Wiceminister odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytanie grupy posłów Solidarnej Polski o działania rządu na rzecz poprawy systemu ratownictwa medycznego. Przedstawiciel pytających Arkadiusz Mularczyk przypomniał ostatnie medialne doniesienia m.in. o śmierci 2,5-latki z okolic Skierniewic na skutek nieudzielenia jej na czas pomocy medycznej. Według Mularczyka to skutek " wadliwego funkcjonowania systemu ratownictwa medycznego, w którym dochodzi do wielu dramatycznych zdarzeń" m.in. z powodu braku odpowiedniego finansowania.
Radziewicz-Winnicki podkreślił, że "śmierć każdego człowieka jest tragedią niezależnie od jego wieku, szczególnie, gdy wydaje się, że można było tego uniknąć". Zaznaczył jednak, że nagłośnione ostatnio przez media przypadki są przedmiotem dokładnej analizy i kontroli resortu zdrowia, ponieważ trzeba odróżnić błędy funkcjonowania systemu od błędów ludzkich.
Jak poinformował, ze wstępnych wyników analiz w przypadku śmierci 2,5-latki można powiedzieć, że doszło do błędów ludzkich, a nie błędów systemowych i nie dotyczy to systemu ratownictwa medycznego, ale funkcjonowania systemu nocnej i świątecznej opieki lekarskiej. Dodał, że "lekarze nie byli w pracy wtedy, gdy powinni tam być".
Zwrócił uwagę, że "system ratownictwa medycznego nie może być obwiniany i ganiony z powodu incydentalnych błędów ludzkich". Zapewnił, że wbrew temu, co donoszą media, system ten funkcjonuje na wysokim poziomie i spełnia europejskie standardy. Dodał, że "system wymaga ciągłego doskonalenia, ale jakość udzielanych świadczeń jest wysoka i wymaga uznania". Zaznaczył, że "nie można postrzegać negatywnie całego systemu poprzez jednostkowe wypadki, które są naganne i zostaną wyjaśnione przez ministra zdrowia". Przypomniał, że ratownicy biorą udział w ponad 3 milionach interwencji rocznie.
Wiceminister poinformował, że resort zwrócił uwagę na konieczność szkolenia dyspozytorów oraz stworzenie algorytmu przyjmowania zgłoszeń. Dodał, że nad takim algorytmem pracuje specjalny zespół niedawno powołany w ministerstwie we współpracy z Fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Na początku marca media informowały o sprawie 2,5-letniej dziewczynki z okolic Skierniewic, która trafiła w stanie krytycznym do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi; karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem. Wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. Dziecko zmarło po tym, jak trafiło do szpitala dopiero po ponad 7 godzinach od pierwszego zgłoszenia na pogotowie.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz spotykał się w tej sprawie m.in. z konsultantami krajowymi ds. pediatrii, medycyny ratowniczej i medycyny rodzinnej i zapowiedział systemowe zmiany w funkcjonowaniu nocnej i świątecznej opieki lekarskiej dotyczące najmłodszych pacjentów, m.in. odrębne kontraktowanie tej opieki dla dzieci.
Ponadto na wspólnej konferencji z szefem fundacji WOŚP Jerzym Owsiakiem minister zapowiedział m.in. szkolenia dla dyspozytorów pogotowia oraz opracowanie specjalnych zasad przyjmowania przez nich zgłoszeń.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka prowadzi prokuratura w Skierniewicach. Łódzki NFZ rozwiązał umowę z placówką świadczącą nocną i świąteczną opiekę medyczną w Skierniewicach. Według NFZ kontrola placówki wykazała "rażące nieprawidłowości", stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów. Ustalono m.in., że krytycznego dnia był w niej jeden, zamiast trzech lekarzy.