Sędzia Anna Kuzaj z Sądu Okręgowego w Warszawie nakazała upublicznienie wyroku w sprawie Dobrzynieckiej – z podaniem jej pełnych danych osobowych – na sądowej stronie internetowej. Sąd jednak odmówił nam ujawnienia treści uzasadnienia, zasłaniając się prawem do prywatności (art. 5 ust. 2 ustawy z 6.09.2001 r. o dostępie do informacji publicznej).

Dobrzyniecka nie odwoływała się od wyroku, figuruje na liście osób poszukiwanych przez policję, nie tylko z powodu walk w Donbasie, ale i pod zarzutem propagowania totalitaryzmu. Jest bowiem członkiem Komunistycznej Młodej Polski. Było o niej głośno kilka lat temu, gdy wyczyściła grób Bolesława Bieruta z napisów zrobionych sprejem przez sympatyków prawicy. Wyjechała z kraju, aby przez dwa lata walczyć przeciw Ukrainie w trakcie nieregularnych starć, do których dochodziło w latach 2015-2022, czyli w okresie zamrożenia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Wybrała jeden z oddziałów brygady Prizrak wchodzącej w skład wojsk Ługańskiej Republiki Ludowej. Jednostka ta (Interunit) złożona była z ochotników z wielu państw, w swojej symbolice odwoływała się również do Brygad Międzynarodowych walczących w hiszpańskiej wojnie domowej (lata 1936-1939). Przed wyjazdem do Donbasu Dobrzyniecka nie starała się w Polsce o pozwolenie na służbę w obcej armii, po wydaniu wyroku nie złożyła też od niego apelacji. Redakcji – mimo podjętej próby – nie udało się uzyskać jej komentarza do orzeczenia (wyrok z 18.01.2024 r., XII K 98/23). Nie wiadomo w ogóle, czy skazana jeszcze żyje.

Podstawą skazania Dobrzynieckiej jest art. 141 par. 1 kodeksu karnego (dalej jako „k.k.”). Przewiduje on, że obywatel polski, który przyjmuje bez zgody właściwego organu obowiązki wojskowe w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

- Obecnie chodzić tu będzie zarówno o regularne siły zbrojne danego państwa, siły zbrojne międzynarodowe lub siły uznawane ustawowo za równoważne siłom zbrojnym, jak i wszelkie inne ugrupowania militarne, w tym także o charakterze powstańczym – tłumaczy na łamach Przeglądu Prawniczego TBSP UJ nr 2/2022 Jagoda Sobczak. Co istotne, nie ma znaczenia, czy mężczyzna podlega obowiązkowi służby wojskowej w Polsce, a zakaz wstępowania w obce szeregi dotyczy również kobiet. Karalne jest też zaciąganie się jako najemnik. Natomiast nie popełniają przestępstw kapitanowie Tomasz Rogaczewski i Christoph Jan Longen, Polacy robiący karierę w niemieckiej marynarce wojennej, gdyż mają jednocześnie tamtejsze obywatelstwo i zamieszkują na stałe za Odrą. Na takie rozwiązanie pozwalają polskie przepisy.

Czytaj też w LEX: Odpowiedzialność za przestępstwo z art. 141 par. 1 Kodeksu karnego popełnione za granicą w świetle wymogu podwójnej karalności >

 

Dąbrowszczacy i Legia Cudzoziemska

W Polsce istnieje długa tradycja karania za służbę w obcych wojskach. Po odzyskaniu niepodległości szybko wprowadzono karalność werbunku do obcych szeregów, a od 1932 r. przepisami karnymi objęto też podejmowanie służby w nieprzyjacielskich armiach. Za walkę przeciwko Polsce we wrogim mundurze groziła wtedy nawet kara śmierci. W 1938 r. pojawił się zakaz służby w jakimkolwiek obcym wojsku, a jego złamanie – oprócz więzienia – skutkowało też utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych.

