Jestem zwolennikiem poglądu, że studia prawnicze w naszym kraju nie dają wystarczającego przygotowania zawodowego do świadczenia usług prawniczych. Dlatego niezbędne jest dodatkowe szkolenie przygotowujące do wykonywania zawodu. Aplikacja w obecnej formie jest jednak nie do pogodzenia z koncepcją powszechnej adwokatury. Jest to bowiem bardzo dobry sposób przygotowania do zawodu, ale bardzo niewydolny. Z przyczyn czysto praktycznych w obecnym modelu funkcjonowania aplikacji nie da się przeszkolić kilkakrotnie większej liczby kandydatów do zawodu - pisze Witold Daniłowicz, radca prawny.
Dlatego potrzebne jest nowe podejście do kwestii aplikacji. Wydaje mi się, że trzeba zacząć od założenia, że w szkoleniu może brać udział każdy absolwent studiów prawniczych, bez egzaminu wstępnego. Rozwiązanie takie nie jest zupełnie nowe – funkcjonowało ono w II Rzeczypospolitej. Zakres przedmiotowy szkolenia powinien być przygotowany przez samorząd zawodowy. Zakres ten powinien obejmować przede wszystkim przedmiot praktyki zawodowej – pisanie pism procesowych, kontraktów, itp. Każdy kandydat do zawodu powinien sam zorganizować sobie możliwość odbycia stosownej praktyki, pod warunkiem że będzie się ona odbywała pod nadzorem członka korporacji z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem zawodowym. Zakończenie każdego elementu szkolenia byłoby potwierdzone wpisem do dziennika szkolenia. Po skompletowaniu wszystkich wpisów, kandydat przedstawiałby dziennik szkolenia do zatwierdzenia przez stosowny organ korporacyjny.
Szkolenia teoretyczne powinny być organizowane przez samorząd zawodowy, być może w węższym zakresie niż obecnie. Koszt organizacji szkoleń powinni ponosić uczestnicy. Powinien być on tak wkalkulowany aby nie stanowił dodatkowego źródła dochodów korporacji. Całość szkolenia zawodowego powinna trwać nie więcej niż dwa lata. Szkolenie powinno kończyć się egzaminem. Moim zdaniem powinien to być egzamin wyłącznie pisemny. Jego celem powinno być sprawdzenie umiejętności kandydatów a nie, jak to niestety ma często miejsce obecnie, jego zdolności zapamiętywania.
Okres przejściowy
Wprowadzenie postulowanego modelu organizacji zawodów prawniczych nie będzie organizacyjnie rzeczą prostą, nawet zakładając poparcie wszystkich uczestników rynku usług prawniczych. Wydaje się, że powinno się to odbyć w dwóch etapach. W pierwszym etapie powinno dojść do połączenia samorządów adwokackiego i radcowskiego. W drugim, do „upowszechnienia” nowej korporacji, tj. przyjęcie w jej szeregi (oczywiście przy założeniu spełnienia ustalonych kryteriów) wszystkich, którzy obecnie świadczą usługi prawnicze w zakresie określonym powyżej. Połączenie adwokatury i samorządu radcowskiego było już postulowane przez wiele osób wypowiadających się na temat przyszłości zawodów prawniczych. Wydaje się, że pogląd o konieczności czy wręcz nieuchronności takiego połączenia zyskuje coraz więcej zwolenników w obu korporacjach. Wszystkie dyskusje zdają się jednak rozbijać o szczegóły.
Adwokaci boją się, że utracą przewagę rynkową wynikającą z faktu, iż w chwili obecnej tylko oni mogą posługiwać się tytułem zawodowym „adwokata”. Boją się również, że w nowej korporacji zostaną zdominowani liczebnie przez radców, a tym samym stracą wpływ na władze i politykę nowej korporacji. Połączenie zawodów powinno odbyć się w taki sposób, aby w maksymalnym stopniu zabezpieczyć interesy adwokatów. Dlatego też należy zastanowić się nad okresem przejściowym, na przykład pięcioletnim, w trakcie którego miałyby zastosowanie zasady przedstawione poniżej. Pomimo powstania jednej korporacji zawodowej (z połączenia obecnej adwokatury i radców prawnych), w okresie przejściowym utrzymane zostałyby dwa odrębne tytuły zawodowe. Dopiero po upływie okresu przejściowego wszyscy członkowie korporacji używaliby tytułu „adwokat”.
Władze wykonawcze nowej korporacji byłyby wybierane osobno w ramach izby radcowskiej i adwokackiej (łącznie tworzącej Walne Zgromadzenie), z których każda wybierałaby równą ilość przedstawicieli. W następnym etapie, jeszcze w trakcie okresu przejściowego, nową korporację należałoby rozszerzyć o wszystkie inne osoby, które świadczą obecnie usługi prawnicze w rozumieniu przyszłej ustawy, a które nie są adwokatami ani radcami prawnymi. Osoby te w okresie przejściowym mogłyby posługiwać się tytułem zawodowym „doradca prawny”. Doradcy prawni również wybieraliby swoich przedstawicieli do władz wykonawczych nowej korporacji.
Kluczowym i najbardziej kontrowersyjnym tematem będzie oczywiście kwestia warunków na jakich doradcy prawni będą mogli zostać członkami nowej korporacji. Moim zdaniem trzeba jednorazowo dopuścić do członkostwa w nowej korporacji, bez żadnego egzaminu, wszystkich, którzy mogą wykazać, iż praktykowali prawo (w rozumieniu proponowanej ustawy) przez co najmniej 5 lat przed utworzeniem nowej korporacji. Wszyscy inni będą musieli zdać państwowy egzamin kwalifikacyjny. Zdaję sobie sprawę, że kwestia dopuszczenia doradców prawnych do członkostwa w nowej korporacji bez egzaminu wzbudzi duże kontrowersje. Można oczywiście znaleźć wiele argumentów przeciwko takiemu rozwiązaniu. Wydaje mi się jednak, że za takim rozwiązaniem przemawiają względy czysto praktyczne.
Weryfikacja wiedzy i umiejętności wszystkich potencjalnych członków nowej korporacji napotkałaby na ogromne problemy praktyczne. Nie można zorganizować egzaminów dla tak dużej ilości osób. Co więcej, propozycja takiego egzaminu spowodowałaby duży opór społeczny. Pamiętajmy przecież, że większość osób o których tu mowa wykonuje swój zawód (zgodnie z prawem) od wielu lat, i wymaganie od nich aby teraz zdawali egzamin jest po prostu niepraktyczne, a być może także sprzeczne z konstytucją. Dlatego też jedynym praktycznym rozwiązaniem jest jednorazowe dopuszczenie tych osób do nowej korporacji. Być może osoby te można by zobowiązać do odbycia np. sześciomiesięcznego szkolenia z zasad etyki i form wykonywania zawodu, zorganizowanego przez korporację. (...)
mec. Witold Daniłowicz, radca prawny
* Fragmenty tekstu ukazały się wcześniej w "Prawie Europejskim" oraz w "Rzeczpospolitej".