Na początek odrobina historii. Ponura rzeczywistość PRL-u spowodowała, że zjawisko korupcji bardzo mocno zakorzeniło się w świadomości Polaków. Każdy z nas z pewnością nieraz słyszał opowieści na temat tego, jak coś załatwiono dzięki ,,daniu w łapę”. Świecące pustkami sklepowe półki sprawiały, że ten, kto miał dostęp do deficytowych w tym czasie towarów, otwierał sobie furtkę do szybkiego i bezstresowego załatwienia własnych interesów. Zdobycie cegły na budowę domu niejednokrotnie związane było z koniecznością zaopatrzenia się w kilka butelek wódki i trzydniowego ,,tankowania” w towarzystwie kierownika cegielni. Widok białej koperty ,,z wkładką” czy trudno dostępnych czekoladek w magiczny niemalże sposób sprawiał, że nagle urzędnicy stawali się milsi, a lekarze z większą troską podchodzili do pacjentów. Do dzisiaj pokolenie naszych dziadków żyje w przeświadczeniu, że brak upominku dla personelu w szpitalu, jest równoznaczny ze skazaniem się na nieżyczliwe traktowanie. Nasi rodzice z pewnością również mogliby wiele powiedzieć na ten temat. Tak było w czasach słusznie minionego ustroju.
A jak to wygląda obecnie? Chciałoby się napisać, że naszego kraju problem korupcji nie dotyczy. Niestety, delikatnie mówiąc, jest nie najlepiej.
Wyniki rzetelnych badań jednoznacznie wskazują na fakt, że Polska należy do grupy państw Unii Europejskiej, w których zagrożenie korupcją jest największe. Coroczny raport opracowywany przez Heritage Foundation oraz ,,Wall Street Journal” pokazuje, że nasz kraj w dalszym ciągu ma spory problem z łapówkarstwem. Według raportu OLAF z 2013 roku, około 19-23% przetargów w Polsce mogło być ustawionych. Wypadamy co prawda dużo lepiej niż Hiszpania czy Litwa, gdzie odsetek ten sięga 40%, ale we Francji jest to tylko 3%, a w Holandii zaledwie 1%.
W listopadzie ubiegłego roku cały kraj obiegła informacja o wykryciu ogromnej afery korupcyjnej przez CBA, którą nazwano nawet ,,największą aferą korupcyjną w historii Polski”. Lawinowo rosła liczba podejrzanych w związku ze sprawą. Uderzający jest zwłaszcza fakt, że wśród zatrzymanych były osoby pełniące funkcje publiczne w ważnych ministerstwach. Obala to często powtarzaną tezę, że zjawisko korupcji dotyczy jedynie drobnych, prowincjonalnych urzędników.
Przykładów takich, jak opisanych powyżej, jest oczywiście dużo więcej. Wszystkie mają jednak wspólny mianownik- problem z korupcją w naszym kraju ciągle jest spory. Dlatego potrzeba właśnie takich inicjatyw, jak ,,Dzień bez Łapówki”. Może one będą w stanie trafić do świadomości obywateli i wyrobić w nich przekonanie, że mają wpływ na rzeczywistość, w jakiej żyją.
Wszyscy pragniemy żyć w uczciwym, zdrowym kraju. Przedstawiciele Stowarzyszenia Normalne Państwo zwracają uwagę na fakt, że stopniowo przyzwolenie na dawanie i branie łapówek jest w społeczeństwie coraz mniejsze. Wiele spraw w dalszym ciągu załatwianych jest jednak ,,pod stołem”. Obywatel musi mieć świadomość tego, że dając ,,kopertę” destrukcyjnie wpływa na funkcjonowanie służby zdrowia, administracji publicznej czy na stan gospodarki. W przeciwnym razie hasło ,,Nie daję, nie biorę łapówek” pozostanie jedynie pustym sloganem.
Więcej informacji o akcji i działalności stowarzyszenia: http://niedajelapowek.pl/
Krzysztof Surdej
,,Nie daję, nie biorę łapówek” - utopijne marzenie czy realna perspektywa?
Przytoczone w tytule hasło akcji, organizowanej każdego roku przez obywatelski ruch Normalne Państwo, z pewnością może poruszyć sumienie niejednego obywatela naszego kraju. ,,Dzień bez Łapówki, przypadający na 23 lutego, jest jednym z jej głównych elementów. Statystyki są nieubłagane- łapówkarze w Polsce mają się bardzo dobrze. Czy jest szansa, aby cokolwiek w tej kwestii zmieniło się na lepsze?