O tym, że prace są na finiszu i projekty wkrótce zostaną upublicznione, poinformował minister Adam Bodnar, a prof. Krystian Markiewicz, przewodniczący Komisji, że plan jest taki, żeby ustawa dotycząca statusu sędziów powołanych po 2018 r., została uchwalona w okolicy wyborów prezydenckich, a więc by była do podpisu już przez nowego prezydenta. - Takie założenie przyjęliśmy od początku naszych prac, bo było przecież wiadomo, że ustawa, którą projektujemy, nie może liczyć na podpis Andrzeja Dudy. Zakładamy więc, że w lipcu ta ustawa będzie uchwalona i trafi już na biurko nowego prezydenta, który obejmie urząd 6 sierpnia - wskazuje Markiewicz. O samych propozycjach mówi, że jeden wariant będzie w większym stopniu rozwiewał wątpliwości Komisji Weneckiej, a drugi w mniejszym. - Uważamy, że realizacja wszystkich postulatów Komisji oznaczałaby nieuwzględnienie jej podstawowych oczekiwań, czyli zgodności z konstytucją i szybkiego rozwiązania problemów - dodaje.

Przypomnijmy, że opinia Komisji Weneckiej, zgodnie z którą nie można w drodze ustawy uznać wszystkich uchwał KRS po 2018 r. za nieistniejące, a co za tym idzie - nie jest możliwe cofnięcie wszystkich tzw. nowych sędziów na poprzednio zajmowane stanowiska. Zdaniem Komisji, aby wykonać wyroki europejskich Trybunałów, niezbędna jest jakaś forma indywidualnej weryfikacji powołań z prawem odwołania do sądu.

Czytaj: Sędzia powołany po 2018 r.? Według Komisji Weneckiej musi przejść weryfikację, bez wyjątku>>

Bodnar: Status "nowych" sędziów będzie uregulowany w zgodzie z opinią Komisji Weneckiej>>

 

Sędziom po asesurze włos z głowy nie spadnie

Zdaniem prof. Ewy Łętowskiej, sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, byłej rzecznik praw obywatelskich, opinia Komisji Weneckiej otwiera drogę do sanacji wszystkich wątpliwych powołań, jednocześnie wskazując warunki brzegowe tych działań. Dopuszcza np. zbiorcze oceny całych grup takich osób, ale wymaga indywidualizacji choćby w postaci odwołania do organu niezależnego o cechach sądu. - Opinia wskazuje warunki brzegowe tych działań. To trzeba szczególnie podkreślić, bo jest to cecha wspólna zarówno Komisji Weneckiej, jak i wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które też czasem w Polsce są źle rozumiane. Mianowicie te instytucje nigdy nie mówią, jak ma być coś zrobione w prawie krajowym, bo to ma być wysiłek organów krajowych, ma to zrobić ustawodawca albo orzecznictwo sądów – podkreśla.

Czytaj: Prof. Łętowska: Komisja Wenecka pozwala na weryfikację sędziów, ale z ograniczeniami>>

Co w takim razie założono w komisyjnych projektach? Żaden z dwóch proponowanych wariantów nie będzie stawiał dodatkowych wymagań wobec liczącej około 1700 osób grupy osób, które otrzymały powołanie po odbyciu asesury. One z mocy ustawy będą miały potwierdzony swój status. 

- Podpisuję się pod propozycją, że trzeba zastosować quasi indywidualną weryfikację, z możliwością grupowania tych osób według pewnych cech. Jest dla mnie różnica pomiędzy asesorami, którzy w naturalnym rozwoju zawodowym dochodzili do etapu, w którym mogli ubiegać się o nominacje sędziowskie (a innej KRS wtedy nie było), a tymi osobami, które nagle w krótkim czasie awansowały o dwa czy trzy poziomy w sądowej hierarchii. Jednocześnie przysługując się władzy wystąpieniami publicznymi lub decyzjami na stanowiskach, na które zostały właśnie po to powołane - mówi serwisowi Prawo.pl prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei osoby, które od 2018 r. awansowały do wyższych instancji, pozostaną sędziami, bo tego statusu nie utraciły, a zmieni się ich służbowe stanowisko. Przewiduje też dla nich możliwość pozostania na obecnie zajmowanym stanowisku w ramach delegacji, aż do czasu rozstrzygnięcia nowego konkursu na to stanowisko, w którym będą mogli wziąć udział. 

