Obecnie przepisy ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 907), nie pozwalają na zmianę raz zawartej umowy między wykonawcą a zamawiającym. Jedyny wyjątek stanowi tzw. zmiana nieistotna. Jednak nowe unijne dyrektywy, na których wdrożenie Polska ma jeszcze półtora roku, przewidują łagodniejsze traktowanie tych modyfikacji.
– Już dziś orzecznictwo europejskie uznaje zmiany za nieistotne w większym zakresie – mówi Ewa Wiktorowska z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Konsultantów Zamówień Publicznych.
– Zgodnie z nową dyrektywą dotyczącą zamówień o zmianach nieistotnych w umowach możemy mówić m.in., jeżeli da się je skwantyfikować w pieniądzach, w sytuacji gdy zmiany te nie przekraczają kwot tzw. progów unijnych, a ich wartość nie przekracza 10 proc. wartości umowy na dostawy i usługi i 15 proc. robót budowlanych. Przy robotach chodzi więc o 15 proc. od 5 mln euro. W polskich realiach to bardzo duże kwoty – zaznacza Wiktorowska.
Ponadto, podkreśla że unijne dyrektywy niemal wprost zawierają tezy z orzecznictwa, zatem po ich wdrożeniu nie będzie już wątpliwości, że można takich zmian dokonywać.
– Moim zdaniem niewłaściwe jest uznawanie dziś za niezgodne z prawem modyfikacji już o wartości 1 proc. Mamy bowiem odmienne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE. Tymczasem polscy kontrolerzy zajmujący się kontrolowaniem wydatkowania środków unijnych w takich zamówieniach uznają zmiany umów za sprzeczne z prawem i nakazują wręcz korekty, czyli konieczność zwrotu części środków unijnych, jeśli danej zmiany nie przewidziano wcześniej w treści ogłoszenia lub siwz – mówi Ewa Wiktorowska.
Paweł Nowicki z UMK, członek grupy ekspertów zainteresowanych stron ds. zamówień publicznych przy KE, zaznacza, że w nowych dyrektywach przepisy dotyczące zmian w umowach są szczegółowo rozpisane.
– Chociaż podczas implementacji dyrektyw państwa członkowskie zobowiązane są do osiągnięcia rezultatu wskazanego w unijnych normach, to tu trudno będzie mówić o tej swobodzie. Normy dotyczące zmian w umowach są bowiem tak szczegółowe i kazuistyczne, że ten rezultat jest nam de facto narzucony – mówi Nowicki. Zatem nawet jeśli ustawodawca nie zdąży wpisać tych norm do kwietnia 2016 r., to i tak polskich zamawiających będą obowiązywały.
Źródło: www.rp.pl