Poniedziałkowe dyskusje pokazały, że nic w sprawie ACTA nie jest jednoznaczne. Wypowiedziały się środowiska przeciwne - głównie internauci - temu prawu w obawie przed naruszeniem praw i wolności obywatelskich, organizacje - przede wszystkim twórców - które liczą na rozwiązania tej umowy w ochronie własności intelektualne, wielu ekspertów, którzy nie do końca mają wyrobione zdanie o nowym prawie.
Minister Boni dobitnie podkreślił, że ACTA nie zmienia polskiego prawa. Po dyskusji i analizie dokumentów stwierdzamy, że umowa ACTA w niczym nie zmieni - zgodnie z opiniami prawników - polskiego prawa, także w kwestii praw internautów i funkcjonowania internetu - powiedział minister administracji i cyfryzacji.
Minister administracj ipodkreślił, że to międzynarodowe porozumienie wejdzie w życie dopiero wtedy, jeśli zostanie ratyfikowane.
Zwrócił uwagę, że jest różnica między podpisaniem tego dokumentu, a staniem się przez ten dokument prawem Podkreślił, że będzie jeszcze ten okres ratyfikacyjny, że w czasie tego okresu ratyfikacyjnego wszystkie argumenty za i przeciw się pojawią i zależnie od tego ten dokument będzie albo ratyfikowany, albo nie.
Minister odniósł się do działań hakerskich internautów. Jego zdaniem były to zachowania, które powinny być ścigane przez prawo - wejścia na strony, zmiany stron, włamania - mówił Boni podczas poniedziałkowej konferencji.
Zarzuty, że polski rząd w sprawie ACTA prowadził debatę w sposób poufny i chciał coś ukryć, są nieprawdziwe i niesprawiedliwe - oświadczył z kolei minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski. Zdementował dwa nieprawdziwe zarzuty .Pierwszy - iż rząd prowadził w tej materii debatę w sposób poufny i drugi - że nie zapewniono możliwości pozyskania opinii od różnego rodzaju podmiotów, w tym także podmiotów specjalnie zainteresowanych tą ustawą - zaznaczył szef resortu kultury.
Minister mówił, że po uzyskaniu prawa bycia obserwatorem od UE, co stało się w 2010r.- podjął decyzję nie tylko o ujawnieniu tego dokumentu, ale przesłaniu go podmiotom - było ich wówczas blisko 30 - do konsultacji społecznych dotyczących całości spraw wynikających z tych przepisów. Ministerialne pisma konsultacyjne nie wywołały żadnego odzewu.
Podpisanie i ratyfikacja konwencji ACTA są niebezpieczne dla praw i wolności określonych w konstytucji - napisał generalny inspektor ochrony danych osobowych Wojciech Wiewiórowski w opinii, którą w poniedziałek wysłał do resortu administracji i cyfryzacji.
Generalny inspektor zwrócił też uwagę, że decyzja o podpisaniu ACTA nie została poprzedzona wystarczająco szerokimi konsultacjami. Swoją opinię wysłał do MAiC z urzędu, bo - jak zaznaczył - treść ACTA z nim też nie była dotąd konsultowana.
Również swoje wystąpienie do administracji rządowej przygotowuje Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz. I ona występuje z urzędu.
Organizacje pozarządowe pozostają przy swoim zdaniu
Porozumienie to może zagrażać prawom podstawowym, takim jak swoboda wypowiedzi, czy prawo do prywatności. Zdaniem Doroty Głowackiej z Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowiek, w Polsce „największe wątpliwości budzi niejasny tryb prac nad porozumieniem ACTA i jego nieprecyzyjna treść”. Jak dodaje, „laikowi trudno zrozumieć treść porozumienia”.
Międzynarodowe porozumienie ACTA nie dotknie piratów, a zwykłych internautów - uważa Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. Jej zdaniem, podpisanie umowy może doprowadzić do monitorowania użytkowników przez dostawców usług.
"ACTA nie pociągnie za sobą bezpośrednich zmian, ponieważ porozumienie wymaga podjęcia innych działań legislacyjnych. Ten dokument dotyczy egzekucji, mówi, jak państwo powinno działać, aby w sposób twardy i radykalny egzekwować prawa autorskie" - podkreśliła prezes Fundacji Panoptykon, zajmującej się obroną prawa do prywatności. W jej ocenie, ACTA nie zmieni prawa materialnego, ponieważ w jego zapisach nie ma mowy o tym, co jest dozwolone, a co nie. ACTA - zdaniem Szymielewicz - może jednak mieć ogromny wpływ na wolność w internecie.
