„Myśl jak sąd” – powtarza Iain Morley w swoim bestsellerowym poradniku dla prawników „Adwokat Diabła. Krótki traktat o tym jak być naprawę dobrym w sądzie”. W tym zaleceniu jest jednak pułapka dla młodych prawników. Aby jej uniknąć trzeba koniecznie odróżnić „myślenie jak sąd” od „działania jak sąd” (należy zawsze robić pierwsze i nigdy nie robić drugiego), a także dobrze rozumieć swoją odpowiedzialność wobec klienta.
Przeczytaj także: Staroń: trzeba być lubianym, aby wygrać
„Myśleć jak sąd” to umieć ocenić wszystko z perspektywy sądu. Sąd nie zna sprawy od początku, bo nie ma czegoś takiego jak początek sprawy. Trzeba więc umieć spojrzeć na sprawę z punktu widzenia osoby, która zna ją wyłącznie z akt. W ten sposób, będziemy mogli wychwycić wszystkie kwestie, z powodu których możemy przegrać sprawę, aby przejść do działania, czyli znaleźć sposób, w jaki wszystkie te kwestie odeprzeć lub obejść.
Myślenie jak sąd trzeba ćwiczyć. Trzeba starać się wejść w inną perspektywę, także tę niekorzystną. Zadawać pytanie „Co byś zrobił gdybyś był na miejscu sądu?” , odpowiadać na nie i wracać myślami na swoje miejsce i zadawać sobie kolejne pytanie: „To co teraz byś zrobił?”
Przeczytaj także: Praktycznie o przesłuchiwaniu świadków własnych i strony przeciwnej
Jeśli natomiast po dokonaniu oceny wszystkiego z perspektywy sądu, powiedzielibyśmy klientowi, że ma przegraną sprawę, oznaczałoby, to że „działamy jak sąd”, bo wydajemy wyrok, zanim w ogóle podjęliśmy próbę, znalezienia rozwiązania. Klienci niebyt lubią, kiedy jedyne rozwiązanie jakie widzi prawnik, polega na tym, aby klient zrezygnował ze swojej sprawy.
W sprawach gospodarczych taka rekomendacja byłaby zresztą nieodpowiedzialna, bo sytuacje, w których sprawa jest z góry przegrana praktycznie się nie zdarzają. Klient zawsze ma swoje racje. Proces sądowy w sprawie gospodarczej można porównać do choinki bożonarodzeniowej, na której wiszą czerwone i niebieskie bombki. Zadanie sędziego polega na orzeczeniu czy choinka jest bardziej czerwona czy niebieska. Bardzo trudno to z góry przesądzić. Miałem sprawy, które klienci uważali za przegrane i które udało mi się wygrać. To nauczyło mnie, że nie ma przegranych spraw.
Przeczytaj także: Wyrok sądu ze skutkiem natychmiastowego przyjęcia na aplikację specjalistyczną
Jest jeszcze jedna pułapka, w którą mogą wpaść młodzi prawnicy chcący „myśleć jak sąd”. Mogą oni uznać że „myśleć jak sąd” to to samo co „nie utożsamiać się ze sprawą”, nie podchodzić do niej osobiście i że tak właśnie postępuje profesjonalny prawnik. Jestem innego zdania. Uważam, że prawnik powinien szukać rozwiązań z takim zaangażowaniem, jakby sam był własnym klientem. Czyli zawsze powinien sobie zadawać pytanie: czy gdyby to był mój problem, to byłbym jako swój klient zadowolony z rozwiązania, które proponujesz jako prawnik.
Nie oznacza to jednak, że trzeba myśleć jak klient, czyli osoba, która nie zna prawa i nie rozumie wszystkich aspektów sprawy od strony prawa materialnego i procesowego. To… kolejna pułapka:)
Mec. Piotr Staroń, Partner Zarządzający z kancelarii Staroń & Partners