Zapowiedziane na łamach Pulsu Biznesu przez Aleksandra Grada, ministra skarbu, odejście od ustawy kominowej, organizacje przedsiębiorców przyjmują z zadowoleniem. Postulowały to od dawna, a Konfederacja Pracodawców Polskich (KPP) Andrzeja Malinowskiego poprosiła nawet o interwencję Komisji Europejskiej.
- Ustawa kominowa to nieporozumienie. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym wynagrodzenia menedżerów są regulowane ustawowo. To dyskryminacja spółek skarbu państwa. Na rynku konkuruje się głową. A dobry menedżer kosztuje. Powinien być inwestycją właściciela, a jego wynagrodzenie należy uzależnić przede wszystkim od wyników - uważa Andrzej Malinowski, prezydent KPP. Plany urynkowienia wynagrodzeń w państwowych spółkach pochwala też Małgorzata Krzysztoszek, szefowa zespołu ekspertów Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jednak jej zdaniem, to za mało, żeby do spółek zwabić menedżerów wysokiej klasy.
Oprócz ograniczonych zarobków zniechęcają ich także polityczne ingerencje w zarządzanie, których w przypadku państwowego właściciela nie da się uniknąć. Propozycję ministra można więc uznać za dobrą, jeśli to rozwiązanie przejściowe. Jedynym skutecznym sposobem poprawienia jakości zarządzania jest prywatyzacja, która powinna objąć wszystkie spółki, poza np. operatorami sieci energetycznych czy gazowych albo Lasami Państwowymi podkreśla Małgorzata Krzysztoszek.
Przypomnijmy. Organizacje przedsiębiorców chcą całkowitego zniesienia ograniczeń płac szefów państwowych firm. Już w lipcu przepisy miały trafć do Trybunału Konstytucyjnego. Nie trafły. Kontrowersyjną ustawę o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi, wprowadził siedem lat temu rząd Jerzego Buzka. Ogranicza zarobki w firmach, w których Skarb Państwa ma ponad 50 proc. udziałów. Ich szefowie mogą zarobić maksymalnie sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia (w spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa) lub jego czterokrotność (w kontrolowanych pośrednio).
Według danych BCC ustawa obowiązuje w 755 spółkach. Są wśród nich firmy uchodzące za strategiczne: PKO BP czy PGNiG i takie, których kapitał zakładowy nie przekracza 50 tys. zł. Prezes giełdowej grupy Lotos, spółki zależnej od Nafty Polskiej (100 proc. udziału SP), zgodnie z ustawą kominową zarabia nieco ponad 11 tys. zł miesięcznie, podczas gdy prezes PKN Orlen -ok.170 tys. zł.
- Ustawa kominowa to nieporozumienie. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym wynagrodzenia menedżerów są regulowane ustawowo. To dyskryminacja spółek skarbu państwa. Na rynku konkuruje się głową. A dobry menedżer kosztuje. Powinien być inwestycją właściciela, a jego wynagrodzenie należy uzależnić przede wszystkim od wyników - uważa Andrzej Malinowski, prezydent KPP. Plany urynkowienia wynagrodzeń w państwowych spółkach pochwala też Małgorzata Krzysztoszek, szefowa zespołu ekspertów Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jednak jej zdaniem, to za mało, żeby do spółek zwabić menedżerów wysokiej klasy.
Oprócz ograniczonych zarobków zniechęcają ich także polityczne ingerencje w zarządzanie, których w przypadku państwowego właściciela nie da się uniknąć. Propozycję ministra można więc uznać za dobrą, jeśli to rozwiązanie przejściowe. Jedynym skutecznym sposobem poprawienia jakości zarządzania jest prywatyzacja, która powinna objąć wszystkie spółki, poza np. operatorami sieci energetycznych czy gazowych albo Lasami Państwowymi podkreśla Małgorzata Krzysztoszek.
Przypomnijmy. Organizacje przedsiębiorców chcą całkowitego zniesienia ograniczeń płac szefów państwowych firm. Już w lipcu przepisy miały trafć do Trybunału Konstytucyjnego. Nie trafły. Kontrowersyjną ustawę o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi, wprowadził siedem lat temu rząd Jerzego Buzka. Ogranicza zarobki w firmach, w których Skarb Państwa ma ponad 50 proc. udziałów. Ich szefowie mogą zarobić maksymalnie sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia (w spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa) lub jego czterokrotność (w kontrolowanych pośrednio).
Według danych BCC ustawa obowiązuje w 755 spółkach. Są wśród nich firmy uchodzące za strategiczne: PKO BP czy PGNiG i takie, których kapitał zakładowy nie przekracza 50 tys. zł. Prezes giełdowej grupy Lotos, spółki zależnej od Nafty Polskiej (100 proc. udziału SP), zgodnie z ustawą kominową zarabia nieco ponad 11 tys. zł miesięcznie, podczas gdy prezes PKN Orlen -ok.170 tys. zł.