Katarzyna Kubicka-Żach: Czy podjąłby się pan próby oceny funkcjonowania samorządu po 30 latach jego działania - co się przede wszystkim udało, a co nie?
 

Prof. Jerzy Buzek, były premier, europoseł: Odpowiem tak: z racji pracy w Brukseli i Strasburgu bardzo dużo podróżuję. To daje różne okazje do spotykania osób z różnych zakątków świata przylatujących do, czy wracających z Polski. W moim przypadku - ze względu na poranne połączenia - są to zazwyczaj przedsiębiorcy czy eksperci doradzający różnym instytucjom i organizacjom, ale też turyści. Oni wszyscy są Polską zachwyceni. I nie chodzi tylko o polską gościnność, czy uroki natury, ale o to jak wiele się w Polsce przez te 30 lat zmieniło. Jak dobrze jest zorganizowana w porównaniu z innymi krajami i jak bardzo współczesna Polska różni się od tej zza Żelaznej Kurtyny. Z takimi opiniami spotkał się pewnie każdy z nas, czy to osobiście, czy poprzez relacje innych.

Te zmiany zawdzięczamy w znacznym stopniu wytrwałym wysiłkom samorządów. Odnowione centra miast, ryneczki czy spacerowe bulwary malowniczo położonych miasteczek, miejskie autobusy, tramwaje, a nawet koleje czy trasy rowerowe ciągnące się całymi kilometrami. To wszystko zachwyca przyjezdnych. Ale w życiu codziennym samorząd jest na każdym kroku: żłobki, przedszkola, szkoły, domy opieki. To w gestii samorządów leży dostarczanie wody do naszych domów i odprowadzanie ścieków. To samorządy rejestrują małżeństwa, narodziny, wydają dowody osobiste. Jeśli choć przez chwilę zastanowimy się, jak wiele  zmieniło się w tych wszystkich obszarach, dostrzeżemy ten ogromny sukces samorządu. Do tego dochodzą jeszcze te wszystkie inwestycje infrastrukturalne, które realizuje samorząd, także dzięki wsparciu funduszy Unii Europejskiej.

 

Choć z pewnością jest jeszcze sporo do zrobienia, to wciąż kluczowym wyzwaniem dla samorządów jest stymulowanie przedsiębiorczości, rozwoju innowacji i aktywności obywateli. Dziś stało się to tym bardziej ważne, że te kwestie są kluczem do szybkiego poradzenia sobie ze skutkami obecnej pandemii - zarówno w sferze społecznej, jak i gospodarczej. Rola samorządów w kształtowaniu polityki rozwojowej państwa nie może bazować na dzieleniu dostępnych środków. Tworzenie powiązań pomiędzy przedsiębiorstwami, ośrodkami naukowymi i administracją lokalną, wspieranie działań innowacyjnych oraz inicjatyw obywatelskich służących dobru wspólnemu - to klucz do zrównoważenia dochodów samorządów, do dalszych inwestycji i poprawy jakości życia na danym terenie - słowem do trwałego rozwoju naszych wspólnot lokalnych.

Jest to tym ważniejsze, że wciąż boleśnie odczuwamy skutki weta prezydenta z 2001 roku do ustawy finansowej, którą uchwalił mój rząd, a która uniemożliwiała przerzucanie obowiązków na samorządy bez zapewnienia dodatkowego finansowania. I tak od blisko 20 lat, kolejne rządy przesuwają dodatkowe obowiązki na samorządy, często wręcz centralnie ograniczając źródła finansowania samorządu - choćby poprzez obniżkę podatku PIT, ograniczanie środków na szkolnictwo czy opiekę zdrowia.  

Eksperci: Finansowa autonomia władz lokalnych jest ograniczana >>

Jest pan silnie zaangażowany w działania na rzecz Śląska, spotyka się pan z samorządowcami. Jakie problemy sygnalizują obecnie jako najdotkliwsze i priorytetowe do rozwiązania? Chodzi mi również o te, które dotyczą samorządów w całym kraju.

Oczywiście wszyscy wskazują na wspomnianą kwestię postępującej "decentralizacji problemów" przy jednoczesnej "centralizacji finansów". Pokutuje to od lat zwłaszcza w szkolnictwie i opiece medycznej. W ostatnim roku doszedł do tego drastyczny wzrost cen energii, który zachwiał budżetami samorządów. A od dwóch miesięcy mamy skutki pandemii z nowymi wyzwaniami dla służby zdrowia i opieki społecznej, z przejściem szkół na nauczanie zdalne, zreorganizowaniem transportu publicznego i utrzymanie ciągłości usług komunalnych. To wszystko spadło w dużej mierze na barki samorządów, które finansują te nieprzewidziane wydatki z własnych budżetów. Dziś, w obliczu kryzysu gospodarczego o nieznanych jeszcze wciąż rozmiarach, najpilniejszym wyzwaniem jest, by nie dopuścić do sytuacji, w której samorządy będą zmuszone wybierać pomiędzy poważnym obniżeniem jakości wykonywanych usług publicznych a drastycznym spadkiem inwestycji polepszających jakość życia nas wszystkich.

