Projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiadało już na przełomie 2020 i 2021 r. Wówczas projekt skierowany został do Kancelarii Premiera z wnioskiem o wpis do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów. Teraz, po prawie dziewięciu miesiącach, trafił do wykazu i niemal od razu do oficjalnych konsultacji społecznych. Wbrew nadziejom wielu ekspertów, jego obecna wersja nie jest bardziej precyzyjna i łagodniejsza od tej zimowej. Jeśli projekt zostanie uchwalony, usługodawców internetowych czekają srogie kary - od 50 tys. zł do 50 mln zł - nakładane przez nowy organ - Radę Wolności Słowa, którego niezależność budzi kontrowersje. Kary przewidziane są za nierozpatrzenie reklamacji dotyczącej ograniczenia dostępu do konta, a także rozpowszechnianie treści o charakterze bezprawnym. 

 

Za blokowanie użytkownika portal może słono zapłacić

Zgodnie z projektem, jeśli serwis społecznościowy, z którego korzysta w kraju co najmniej milion zarejestrowanych użytkowników, zablokuje konto (ograniczy dostęp do profilu użytkownika), usunie wpis (ograniczy dostęp do treści) lub rozpowszechni treści o charakterze bezprawnym użytkownik będzie mógł złożyć skargę do usługodawcy. Warto podkreślić, że według projektu przez treści o charakterze bezprawnym rozumie się te naruszające dobra osobiste, dezinformację, treści o charakterze przestępnym, a także treści, które naruszają dobre obyczaje w szczególności rozpowszechniają lub pochwalają przemoc, cierpienie lub poniżenie. Reklamacje ma być rozpatrywana niezwłocznie w tzw. wewnętrznym postępowaniu kontrolnym - konkretnie w terminie 48 godzin od ich wniesienia. Osoba niezadowolona ze sposobu rozpatrzenia reklamacji, np. usługodawca nie przywróci wpisu albo utrzyma blokadę konta, użytkownik będzie mógł  wnieść w ciągu siedmiu dni skargę do Rady Wolności Słowa. To zatem Rada, a nie sąd, będzie decydować, co jest bezprawne, np. czy informacja o skutkach szczepienia przeciwko Covid-19, marnotrawstwie publicznych pieniędzy to dezinformacja. Skarga będzie przysługiwała również, gdy reklamacja nie zostanie rozpatrzona w terminie. Jeśli Rada uzna skargę za zasadną, może nakazać niezwłoczne przywrócenie zablokowanej treści lub konta, a także nałożyć karę od 50 tys. zł do 50 milionów złotych. Taką karę będzie też mogła wymierzyć za nie udzielenie odpowiedzi i wszelkich informacji instytucjom i organom w związku z prowadzonymi postępowaniami. - Przewidziane w projekcie administracyjne kary pieniężne są bardzo rygorystyczne - ocenia Witold Chomiczewski, radca prawny i wspólnik w kancelarii Lubasz i Wspólnicy. - Widać to na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, ich wysokość wynosi od 50 000 zł do 50 000 000 zł za naruszenie. Po drugie, praktycznie każdy obowiązek nakładany projektowaną ustawą jest objęty wskazaną sankcją. Po trzecie Radzie Wolności Słowa – nie pozostawia się możliwości samodzielnego podejmowania decyzji czy w danym przypadku karę nałożyć - dodaje.

Sprawdź w LEX: Czy przychody uzyskiwane poprzez portale Facebook i YouTube fundacja może zwolnić od podatku?  >

 

Pięciu "strażników" wolności słowa, sześć lat kadencji

Rada, zgodnie z projektem, ma być organem kolegialnym, składającym się z przewodniczącego oraz 4 członków, powołanych na sześcioletnią kadencję. W jej skład nie będą mogli wchodzić w szczególności posłowie, senatorowie, posłowie do Parlamentu Europejskiego i osób wchodzące w skład organów uchwałodawczych i wykonawczych jednostek samorządu terytorialnego. 

