasługa nowoczesnych technologii, a także zmiany myślenia o przestrzeni, która zmienia się wraz z mieszkańcami, ich trybem życia lub nawet porą dnia – mówi Magdalena Dymek z firmy Häfele. – Można powiedzieć, że nowoczesna przestrzeń – zarówno w małej, jak i dużej skali – nie jest statyczna, ale wciąż pracuje.
Zdaniem zwolenników tzw. „nowego urbanizmu”, to od mieszkańców zależy, jak będzie wyglądało ich najbliższe otoczenie i czy będzie odpowiadało konkretnym potrzebom.
Architekci i urbaniści przyznają, że wartością nowej architektury nie jest to, jaka jest sama w sobie, ale co daje miastu. Dlatego też daje się zauważyć pewien trend - w miastach powstają kolejne przykłady tzw. otwartej architektury. Miejsca, które swoją wielofunkcyjnością i różnorodnością przyciągają całe rzesze mieszkańców.
- Pomyślmy o budynku, w którym obok pomieszczeń biurowych i siedzib firm znajdują się centra kultury, restauracje lub inne miejsca spotkań społeczności. Dzięki rozwiązaniom, takim jak elektroniczne systemy kontroli dostępu, mogą one funkcjonować obok siebie, a ludzie cieszą się swobodnym ruchem po obiekcie – tłumaczy Magdalena Dymek. – Zamiast odizolowanych gmachów, mamy obiekty wspólne, w których dostęp do niektórych obszarów jest objęty autoryzacją.
Takie „otwarte” budynki są już faktem. Za przykład może posłużyć gmach opery w Oslo, której dach w kształcie rampy służy spacerowiczom, rowerzystom i osobom, które chcą usiąść i odpocząć. Podobne rozwiązanie zastosowano w Katowicach, gdzie trawa pokrywa dach Międzynarodowego Centrum Kongresowego, skąd mieszkańcy mogą podziwiać panoramę miasta.
- Standardem nowych mieszkań w Polsce stają się systemy smart home. Te najnowocześniejsze są bezprzewodowe, dyskretne, proste w instalacji i energooszczędne. Informują o zdarzeniach takich, jak wtargnięcie do mieszkania, zalanie, zadymienie, pożar i wiele innych – mówi Rafał Ciszewski, menedżer ds. obsługi klienta biznesowego i rynku deweloperskiego FIBARO. – To obecnie najskuteczniejszy i najbardziej przyjazny sposób na ochronę nieruchomości.
Wielofunkcyjne, otwarte i przyjazne. Czy taki będzie niebawem obraz większości polskich miast? Wszystko wskazuje na to, że proces nowej urbanizacji już trwa, a jego wpływ na przestrzeń będzie coraz lepiej widoczny.
Źródło: Häfele