ProteGO Safe to aplikacja stworzona przez resort cyfryzacji - ma informować użytkownika, czy był narażony na zakażenie COVID-19. Niewiele osób decyduje się na instalację programu. Obawiają się natychmiastowego i automatycznego kierowania na kwarantannę oraz inwigilacji służb.
Decyzje o kwarantannie często przypadkowe, wydostanie trudne - będą nowe przepisy>>
Aplikacja oparta na bluetooth
Nie ma konieczności instalowania aplikacji, a jej posiadanie nie daje nikomu dodatkowych uprawnień, choć w początkowej fazie znoszenia obostrzeń takie pomysły się pojawiły. Proponowano m.in., by osoby, które mają program na swoich telefonach, pierwsze wchodziły do galerii handlowych. Z pomysłu w końcu się wycofano.
Aplikacja składa się z dwóch modułów - pierwszy z nich umożliwia samokontrolę stanu zdrowia, użytkownik sam wprowadza dane na temat swojego samopoczucia. Drugi moduł skanuje otoczenie, używając technologii Bluetooth i sprawdza, czy właściciel urządzenia znalazł się w zasięgu telefonu osoby, która jest zakażona lub w grupie ryzyka zakażeniem COVID-19. Jeżeli doszło do kontaktu, użytkownik otrzyma powiadomienie.
Panoptykon: Aplikacja dobrze chroni dane
Mimo zachęt resortu cyfryzacji, Polacy nie rzucili się do ściągania programu na swoje smartfony, głównie w obawie o swoje dane. Bezpieczeństwo aplikacji przeanalizowała Fundacja Panoptykon.
- Nie dopatrzyliśmy się zagrożeń dla bezpieczeństwa użytkowników i ich danych - mówi serwisowi Prawo.pl Wojciech Klicki, prawnik fundacji - Aplikacja nie śledzi użytkowników, zapewnia szyfrowanie przesyłanych komunikatów, a dane osobowe przetwarzane są tylko na urządzeniu użytkownika, co oznacza, że państwo nie ma do nich dostępu. Jej skuteczność zależy jednak od liczby osób, które ją zainstalują, a brak zaufania do proponowanych przez rząd rozwiązań sprawia, że decyduje się na to mało osób, przez co nie do końca ma ona szanse spełniać swoją funkcję.
Z opinii Panoptykonu wynika, że obawy o wykorzystanie przez rząd pozyskanych danych niezgodnie z pierwotnym celem są nieuzasadnione. Więcej wątpliwości budzi natomiast to, co z zebranymi danymi zrobią Google i Apple, na których protokole bazuje polska aplikacja. Choć tu autorzy opinii słusznie zauważają, że w przypadku tych korporacji obawa o bezpieczeństwo danych rzadko jest przeszkodą dla korzystania z ich usług.
Nie ma obaw o przymusową kwarantannę
Nie ma też obaw o to, że osoba, której aplikacja zaznaczy, że miała kontakt z kimś zakażonym koronawirusem, automatycznie trafi na kwarantannę. Jak zapewnia resort cyfryzacji - otrzyma ona jedynie informację o zagrożeniu i numery kontaktowe.
- Osoby znajdujące się w wysokiej grupie ryzyka zachęcamy do niezwłocznego kontaktu z Centrum Kontaktu (zgodnie z komunikatem wyświetlonym w aplikacji), gdzie zostanie przeprowadzony pełen wywiad epidemiologiczny. Inspekcja Sanitarna może zdecydować o skierowaniu na badania, na kwarantannę lub podjąć inne działania. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie - tłumaczy resort cyfryzacji.
Zapewnia też, że aplikacja jest budowana zgodnie z zasadami wynikającymi z ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO), w tym minimalizacji danych.
- Bazujemy na wytycznych Europejskiej Rady Ochrony Danych Osobowych, Komisji Europejskiej oraz Toolbox opracowanym w ramach sieci eHealth działającej przy Komisji Europejskiej. Szczególną wagę przykładamy do zapewnienia najwyższych standardów prywatności - podkreśla resort.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.