Ale tak naprawdę to wszystko dotyka głębszego problemu. Niski kapitał społeczny, a więc niski poziom społecznego zaangażowania i wzajemnego zaufania to fundamentalna słabość odbijająca się na wszystkich obszarach. Na to nakładają się coraz głębsze podziały polityczne odciskające swoje piętno nie tylko na procedurach i stabilności ustrojowej państwa, czy na tym co nazwać można kulturą demokratyczną. Te podziały coraz bardziej osłabiają realną skuteczność władzy publicznej, a więc także a może przede wszystkim samorządu.

W państwach demokratycznych normą jest partnerski model różnych szczebli władzy publicznej. I taki model budowaliśmy: silna gmina rozwiązująca podstawowe potrzeby mieszkańców uzupełniana w rozwiązywaniu problemów przez powiat, który z kolei wraz z samorządowym województwem decyduje o rozwoju i polityce regionalnej. Ten model zaowocował autentyczną decentralizacją państwa i zbliżeniem władz do obywateli, ale też szalenie ważnym dla demokracji i jakości życia publicznego dialogiem społecznym, ucieraniem różnych racji, poszukiwaniem rozwiązań na zasadzie 'win-win'. Dziś widzimy w tym zakresie radykalny odwrót, który dotyka wszystkich szczebli samorządu i wszystkich obszarów naszego życia. Prawdziwy dramat polega na tym, że w obliczu globalnego kryzysu, stajemy strukturalnie osłabieni.

Samorząd to także mieszkańcy. Jakie oni zgłaszają panu problemy, czy chcieliby zmienić coś na styku z lokalnymi władzami, czym są rozczarowani i czego ze strony samorządu im brakuje?

Inne problemy mają osoby pracujące w samorządzie, inne przedsiębiorcy, jeszcze inne osoby próbujące rozwiązać zawiłe prawnie sytuacje - np. własnościowe. Jeśli starać się znaleźć jakiś element wspólny, to wskazałbym właśnie ten partnerski model, który jest normą w państwach demokratycznych. Z nim wiąże się też partnerski model relacji samorząd-mieszkańcy. Systemowo dobrze to widać np. przy budżetach partycypacyjnych, gdzie mieszkańcy działają naprawdę wspólnie z samorządowcami, by zrealizować konkretne projekty. Widać jak ta relacja daje nową siłę do działania - i mieszkańcom i samorządowcom, jak dalece jest inna od relacji urzędnik-petent, która dominowała w poprzedniej epoce. I choć przez te 30 lat tak wiele się zmieniło, nieustannie - zwłaszcza w samorządzie, który jest najbliżej mieszkańców - warto dbać, by ten partnerski model był nie tylko standardem, ale ewoluował wraz z rosnącymi oczekiwaniami i rosnącą gotowością do zaangażowania ze strony mieszkańców

Wydaje mi się to też o tyle ważne, że w czasie pandemii wróciliśmy do poczucia wspólnej odpowiedzialności i aktywności. To daje dodatkową okazję, by iść głębiej w tych zmianach, spróbować na poziomie samorządowym odbudowywać ten kapitał społeczny, o którym wspomnieliśmy. Budować wzajemne zaufanie, a przez nie - prawdziwe zaangażowanie społeczne w to, co dotyczy naszych wspólnot lokalnych.

Realia są takie, że pozostajemy społeczeństwem „molekularnym”, skupionym głównie na rodzinie, a nie na społeczności. Przyczyny tego są różnorakie, ale nie jest tak, że ludziom to nie ciąży, że to "polska natura". W momentach kryzysowych potrafimy działać jako prawdziwa wspólnota - wiemy to dobrze z historii, wiemy to także z doświadczeń ostatnich tygodni. Ludziom brakuje tego zaangażowania na co dzień, gdy nie ma kryzysu, mobilizacji, przeciwnika. I o tym mówią mieszkańcy także w kontekście samorządu, bo będąc najbliżej mieszkańców, może skanalizować, nadać struktury tym oczekiwaniom.

Czytaj też: Samorządowcy: Pole decyzyjności samorządów jest ograniczane

Czy pana zdaniem dochodzi do prób ograniczania kompetencji samorządu terytorialnego i na jakich polach? Kto mógłby najwięcej stracić na odebraniu kompetencji samorządom?

