Za uchwałą w sprawie programu refundacji in vitro było 35 radnych, przeciw 23. Radna PO Gabriela Szustek mówiła w imieniu wnioskodawców, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niepłodność za jedną z najbardziej niepokojących chorób społecznych naszego wieku.

Przypomniała, że decyzją resortu zdrowia w połowie zeszłego roku zakończony został - wprowadzony jeszcze w 2013 roku przez rząd Donalda Tuska - ogólnopolski program refundacji in vitro.

- Dlatego radni Warszawy, członkowie klubu PO zgłosili projekt programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dofinansowany ze środków samorządu. Jednocześnie deklarujemy, że jesteśmy gotowi kontynuować ten projekt w przyszłości - powiedziała radna PO.

Dodała, że program został napisany we współpracy z profesorem Sławomirem Wołczyńskim, który - jak powiedziała radna - od wielu lat zajmuje się diagnostyką i leczeniem niepłodności oraz jest członkiem polskich i zagranicznych towarzystw naukowych.

 [-OFERTA_HTML-]

 

Szustek podkreśliła, że program został pozytywnie zaopiniowany przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji - państwową jednostkę nadzorowaną przez ministra zdrowia.

Zachęcała do głosowania za uchwałą, tak by program mógł wejść w życie jeszcze jesienią 2017 roku.

W imieniu klubu PiS wystąpi Rafał Dorosiński, który ocenił, że program refundacji pozbawiony jest podstaw prawnych, co - jak powiedział - może skończyć się stwierdzeniem nieważności przez organ nadzorczy, czyli wojewodę.

Przekonywał, że zgodnie z przepisami celem programu powinna być poprawa stanu zdrowia osób w nim uczestniczących.

- Procedura in vitro nie jest procedurą, która w jakikolwiek sposób leczy, nie prowadzi do poprawy stanu zdrowia - taką opinię wyraził między innymi Sąd Najwyższy w opinii do Sejmu - powiedział Dorosiński.

- Celem zapłodnienia in vitro nie jest wyleczenie niepłodności, ale doprowadzenie do poczęcia dziecka. Z tych powodów należy uznać, że projekt ten jest pozbawiony podstaw prawnych - dodał.

Radny PiS powiedział, że w 2015 roku na świat w Warszawie przyszło 35 546 dzieci, natomiast - jak powiedział - zgodnie z szacunkami zawartymi w uzasadnieniu uchwały na świat ma przyjść około 160 dzieci w ciągu roku.

Przekonywał, że wiele osób przyjmuje milczące założenie, że sam fakt, że jakaś metoda jest technicznie wykonalna, ma oznaczać, że ta metoda jest moralnie słuszna i dobra i że należy z niej korzystać.
- Sam fakt, że coś jest wykonalne, sam fakt, coś można zrobić, nie oznacza jeszcze, że takiego działania należy się podjąć - przekonywał radny PiS.

Mówił, że jednym z powodów przemawiających przeciw stosowaniu in vitro jest fakt, że "z tą procedurą łączy się konieczność powoływania do życia istot ludzkich, którym nie daje się szansy narodzenia". Jak mówił, z danych resortu zdrowia wynika, że w wyniku rządowego programu leczenia niepłodności za lata 2013-2016 "utworzono" ponad 67 tysięcy zarodków.
- Z czego do organizmu kobiet przeniesiono zaledwie 52 tysiące, z tego potwierdzono 12 967 ciąż, z których urodziło się tylko 7 tysiąca 7 dzieci - powiedział radny PiS.

Przekonywał przy tym, że "niewątpliwie jest faktem biologicznym, że zarodek jest początkiem ludzkiego życia, a faktem jest, że życie zaczyna się w momencie poczęcia".

Przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska powiedziała, że samorząd ma prawo tworzyć programy zdrowotne, a ten w sprawie refundacji in vitro został pozytywnie oceniony przez rządową agencję.

Jako pierwsza miejski program refundacji in vitro wprowadziła w 2012 roku Częstochowa. Obecnie podobne projekty realizują Łódź, Sosnowiec, a od wakacji także Poznań.

 [-DOKUMENT_HTML-]

W poniedziałek 5 czerwca 2017 roku na sesji gdańscy radni ponownie przyjęli program zakładający dofinansowanie zabiegów in vitro. Poprzednią uchwałę w tej sprawie - przyjętą w lutym 2017 - unieważnił wojewoda pomorski Dariusz Drelich (PiS).

Swą decyzję wojewoda uzasadniał brakiem opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji do miejskiego programu. Nowy program opinię AOTMiT uzyskał i jest ona pozytywna. (pap)