Jeszcze przed wojną na celowniku Temidy byli m.in. komuniści wyjeżdżający do walki w Brygadach Międzynarodowych w Hiszpanii (tzw. Dąbrowszczacy), a w Polsce Ludowej głównie Polacy zaciągający się do służby w Legii Cudzoziemskiej. Tak na pół roku do więzienia trafił gliwiczanin Ryszard Nowocin, który zdezerterował z Legii, służąc w Indochinach i na początku lat 50-tych wrócił do Polski. Zdarzały się nawet skazania już za samo kandydowanie do służby w tej formacji. Taki przypadek spotkał jednego z naszych rodaków, który w 1991 r. podpisał pięcioletni kontrakt, ale po trzech tygodniach zrezygnował. - Podjęcie służby w charakterze kandydata na legionistę w formacji francuskiej Legii Cudzoziemskiej jest przyjęciem obowiązków w obcym wojsku (obcej organizacji wojskowej), nawet jeżeli później dojdzie do rezygnacji z tej służby kandydackiej – czytamy w uzasadnieniu wyroku utrzymującego skazanie niedoszłego legionisty na 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności (wyrok SN z 10.02.1994 r., WR 8/94). Sąd zauważył, że kandydat na szkolenie w Gujanie Francuskiej albo na Korsyce musiał się stosować do narzucanego przez dowództwo porządku dnia, poddać rygorowi koszarowemu, a za okres pobytu w formacji otrzymał żołd. Okolicznościami obciążającymi były też wyjazd do Niemiec i przybranie nazwiska żony, aby utrudnić odbycie służby wojskowej w Polsce.
Legendę Legii Cudzoziemskiej w okresie PRL budowała zresztą sama Służba Bezpieczeństwa, która wyjątkowo gorliwie inwigilowała podejrzanych o służbę w tej formacji. Osoby, które wracały znad Sekwany do Polski, były często automatycznie podejrzewane o kontakty z francuskim wywiadem. Od 1969 r. esbecy przez pięć lat organizowali ogólnopolską akcję poszukiwania niezidentyfikowanego Polaka-żołnierza Legii, który spotkał się z francuskim attaché wojskowym w warszawskiej ambasadzie. Z akt Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że bez większego skutku – ale nie żałując sił i środków - bezpieka inwigilowała wtedy prawie 70 byłych legionistów.

Czytaj też: TSUE: Obywatelstwo nie jest potrzebne, by zostać członkiem partii >

 

NATO i Ukraina z taryfą ulgową

Sądy w PRL skazywały też na surowe wyroki – długoletniego pozbawienia wolności oraz konfiskatę majątku - wielu Polaków, którzy uciekli do Republiki Federalnej Niemiec i jako uchodźcy znaleźli zatrudnienie w stacjonujących tam jednostkach NATO. Nie byli jednak żołnierzami, ale np. rzemieślnikami, sprzątaczami, kucharzami. Zaraz po wejściu Polski do NATO przez sądy przetoczyła się fala kasacji od takich wyroków. Sądy uznawały, że wykonywanie odpłatnych usług nie było przyjęciem obowiązków w siłach zbrojnych bądź organizacji wojskowej obcego państwa. Tak było w sprawie Stefana Wiadernego, który w 1974 r. został skazany na 2 lata pozbawienia wolności za ujawnienie wywiadowi niemieckiemu lokalizacji jednostek wojskowych na terenie Łodzi, jak również przekazanie informacji o mobilnych stacjach radarowych na podwoziu ciężarówki Star-266. Po przesłuchaniu trafił do odpłatnej pracy w kompanii wartowniczej w koszarach wojska USA, gdzie spędził dwa tygodnie, a następnie wrócił do Polski i sam się do wszystkiego przyznał. Sędziowie – uchylając wyrok skazujący - uznali, że takie odpłatne usługi w koszarach to nie służba w obcej armii (por. wyrok Sądu Najwyższego z 21.08.2001 r., WKN 15/01).

Polska wprowadziła też w 2005 r. abolicję dla tych, którzy wcześniej – bez oficjalnej zgody władz nad Wisłą – wybierali służbę w mundurach państw NATO bądź Unii Europejskiej. Musieli oni tylko dobrowolnie zgłosić ten fakt polskim urzędnikom, aby uniknąć postępowania karnego.
Natomiast po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2022 r. pojawiły się dwa projekty ustaw abolicyjnych dla Polaków, którzy chcieliby ochotniczo walczyć za wschodnią granicą, ale żaden z nich nie został ostatecznie uchwalony. Być może sprawa abolicji odżyje dopiero po zakończeniu tego konfliktu, gdy Polacy zaczną wracać z frontu do domów.