Kadencja członków Rady będzie mogła być odnawiana. Jej członkowie i przewodniczący mają być wybierani będą przez Sejm większością 3/5 głosów, ale gdy żaden z kandydatów nie uzyska takiej większości, wystarczy zwykła większość. – O tym, czy ukarać, decydować ma upolityczniony regulator internetu, czyli Rada Wolności Słowa - oceniał w rozmowie z serwisem Prawo.pl mec. Xawery Konarski, adwokat i partner w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.

Czytaj w LEX: Zawodowy pełnomocnik w social media - aspekty praktyczne >

 

Skarga ma być szybko rozpatrzona - czasu na biegłego nie będzie

Samo postępowanie dowodowe przed Radą ograniczone ma być do dowodów przekazanych przez użytkownika wraz ze skargą, dowodów przekazanych przez przedstawiciela w kraju oraz dowodów możliwych do ustalenia na podstawie danych, którymi dysponuje Rada. Nie będzie zeznań świadków, przesłuchania stron, opinii biegłych oraz oględzin. Co więcej, pomijane mają być dowody, które prowadziłyby do przedłużenia postępowania - wynika z projektu. 

Usługodawca nie ma też co liczyć na rozbudowane uzasadnienie. Jak wskazano w propozycji, Rada może ograniczyć się do wskazania faktów, które uznała za udowodnione, oraz przytoczenia przepisów prawa stanowiących podstawę prawną decyzji. Na kolejną kwestię wskazuje mec. Chomiczewski. - Jeżeli wystąpi choćby najmniejsze naruszenie, to kara musi być nałożona w wysokości co najmniej 50 000 zł. O stopniu rygoryzmu kar może świadczyć następujący przykład. Jeżeli użytkownik będzie poinformowany o wyniku rozpatrzenia jego reklamacji w ciągu 49 godzin od wniesienia reklamacji, to będzie to skutkowało nałożeniem administracyjnej kary pieniężnej w wysokości co najmniej 50 000 zł. Karą jest bowiem zagrożone rozpatrzenie reklamacji w sposób niezgodny z art. 20 projektu, a przewiduje on termin 48 godzin na poinformowanie użytkownika o sposobie rozpatrzenia jego reklamacji - dodaje.

Na inny problem zwracała nam uwagę adwokat Joanna Parafianowicz. - Projekt nie przewiduje możliwości odwołania się od nałożonej kary do organu wyższego rzędu. Można jedynie wnieść wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy do tego Rady. To nie typowy środek zaskarżenia, nie ma tu dwuinstancyjności postępowania - dodaje mecenas. Co więcej postępowanie dowodowe jest ściśle ograniczone co do rodzaju dowodów i czasu ich złożenia.  - Nie można zeznań świadków wskazywać jako dowodów naruszenia prawa, a do tego projekt wprowadza to, co jest największą bolączką wielu spraw sądowych czyli prekluzję dowodową. Jeśli nie wykaże się wszystkich dowodów na etapie skargi, to - według propozycji - nie można tych dowodów przytaczać na etapie postępowania - mówiła kilka miesięcy temu. 

Czytaj: Panie Facebooku, a on ją obraża - "ślepe pozwy" raczej nie zadziałają>>

 

Cena promocyjna: 44.1 zł

|

Cena regularna: 49 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 36.75 zł


Ślepe pozwy, tak ale...

Projekt wprowadza też tzw. ślepe pozwy, tyle że nie nałożono na sąd obowiązku wskazywania stron postępowania. Wnosząc pozew, powód ma zawrzeć wniosek o zobowiązanie usługodawcy do wskazania danych pozwanego w oparciu o podane przez powoda informacje. Z kolei w toku postępowania sąd będzie występował do usługodawcy o nadesłanie danych identyfikujących pozwanego. Pomóc ma w tym nałożony na usługodawcę obowiązek retencji danych, w szczególności danych osobowych i eksploatacyjnych.

