36-letni Kotleba stoi na czele ugrupowania o nazwie Partia Ludowa Nasza Słowacja (LS Nasze Slovensko), które w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2012 roku zdobyło tylko nieco ponad 1,5 proc. głosów. W sobotę pokonał dotychczasowego szefa władz wojewódzkich Vladimira Mańkę z rządzącej socjaldemokratycznej partii Smer przy frekwencji wyborczej 25 proc. czyli wyraźnie wyższej niż ogólnopaństwowa średnia dla wyborów tego szczebla.
Z powodu swych publicznych enuncjacji Kotleba był kilkakrotnie pociągany do odpowiedzialności sądowej, ale za każdym razem postępowanie umarzano z braku dowodów winy. Ścigano go m.in. za to, że w 2009 roku podczas obchodów 70-lecia powstania prohitlerowskiego państwa słowackiego wzniósł okrzyk "Na straż!", będący w tym państwie oficjalnym pozdrowieniem, oraz za to, że startując w tym samym roku w poprzednich wyborach na szefa władz kraju bańskobystrzyckiego, obiecywał w propagandowej ulotce zlikwidowanie "niesprawiedliwego uprzywilejowywania nie tylko cygańskich pasożytów".
Już wyjście Kotleby z pierwszej tury dwa tygodnie temu wzburzyło słowacką scenę polityczną, a jego ostateczny sukces dodatkowo rozgrzał temperaturę międzypartyjnych polemik. "Znaczna część głosów, jakie dostał pan Kotleba, była głosami słowackiej prawicy. Prawicy, która powiedziała sobie, że Antychryst, Szatan, Hitler, Mussolini są lepsi niż Smer" - oświadczył premier i zarazem przywódca Smeru Robert Fico.
Reagując na jego słowa, jeden z liderów parlamentarnej prawicowej opozycji Pavol Freszo powiedział: "Winę za to ponoszą wszystkie partie demokratyczne. Powinny teraz połączyć siły dla stawienia czoła ekstremizmowi".
Słowacja dzieli się na 8 krajów, których samorządowe władze mają dość ograniczone kompetencje odpowiadając m.in. za szkoły średnie, mniejsze szpitale, muzea i teatry oraz utrzymanie dróg niższych kategorii.