 

Za walkę z Arabami tracisz polski paszport

Ze względu na upływ czasu niemożliwe jest natomiast ściganie obywateli polskich, którzy w latach 1920-1948 wstąpili do paramilitarnej organizacji Hagana na terenie Palestyny. Jej zadaniem była ochrona osadników żydowskich przed Arabami oraz zajmowanie nowych terenów pod wsie i kibuce. Po uznaniu niepodległości Izraela Hagana stała się podstawą lokalnej armii (IDF). Trzon Hagany stanowili ochotnicy znad Wisły, po wojnie nawet polski rząd założył specjalny obóz w Bolkowie na Dolnym Śląsku, aby tam szkolić polskich Żydów ocalałych z Holokaustu i wysyłać ich do Palestyny. Tak wyjechało tam nawet 7000 osób.

Choć obecnie za służbę w obcej armii nie traci się już obywatelstwa polskiego, to kiedyś była to jedna z najdotkliwszych sankcji. Urzędnicy przypominają sobie o rekrutach Hagany, gdy ich potomkowie starają się o potwierdzenie polskiego obywatelstwa. Wtedy spotykają się z odmową. Zarzutem nie jest jednak służba wojskowa w obcym państwie (do 1948 r. Izrael bowiem jeszcze nie istniał), ale przyjęcie - bez zgody polskiej władzy - obowiązków w obcej organizacji wojskowej przez osobę będącą w wieku poborowym. Zabraniały tego jeszcze przedwojenne przepisy. Urzędnicy w prosty sposób weryfikują członkostwo w Haganie – w internecie łatwo znaleźć spis członków walk, listy rekrutów, bogata w informacje jest też strona muzeum poświęconego tej formacji. Dlatego jako dowody wystarczają często wydruki z internetu. Polska przed 1948 r. sporządzała też dokładne listy emigrujących do Palestyny. Weterani Hagany są uznawani za osoby, które niejako automatycznie straciły polskie obywatelstwo, wstępując w jej szeregi, a w konsekwencji ich dzieci i wnuki nie mogą uzyskać jego potwierdzenia dla siebie (np. starając się o polski paszport). Rygorystyczne stanowisko urzędników konsekwentnie od lat potwierdzają sądy administracyjne (por. wyrok NSA z 19.02.2014 r., II OSK 2311/12 i wyrok NSA z 19.10.2021 r., II OSK 355/21).

Czytaj też w LEX: Pozbawianie obywatelstwa zagranicznych bojowników terrorystycznych jako metoda zwalczania terroryzmu >

 

Mundury walczących mają znaczenie

Analogicznie do izraelskiej Hagany jest w przypadku włożenia niemieckiego munduru. To przypadek jednego z pionierów polsko-niemieckiego pojednania Albrechta von Krockow, arystokraty zamieszkującego przed wojną na Pomorzu. W 1940 r. wstąpił on do konnego oddziału SS. Mimo, że ta konkretna jednostka nie została uznana za formację zbrodniczą podczas procesu w Norymberdze, to fakt służby w niej zdecydował o pośmiertnym stwierdzeniu przez urzędników utraty przez grafa polskiego obywatelstwa.

A co z Armią Czerwoną? Walka w jej szeregach nie musiała oznaczać utraty obywatelstwa. - Wstąpienie do służby wojskowej w państwie obcym walczącym z III Rzeszą, z uwagi na realia II wojny światowej nie powodowało utraty obywatelstwa polskiego. Także formalne zakończenie wojny nie mogło oznaczać samo przez się, że dalsze pełnienie takiej służby, po dniu przyjętym jako dzień zakończenia wojny, prowadziło do utraty obywatelstwa polskiego – pisze sędzia Włodzimierz Ryms w uzasadnieniu wyroku NSA z 30.10.2013 r. (II OSK 1178/12). Bardziej surowo ojczyzna podeszła natomiast do bohatera Bitwy o Anglię, pilota Jerzego Głębockiego. Nie miało większego znaczenia, że podczas wojny latał w Dywizjonie 304, gdyż potem miał jeszcze kilkuletni epizod służby w lotnictwie brytyjskim. To zdecydowało, że sąd uznał, że doszło do utraty przez niego polskiego obywatelstwa.