Mówiliśmy już o "decentralizacji problemów" i braku zgody co do tego, jak wypełnić konstytucyjny obowiązek zapewnienia samorządom udziału w dochodach publicznych odpowiednio do przypadających im zadań. To nie tyle ograniczanie kompetencji, co ograniczanie zdolności by je realizować. Wspomniałem też szerzej o zachwianiu równowagi na linii samorząd - władze centralne. Tu też nie chodzi o formalne ograniczanie kompetencji, ile o systemowe marginalizowanie głosu samorządów w procesie tworzenia prawa, czy rządzenia szerzej. Symbolem tego jest choćby coraz bardziej powszechna praktyka wprowadzania ważnych ustaw jako projektów poselskich. Ona wywraca całą logikę stanowienia prawa, które jest tym trwalsze i skuteczniejsze im bardziej wynika ze ścierania się różnych poglądów, racji, i poszukiwania najlepszych rozwiązań pośród podnoszonych wątpliwości. To wyklucza nie tylko samorządy, ale obywateli w ogóle.

Z pewnością polityka partyjna na szczeblu centralnym próbuje coraz bardziej wywierać wpływ na działanie samorządów. Ale chcę z całą mocą podkreślić, że zgodnie z programem „Solidarności” uchwalonym na Pierwszym Zjeździe w 1981 roku i z tym jak go realizowaliśmy w latach 90., samorządy nie mają administrować pod dyktando centrali, jak w czasach komunizmu, lecz odpowiedzialnie podejmować decyzje zgodnie z potrzebami lokalnych społeczności.

Czy Unia Europejska może być wsparciem dla samorządów i w jakim zakresie? Czy może je wesprzeć w trudnej sytuacji finansowej?

Unia Europejska nie tyle może, co jest wsparciem dla samorządów. To wie i rozumie każdy samorządowiec. Oczywiście nie w takim zakresie, że przekieruje środki finansowe bezpośrednio do budżetów samorządów, czy zreformuje nam to, jak administrujemy państwem. To wsparcie idzie przede wszystkim przez fundusze na rozwój regionalny i środki na konkretne działania i inwestycje. Samorządy korzystały z nich, jeszcze zanim Polska przystąpiła do UE. Dzięki tym funduszom, samorząd - także poprzez spółki komunalne - jest największym w Polsce inwestorem.

Wspomnieliśmy o nowych wyzwaniach wynikających z walki z pandemią. UE przeznaczyła dodatkowo 100 mld euro na bezpośrednią pomoc dla ludzi, którzy są dzisiaj zagrożeni utratą pracy, a niewykorzystane fundusze unijne będą mogły być przeznaczone na walkę z pandemią i jej skutkami – to kolejne dziesiątki miliardów euro. Te środki wesprą zadania realizowane przez samorządy i one już mogą być rozdysponowywane, bo nie wymagają nowych dyrektyw czy rozporządzeń.

W środę, 27 maja Komisja Europejska ogłosi propozycję wielkiego programu odbudowy gospodarczej, którego łączna wartość ma wynieść 2 biliony euro. To będą konkretne programy, w dużej mierze oparte na dotacjach, ale też dostępie do nisko oprocentowanych kredytów, gwarantowanych budżetem UE. Ten program ma zapoczątkować wielką falę systemowej renowacji budynków, tak by spełniały najwyższe standardy efektywności energetycznej. Skorzystają na niej w pierwszej kolejności właśnie samorządy, w których gestii leżą inwestycje w budynki użyteczności publicznej. Ogromne środki będą przeznaczone na ekologiczny transport publiczny, na projekty z obszaru cyfryzacji. Wiem, że Komitet Regionów, który jest organem doradczym Komisji Europejskiej, a w którym zasiadają samorządowcy z całej UE, mocno naciska, by jednostki samorządowe mogły bezpośrednio pozyskiwać środki z tworzonych instrumentów finansowych.

Wreszcie, wciąż czekamy na uzgodnienie kolejnej perspektywy budżetowej UE, na lata 2021-2027. Od wyniku negocjacji zależeć będzie ilość środków na inwestycje i rozwój polskich samorządów. Ale jak powiedziałem na samym początku, nie możemy wciąż bazować na dzieleniu funduszy unijnych. Samorządy muszą budować trwałe podstawy rozwoju i efektywnego mnożenia dostępnych środków, tworzyć silne powiązania pomiędzy przedsiębiorstwami, ośrodkami naukowymi i administracją lokalną, wspierać innowacje oraz inicjatywy obywatelskie służące dobru wspólnemu. Te działania muszą stać się podstawowym źródłem dochodów samorządów i dawać realną możliwość dalszych inwestycji, poprawy jakości życia mieszkańców.

 

Prof. Jerzy Buzek był premierem w latach 1997-2001, jego rząd przeprowadził m.in. reformę samorządową wprowadzającą 16 województw samorządowych i powiaty.