"Mamy bardzo niejasne granice prawa autorskiego, osoby publikujące treści w internecie nie mają dziś do końca pewności, co jest legalne, jak działa prawo cytatu, jakie są reguły używania cudzych utworów, cytowania czy używania loga firmy" - wyjaśniła ekspert. "Na to może nałożyć się umowa międzynarodowa, która skupia się nie na zmianie prawa, a na twardym jego egzekwowaniu, bezwzględnym stosowaniu kar i zachęcaniu usługodawców do współpracy w szukaniu piratów" - mówiła. Jej zdaniem, to może spowodować, że ludzie zaczną się bać publikowania treści w internecie. "Ten efekt psychologiczny prowadzący do autocenzury jest głównym zagrożeniem wolności wypowiedzi" - uważa Szymielewicz.
Opinie organizacji wspierających umowę międzynarodową
W tekście międzynarodowego porozumienia ACTA dotyczącego m.in. przeciwdziałania naruszeniom własności intelektualnej znajdują się wyraźne wskazania, jak należy zabezpieczać wolność słowa i prawa obywatelskie - uważa prawnik Stowarzyszenia Autorów ZAiKS Krzysztof Lewandowski.
"Celem ACTA jest stworzenie podobnych regulacji w zakresie ochrony prawa autorskiego w internecie do tych, które obowiązują w zakresie własności analogowej. W zakresie ochrony własności analogowej przepisy prawa autorskiego są niezwykle rygorystyczne i pozwalają organom ścigania wszczynać postępowanie karne z urzędu tam, gdzie dochodzi do aktów piractwa" - powiedział Lewandowski. "ACTA zmierza do podobnego rezultatu w internecie" - mówił.
Jak podkreślił, ustawa o prawie autorskim daje możliwość zażądania, aby sąd w ciągu trzech dni wydał postanowienie o zabezpieczeniu dowodów. Przeważnie nie można namierzyć naruszenia w ciągu trzech dni od zwrócenia się z odpowiednim wnioskiem do sądu ze względu na efemeryczność przekazu internetowego - uważa prawnik. Według niego, potrzebne są być może narzędzia prawne, np. stosowny organ, który miałby prawo wykonać prosty ruch - sprawdzić, czy jest zezwolenie na korzystanie z danego dobra intelektualnego.
Ustęp 4. artykułu 27 ACTA przewiduje "możliwość wydania przez swoje właściwe organy dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do zidentyfikowania abonenta, co do którego istnieje podejrzenie, że jego konto zostało użyte do naruszenia" praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich i pokrewnych.
"Zdaniem twórców jest to sensowne, nie są oni przeciwko wolności w internecie, ale są przeciwko tym, którzy w sposób zorganizowany, dla własnego zarobku dokonują tego typu naruszeń, nielegalnie zarabiają na cudzej twórczości" - podkreślił prawnik.
Porozumienie ACTA jest konieczne, by usprawnić dochodzenie praw własności intelektualnej w sieci. Chodzi też o większą odpowiedzialność za swoje czyny w internecie - ocenia z kolei Mariusz Kaczmarek z Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA).
"Nie zgadzamy się z zarzutami, że porozumienie ACTA miałoby naruszać wolność w internecie czy ograniczać swobodę wypowiedzi. Prawdę powiedziawszy chodzi tutaj o większą odpowiedzialność za swoje czyny w internecie, czyli dokładnie tak samo jak jest w życiu realnym. Nie widzę powodu, aby internet był wyłączony z obrotu prawnego i w sposób szczególny wyróżniony w porównaniu z życiem rzeczywistym" - powiedział Kaczmarek.
Według niego istotne jest także przywrócenie w sieci równowagi pomiędzy pokrzywdzonym a naruszającym jego prawa. "Chodzi o to, że dzisiaj każdy może wprowadzić do internetu nielegalne czy obraźliwe treści i aby je usunąć, należy wykonać szereg procedur, które bardzo rzadko są skuteczne. Natomiast wprowadzający może umieszczać treści w internecie w sposób dowolny, dzięki czemu staje się podmiotem zdecydowanie bardziej uprzywilejowanym od osoby, której prawa zostały poprzez te treści naruszone. Tak nie powinno być" - dodaje Kaczmarek.
