- Są też sytuacje, w których można rozważyć pozwanie przed sąd w innym kraju UE, wtedy konsekwencje finansowe dla przeciwnika mogą okazać się bardziej dotkliwe. Generalnie jednak, jeśli gazeta lub stacja rozpowszechniły nieprawdziwe i uwłaczające informacje, proces o ochronę dóbr w krótkim okresie niczego nie załatwi, choćby z tego względu, że postępowanie sądowe trwa wiele lat, a kiedy zapada wyrok, nikt już nie pamięta, o co tak naprawdę w sprawie chodziło. Jeżeli osoba, której dobra naruszono, chce dochodzić swoich praw, powinna wytoczyć powództwo o naruszenie dóbr osobistych, ale nie powinno to być jej jedyne działanie - mówi mec. Marek Szydłowski w rozmowie na portalu procesowym Kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Prawo uniemożliwia osobom poszkodowanym przez dziennikarzy pozywanie ich, gdyż redakcje nie podają ich adresów, a sąd nie przyjmie pozwu, w którym podano adres redakcji. Według Szydłowskiego linia obrony wszystkich redakcji i wszystkich wydawców polega m.in. na przekonywaniu sądu, jakoby nie wiedzieli, gdzie mieszkają ich dziennikarze. W przypadku dziennikarzy zatrudnionych na podstawie umowy o pracę adres musi figurować w aktach osobowych, a w przypadku pozostałych – podaje je się go w dokumentach honoraryjnych, niezbędnych do rozliczenia podatku dochodowego. A więc wiedzą. Dlatego w pozwie można sformułować wniosek, by sąd zażądał od wydawcy ujawnienia adresu dziennikarza. Czy sąd go uwzględni? - Nie wiem, ale zawsze trzeba próbować. Istnieje też możliwość wystąpienia do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych o wydanie decyzji nakazującej podanie adresu. W jednym z niedawnych wyroków wojewódzki sąd administracyjny utrzymał taką decyzję. Może to być jednak jednostkowa sprawa - mówi Szydłowski.
- Gdybym ja był na miejscu powoda tak desperacko poszukującego adresu dziennikarza, zastanowiłbym się, po co wytaczam taki proces. Dziennikarz nie zapłaci przecież godziwego odszkodowania, bo nie ma z czego. Dlatego każdemu potencjalnemu powodowi radziłbym zasięgnięcie porady prawnika znającego środowisko mediów, co zrobić, aby osiągnąć zamierzony cel. Bo na ogół, oprócz takiego pozwu, potrzebne są jeszcze inne działania. Na przykład zabezpieczenie roszczenia. Instrument ten został niedawno zaskarżony przez rzecznika praw obywatelskich do Trybunału Konstytucyjnego - mówi mec. Szydłowski.
Krytykują go także dziennikarze i wydawcy. Najsłynniejszą sprawą tego rodzaju jest zakaz rozpowszechniania filmu opowiadającego o marketingowych praktykach firmy Amway. Nikt w tej chwili nie ma szans go zobaczyć. Są też inne przykłady. Choćby jednej z gazet ukazujących się na Wybrzeżu, której zakazano pisania o pewnej spółce. - Zgadzam się, że zakazanie pisania czegokolwiek o danej sprawie czy osobie nie może spotkać się z aprobatą. Z drugiej strony trudno nie dostrzec gazet bardzo szczegółowo informujących o własnym toczącym się procesie. Chcąc w ten sposób uczynić z tego instrument nacisku na sąd, który rzeczywiście nie jest wówczas w komfortowej sytuacji - mówi mec. Marek Szydłowski.
Jakich procesów dotyczących massmediów mamy dziś najwięcej? Według Szydłowskiego, generalnie pojawia się więcej procesów o naruszenie dóbr osobistych i o sprostowanie. Dużo procesów dotyczy spraw lokalnych i pozywane są lokalne tytuły. Głośne są procesy tzw. celebrytów przeciwko mediom. Politycy na szczeblu krajowym rzadko wytaczają procesy mediom.
Zanim wdamy się w spór z prasą, radiem czy telewizją, zastanówmy się, co chcemy osiągnąć
Osoby pokrzywdzone przez massmedia powinny zdawać sobie sprawę, że na takim przeciwniku powództwo o ochronę dóbr osobistych nie zrobi wrażenia. Liczne tytuły prasowe oraz stacje telewizyjne czy radiowe traktują takie procesy i ich obsługę jako fragment zwykłej działalności operacyjnej. Przegrana ich nie przeraża ani nawet nie martwi. Z tego właśnie względu, decydując się na proces, należy ustalić, co chcemy osiągnąć. Często skuteczniejsze może być np. żądanie sprostowania zamieszczonej informacji, a w przypadku odmowy opublikowanie na własny koszt korespondencji z wydawcą - mówi mec. Marek Szydłowski, radca prawny, doradca i szef Zespołu Prawa Mediów kancelarii Wardyński i Wspólnicy.