Meszka nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby.
„Orzeczenie sądu jest takie, że pan Feliks został przyjęty do szpitala z naruszeniem przepisów. W związku z tym dzisiaj szpital opuści” – powiedział dziennikarzom po posiedzeniu sądu pełnomocnik Meszki adwokat Piotr Wojtaszak.
Jak podkreślił, olbrzymiej satysfakcji z decyzji sądu towarzyszy „zaduma nad tym, co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Felis przez okres miesiąca był w pełnej izolacji, faktycznie pozbawiony wolności”.
Sam Meszka powiedział dziennikarzom, że bardzo cieszy z możliwości powrotu do domu. Ma się nim zaopiekować rodzina. „Nie będę siedział za kratami” – powiedział z satysfakcją.
Katowiczanin trafił do zamkniętego zakładu po tym, jak był podejrzany o groźby karalne z lat 1998-2003, za co może grozić grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie - PAP) trwała 11 lat.
Mężczyźnie postawiono zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 r.
W opinii Wojtaszaka, pierwotnym błędem było zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Mimo ostatniej decyzji SN lekarze 12 listopada zdecydowali, że Meszka pozostanie w szpitalu. Na mocy przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uznali, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. Wojtaszak podkreślił, że podczas 11 lat pobytu Meszki nie odnotowano takiego zachowania.
Adwokat podkreśla też, analizując stosowanie środka zabezpieczającego, sąd powinien brać pod uwagę przedawnienie karalności czynu. W przypadku Meszki przedawnił się on po pięciu latach. Tymczasem, gdyby nie interwencja w tej sprawie, Meszka mógłby być przymusowo w szpitalu nawet do końca życia – uważa Wojtaszak.
Mec. Wojtaszak jest też pełnomocnikiem Krystiana Brolla, który w zakładzie psychiatrycznym przebywał ponad 8 lat i teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za bezprawne pozbawianie wolności. To on poprosił swego adwokata, by zajął się sprawą jego kolegi z oddziału.
Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przygląda się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.
Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.
Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka - uznał SN. (PAP)