Ważną zaletą ACTA jest ukształtowanie współpracy międzynarodowej w sferze zwalczania naruszeń praw autorskich, co przy globalizacji treści ma zasadnicze znaczenie w naszym przypadku - uważa wiceprzewodniczący zarządu Związku Producentów Audio Video, Piotr Kabaj.
"Na przykład - obecnie jeżeli wiemy, że ktoś w Polsce korzysta z serwera w Hongkongu, na którym znajdują się nieuprawnione treści, naruszające nasze prawa autorskie, nie mamy możliwości, żeby przeciwdziałać temu procederowi. Dzięki ACTA takie działania mogą być możliwe" - podkreślał Kabaj.
Opinie ekspertów
Organizacje pracodawców - Lewiatan i Pracodawcy RP przestrzegają przed tą umową i wskazują na możliwe konsekwencje wpływu złego otoczenia prawnego dla firm z sektora nowych technologii.
Czytaj więcej>>>
Podpisanie porozumienia takiego jak ACTA może prowadzić do cenzury - ocenił prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar. Dodał, że nie ma prostego rozwiązania, aby pogodzić prawa autorskie z powszechnym dostępem do treści w internecie.
Według Smolara wprowadzanie takich regulacji "to problem bardzo złożony, który dotyczy współczesnego świata i zmiany panujących w nim reguł, w związku z tym, że poza światem realnym mamy dzisiaj istotny wymiar wirtualny".
W jego ocenie intencją prawodawców nie jest tu cenzura, ale taka umowa jak ACTA "zawiera ograniczenia świata wirtualnego, wymiany myśli, idei, dzieł oraz może prowadzić do nadużyć i cenzury".
Smolar zwrócił uwagę, że przerzucenie na firmy oferujące dostęp do sieci odpowiedzialności za nieprzestrzeganie prawa przez użytkowników może prowadzić do cenzury prewencyjnej. "Tu jest możliwość cenzury i nadgorliwości, ponieważ gdy kryteria są niezbyt precyzyjne, to obawiając się ewentualnych kar, takie firmy mogą mieć skłonność do stosowania pewnych form cenzury prewencyjnej" - podkreślił.
Z drugiej strony, według Smolara, twórcy mają prawo do rekompensaty za wykorzystywanie ich dzieł.
W burzliwej i goracej dyskusji padła też propozycja referendum. W sprawie wdrażania w Polsce porozumienia ACTA zabrakło konsultacji społecznych, a można by nawet rozważyć referendum - uważa Albert Stawiszyński, radca prawny, specjalista ds. prawa własności intelektualnej. Widzi on zarówno plusy, jak i minusy porozumienia.
"Z prawnego punktu widzenia byłoby dobrze, aby w efekcie dyskusji zakreślona została prawna granica pomiędzy ochroną własności intelektualnej a szeroką rozumianą wolnością w sieci" - powiedział ekspert PAP.
W jego ocenie w sprawie ACTA zabrakło konsultacji społecznych, a prawo daje rządzącym odpowiednie instrumenty, by przedyskutować tak ważną umowę międzynarodową. "Można to robić w ramach konsultacji z organizacjami pozarządowymi czy nawet w formule ogólnokrajowego referendum – skoro mamy dziś tak wielką dyskusję społeczną" - powiedział PAP.
Jak podkreślił, ACTA jest umową międzynarodową mającą charakter ramowy, czyli zawiera ogólne zasady ochrony własności intelektualnej ze wskazaniem, jakie środki mogą zastosować państwa do przeciwdziałania łamaniu praw autorskich. "Obecnie na gruncie polskich przepisów taka ochrona jest zapewniona – nawet szerzej niż w ACTA, ale problem leży nie w dobrych przepisach, ale ich skuteczności. I tego obawiają się internauci" - ocenia ekspert.
Uważa on, że podpisanie tej umowy przez Polskę mogłoby okazać się korzystne dla naszych twórców i innych właścicieli praw własności intelektualnej, np. polskich producentów filmowych. "Plusem przystąpienia naszego kraju do ACTA będzie skuteczniejsze zapewnienie ochrony takim osobom, już nie tylko w Polsce, ale również za granicą" - uważa Stawiszyński.