Co ważne, jeżeli w terminie 12 miesięcy od dnia pierwszego zobowiązania, nie wcześniej jednak niż po upływie wyznaczonego w trzecim zobowiązaniu terminu do wskazania danych, usługodawca nie nadeśle tych danych, postępowanie sądowe podlegać będzie umorzeniu. Sąd umorzy postępowanie także wówczas, gdy usługodawca świadczący usługę drogą elektroniczną nie dysponuje wystarczającymi danymi identyfikującymi pozwanego, ich pozyskanie nie jest możliwe lub byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami. Postanowienie to będzie doręczane powodowi z pouczeniem o możliwości wytoczenia powództwa na zasadach ogólnych.

Zgodnie z zaprojektowanymi przepisami to także powód będzie zobowiązany do dołączenia do pozwu cyfrowego odwzorowania publikacji, pozwalającego na ustalenie adresu identyfikującego treść w zasobach danych internetowych, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika.

Jest także bezpiecznik. Jeżeli żądanie pozwu będzie naruszało zasady współżycia społecznego lub zmierzało do obejścia prawa, w szczególności przepisów ustawy z dnia 10 maja 2018 r. o ochronie danych osobowych sąd będzie mógł je oddalić i to na posiedzeniu niejawnym. - Wprowadzenie powyższej instytucji oddalenia powództwa  jest spowodowane koniecznością ograniczenia możliwości sięgania po instrument "pozwu ślepego” do spraw rzeczywiście istotnych dla interesu jednostek oraz społeczeństwa. Wprowadzone w ustawie ułatwienie sięgania przez zainteresowane strony, za pośrednictwem sądu, po dane retencyjne, nie może służyć celom nieobjętym potrzebą rzeczywistej ochrony interesów obywateli - wyjaśnia MS. 

Sprawdź w LEX:  Czy umieszczenie informacji o karze porządkowej zastosowanej wobec osoby pełniącej funkcje publiczne na portalu Facebook narusza przepisy o ochronie danych osobowych? >

 

Dodatkowe obowiązki usługodawców

Projekt nakłada też szereg obowiązków na usługodawcę, łącząc je z prawem unijnym, a konkretnie z procedurą powiadamiania przez usługodawców o umieszczeniu w internecie treści bezprawnych, blokowaniu dostępu do tych treści oraz składaniem skarg na zachowanie usługodawców naruszających prawo do wolności wypowiedzi i prawdziwej informacji. Chodzi o dyrektywę 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego.

Sprawdź w LEX: Czy podmiot, który posiada konto na Facebooku powinien zawrzeć umowę powierzenia przetwarzania danych z firmą Facebook? >

Ministerstwo wyjaśnia, że musi się to łączyć z nałożeniem na usługodawców obowiązku umieszczania sprawozdania z postępowań wewnętrznych, związanych z rozpoznawaniem reklamacji na własnej stronie internetowej. I dodaje, że takie rozwiązanie powinno przyczynić się do poszerzenia świadomości społecznej na temat możliwości złożenia reklamacji. Usługodawca będzie też musiał występować z wnioskiem do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o opublikowanie w jej Dzienniku Urzędowym takiego sprawozdania. Co więcej projekt nakłada także obowiązek raportowania sposobu rozpoznawania zgłoszeń przez podmioty prowadzące portale społecznościowe. W jakich przypadkach? Gdy usługodawca otrzymał w roku kalendarzowym ponad 100 reklamacji użytkowników dotyczących treści o charakterze bezprawnym, ograniczenia dostępu do treści lub ograniczenia dostępu do profilu użytkownika. Nadzór nad wewnętrznym postępowaniem kontrolnym ma już jednak sprawować prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Sprawdź w LEX: Czy konieczne jest uzyskanie zgody uczestnika programu lojalnościowego na rozpoczęcie komunikacji marketingowej na platformie Facebook? >