- Znaczna część skarg może być niezasadnych, choć z całą pewnością będzie to można stwierdzić po zakończeniu wszczętego na ich skutek postępowania administracyjnego - powiedziała rzeczniczka. I dodała, że powodem może być to, że wiele osób nie zna ograniczeń wynikających z przepisów. Jako przykład Urząd podaje prawo do bycia zapomnianym, wynikające z art. 17 ogólnego rozporządzenia o ochronie danych (RODO). - Nie w każdej bowiem sytuacji możemy z niego skorzystać. Przykładowo nie będzie ono przysługiwało wówczas, gdy przetwarzanie danych będzie niezbędne do wywiązania się przez administratora z obowiązku wynikającego z przepisów prawa czy do wykonywania zadania realizowanego w interesie publicznym lub w ramach sprawowania władzy publicznej powierzonej administratorowi - wyjaśnia Świątek-Druś.
Wiele skarg wpływających do prezesa UODO ma braki formalne, np. nie ma własnoręcznego podpisu w skardze wysłanej pocztą, a w wysyłanej drogą elektroniczną brak kwalifikowanego podpisu elektronicznego lub podpisu potwierdzonego profilem zaufanym ePUAP. Często również skarżący nie wskazują - co, jak podkreśla UODO, jest wymagane - czego oczekują od Urzędu, a jedynie opisują, na czym, ich zdaniem, polegają nieprawidłowości. - To powoduje, że Urząd musi wysyłać do osób składających skargi pisma wzywające do usunięcia braków. Tylko bowiem pod tym warunkiem będzie można rozpocząć postępowanie w sprawie - mówi Agnieszka Świątek-Druś.
Jej zdaniem trudno jeszcze przesądzić, czy chęć dochodzenia swoich praw do ochrony danych osobowych przed organem nadzorczym to tendencja stała czy jedynie efekt ogólnego zwiększonego zainteresowania nowymi regulacjami prawnymi, z których wiele osób od razu chce skorzystać. - Na razie jednak liczba wpływających do urzędu skarg nie maleje - skomentowała Agnieszka Świątek-Druś.