Protestujący od trzech lat mieszkańcy podważają legalność funkcjonowania zakładu i zarzucają bezczynność instytucjom odpowiedzialnym za nadzór nad nim.
30 grudnia 2015 r. mieszkańcy Korsz, zrzeszeni w Komitecie na Rzecz Ochrony Środowiska i Zdrowia Mieszkańców Miasta Korsze złożyli do urzędu marszałkowskiego w Olsztynie skargę skierowaną do radnych sejmiku. W skardze zwarli zarzut, iż wydanie pozwolenia zintegrowanego dla zakładu ZAP Sznajder zlokalizowanego w Korszach oraz zmian w tym pozwoleniu są "pogwałceniem prawa przez marszałka województwa warmińsko-mazurskiego".
We wtorek na sesji sejmiku radni nie rozpatrzyli merytorycznie skargi, gdyż uznali, że nie mają w tym zakresie kompetencji. Podjęli natomiast uchwałę o przekazaniu skargi do ministra środowiska.
Jak napisano w uzasadnieniu podjętej uchwały "niewątpliwie sprawa wpływu funkcjonowania zakładu w Korszach na stan otaczającego go środowiska jak również na zdrowie mieszkańców Korsz znajduje się w zakresie spraw uznanych przez sejmik województwa warmińsko-mazurskiego za ważne". "Namacalnym dowodem troski było stanowisko z marca 2015 r. w którym radni wskazali, że koniecznym rozwiązaniem jest wprowadzenie stałego monitoringu zanieczyszczeń emitowanych przez ten zakład a wyniki tego monitoringu winne być ogólnie dostępne dla mieszkańców Korsz"- napisano w dokumencie. Jednak - jak napisano dalej - obecnie radni uznali, że rozpatrzenie skargi nie leży w kompetencjach radnych wojewódzkich, dlatego zostanie ona przekazana do rozpatrzenia przez ministra środowiska.
"Podkreślić należy, że przekazanie skargi do ministra środowiska nie jest uchylaniem się sejmiku od problematyki funkcjonowania zakładu ZAP Sznajder Batterien w Korszach ale stanowi wyraz poszanowania zasady legalizmu"- napisano w przyjętej we wtorek uchwale.
Protesty w Korszach nasiliły się pod koniec 2013 r. W związku z licznymi skargami lokalny samorząd postanowił sfinansować mieszkańcom badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym 18 dzieci.
W 2014 r. kętrzyński Sanepid wstrzymał produkcję w zakładzie w związku z przekroczeniem norm na obecność ołowiu we krwi u kilku pracowników. Decyzję uchylił po dwóch miesiącach wojewódzki Sanepid, gdy zakład przedstawił dowody, że na stanowiskach produkcyjnych nie ma już takich przekroczeń.
Śledztwo w sprawie zakładu utylizacji akumulatorów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Jak podawała Prokuratura Okręgowa w Olsztynie, śledczy sprawdzają czy zakład nie naraził pracowników na pracę w szkodliwych warunkach spowodowanych wysokim poziomem ołowiu.
Przedstawiciele ZAP Sznajder Batterien S.A. od początku protestów zapewniają, że zakład w Korszach ma "wszelkie certyfikaty świadczące o spełnieniu najsurowszych norm środowiskowych" i był wielokrotnie kontrolowany przez Sanepid i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Jak podał we wtorek PAP wiceprezes spółki Konrad Sznajder, zakład obecnie "pracuje i zatrudnia ludzi".
W gminie Korsze mieszka 11 tys. osób, a stopa bezrobocia sięga tam ok. 30 proc. Miejscowy zakład recyklingu akumulatorów działa od 2011 r. i zatrudnia ponad 30 pracowników. (PAP)