Czyli na kierunek, który spotykał się ostrą krytyką, gdy chciał go realizować poprzedni rząd - zwłaszcza zaś minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Fala oburzenia spływała na ówczesnego ministra, zwłaszcza, gdy straszył konsekwencjami, w tym finansowymi, uczelnie i instytuty, z których działalnością było mu mocno nie po drodze. Tak było choćby w przypadku Strajku Kobiet, gdy minister napomknął, że instytucje, które wzięły udział w protestach, poniosą konsekwencje finansowe. Ten sam argument pojawił się też w sporze dotyczącym wypowiedzi prof. Barbary Engelking na temat ratowania Żydów.

 

Studenci protestują przeciwko zakazowi aborcji - minister zapowiada wyciągnięcie wniosków>>

Pluralizm ważny, ale nie taki - MEiN ma swobodę przy decydowaniu o zwiększeniu subwencji>>

 

Pomiędzy niezależnością a samowolą

Obowiązujące przepisy nie pozwalały jednak ministrowi na pełną kontrolę nad grantami i finansowaniem uczelni, co akurat w tym wypadku miało dobre strony. Złe pokazały problemy z dotacjami, jakich udzielało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, w tym nagłośnionej medialnie decyzji o przyznaniu 55 mln zł spółce o minimalnym kapitale zakładowym, założonej na 10 dni przed ostatecznym terminem składania wniosków. Przypadki te były na tyle jaskrawe, że kontrolę w sprawie wydatkowania funduszy postanowił przeprowadzić Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

Sprawdź też w LEX: Jak prowadzić ewidencję kosztów dla celów ulgi B+R oraz rozliczenia dofinansowania NCBR? >

 

Nowy rząd chce ten problem rozwiązać - w pierwszej kolejności przekazał nadzór nad NCBR ministrowi nauki. Kolejna nowela ma natomiast pójść o krok dalej - minister będzie miał możliwość bezpośredniego wyboru członków rady Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, spośród osób reprezentujących środowiska naukowe, gospodarcze i finansowe. Zyska też uprawnienie do odwoływania jej dyrektora przed upływem kadencji. Zmiany obejmą również Narodową Agencję Wymiany Akademickiej (NAWA): zgodnie z nowym brzmieniem art. 6 ust. 1 Dyrektora NAWA będzie powoływał i odwoływał minister.

 

Lepsza kontrola nad inwestycjami

Zmianie ulegnie również sposób zarządzania majątkiem NCBR - również w kierunku rozszerzenia uprawnień ministra w tym zakresie.  Podobna tendencja przebija z założeń do projektu zmian ustawy o Polskiej Akademii Nauk. Po pierwsze nadzór nad PAN przechodzi na ministra nauki - uchwalenie statutu PAN oraz jego zmiana przez Zgromadzenie Ogólne PAN będą wymagały wcześniejszego zatwierdzenia przez ministra. Będzie mógł on również uchwalić uchwałę organów PAN niedotyczącą prowadzenia badań naukowych i prac rozwojowych w przypadku stwierdzenia jej niezgodności z przepisami ustawy lub statutem PAN.

 

Minister nauki, po zasięgnięciu opinii premiera, będzie powoływał Kanclerza PAN, a także (z własnej inicjatywy albo na wniosek Prezesa PAN) odwoływał go z funkcji "jeżeli audyt zewnętrzny lub państwowe organy kontroli stwierdzą naruszenie prawa przez Kanclerza" . Prezes PAN będzie zlecał raz na dwa lata przeprowadzenie audytu zewnętrznego działalności Kancelarii PAN, która sprawuje obsługę administracyjną PAN. Istotna zmiana będzie dotyczyć majątku: dyrektor instytutu naukowego na dokonanie czynności prawnych dotyczących składników aktywów trwałych instytutu, w zakresie komercjalizacji wyników badań naukowych, prac rozwojowych oraz know-how związanego z tymi wynikami, będzie musiał uzyskać – obok zgody Prezydium PAN – zgodę ministra, a nie, jak dotąd, prezesa.

 

Jak podkreślał wiceminister nauki Maciej Gdula, zmiana jest potrzebna, bo nadzór premiera nad PAN się nie sprawdza. Jego zdaniem takie rozwiązanie ma - jak powiedział - "skrócić drogi administracyjne, wprowadzić realną, silniejszą współpracę między PAN a ministerstwem”, co - jak podkreślił - Akademii "wyjdzie na zdrowie".  - Chodzi tylko o to, żeby mieć wgląd w działanie instytutów, a nie, żeby je kontrolować - zaznaczył wiceminister. Zupełnie inaczej ocenia to prof. Marek Konarzewski, prezes PAN, który uważa, że w zmianie chodzi o przejęcie majątku PAN i "wprowadzenie niewspółmiernego do rzeczywistych potrzeb nadzoru nad jej finansami i nieruchomościami”. Wśród nich prof. Konarzewski wymienił m.in. pomysł, by kanclerz Akademii był powoływany przez ministra jedynie po zaciągnięciu opinii prezesa PAN.

 

Skutecznie nie znaczy bezpiecznie

- Widząc kierunek tych zmian, odczuwam pewien niepokój - mówi serwisowi Prawo.pl prof. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. - Doświadczenia ostatnich lat pokazują, jak władza polityczna może naginać przepisy dla realizacji własnych celów, dlatego jestem zwolennikiem rozwiązań, w których takie uprawnienia nadzorcze ceduje się na organy kolegialne, bo to zmniejsza ryzyko nadużyć, choć oczywiście często kosztem skuteczności, czy też szybkości podejmowania decyzji. Uważam jednak, że jest to mniejsze ryzyko niż oddanie zbyt dużej władzy w ręce jednego podmiotu i to w dodatku z politycznego nadania, realizującego swoje cele lub cele swojej partii - wskazuje.

 

Podobnego zdania jest prof. Grzegorz Wierczyński z Uniwersytetu Gdańskiego. Wskazuje on, że rząd faktycznie ma problem z rozwiązaniem problemów Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, bo jeżeli chce skrócić kadencję obecnych władz, to albo musi uchwalić nowe przepisy, albo zignorować obecne. - Niemniej, choć rozumiem  z czego wynikają (bo skala nadużyć w NCBiR za poprzedniego rządu jest wstrząsająca), nie jestem zwolennikiem tych propozycji. Uważam, że jeżeli skracamy kadencję dyrektora NCBR z tego powodu, że wybierał go polityk, to nie powinno być tak, że kolejnego również wybierze polityk tylko z przeciwnej opcji. Powinna go wyłaniać w drodze otwartego konkursu jakaś instytucja samorządowa np. komitety naukowe PAN, bo są one wyłonione w sposób demokratyczny. Taka nowela, jaką proponuje rząd, w tym zakresie nie ma większego sensu i stanowi furtkę do upolityczniania nauki - nawet jeżeli nie skorzysta z niej obecny rząd, to nie może zagwarantować, że nie zrobią tego jego następcy - podsumowuje.

Sprawdź też w LEX: Czy dotacja z NCBR podlega opodatkowaniu? >