Różnica dotyczy osób, które przyszły z innych zawodów prawniczych - pierwszy projekt zakłada, że stracą status sędziowski. Zdaniem Komisji Kodyfikacyjnej one nigdy nie nabyły tego statusu, więc ustawa tylko to stwierdzi i osoby te odejdą z sądów. Jak deklaruje Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, byli adwokaci z tej grupy będą mogli wnioskować o ponowny wpis na listę zawodową, ale bez gwarancji, że zostaną przyjęci. – Właściwa okręgowa izba adwokacka oceni m.in. czy dają rękojmię należytego wykonywania zawodu – mówi.

Czytaj: Komisja i sąd wznowieniowy od weryfikacji "nowych" sędziów - projekt pojednawczy>>

 

Pierwszy wariant szybszy, weryfikacja do jesieni 2027 r.

Według pierwszego wariantu sprawa statusu sędziów powołanych po 2018 r. byłaby uregulowana bezpośrednio przez ustawę. - Szacujemy, że zakończyłoby się to do jesieni 2027 r. Czyli dobiegłyby końca te dwuletnie delegacje sędziów awansowanych do sądów wyższych instancji, w czasie których wyjaśniłoby się, czy uzyskają ten nowy status w konkursie organizowanym przed legalną KRS, czy też wracają na poprzednie stanowisko. Status pozostałych grup neo-sędziów byłby uregulowany już wcześniej bezpośrednio na podstawie ustawy – mówi prof. Markiewicz. W jego ocenie plusem byłoby też to, że minister sprawiedliwości mógłby od razu ogłaszać konkursy na wolne stanowiska.

 

Cena promocyjna: 74.26 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 84.16 zł


Drugi wariant dwa lata dłuższy - do 2029 r. 

Ta propozycja jest bardziej skomplikowana. To nie ustawodawca rozstrzygałby wprost o statusie sędziów, tylko Krajowa Rada Sądownictwa. Jak wyjaśnia sędzia Markiewicz, wszystkie uchwały obecnej KRS (tej, w skład której wchodzi 15 członków/sędziów powołanych przez Sejm, a nie sędziów) musiałyby być uchylone, a postępowania umorzone. 

- Te nowe uchwały (podjęte przez nową KRS z właściwym składem) musiałyby zostać opublikowane w Monitorze Polskim i wskazywać, jakie są skutki tych decyzji dla konkretnych osób. Ta najliczniejsza grupa, czyli - według obecnych szacunków- ok. 1700 osób, które otrzymały powołania po odbyciu asesury, byłaby potraktowana „hurtowo”, czyli ich status zostałby potwierdzony na podstawie ustawy. Pozostałe sprawy byłyby traktowane indywidualnie - mówi prof. Markiewicz.

W praktyce część sędziów dowiedziałaby się, że wraca do sądu, do którego wcześniej została prawidłowo powołana - np. rejonowego, inni pozostawaliby w czasowej delegacji w sądzie, w którym obecnie pracują, a osoby, które nie były wcześniej sędziami, traciłyby status. - Wszystkie te osoby miałyby prawo odwołania do Sądu Najwyższego. Tych odwołań może być dużo, a w SN po zmianach zostanie zapewne tylko około 40 sędziów. Nawet gdyby sędziowie SN zajmowali się tylko tymi odwołaniami, to zajmie to dużo czasu, a przecież Sąd Najwyższy ma też inne zadania – podkreśla przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. Kolejną kwestią, na którą zwraca uwagę jest to, że minister mógłby ogłaszać konkursy na wolne stanowiska dopiero wówczas, gdy ta procedura odwoławcza dobiegnie końca, a uchwały KRS będą opublikowane. 

Komisja Kodyfikacyjna szacuje, że nowa KRS, której sędziowie/członkowie zostaną wybrani przez sędziów, mogłaby być powołana jeszcze jesienią tego roku. Pod koniec albo na początku przyszłego mogłaby rozpocząć procedurę weryfikacyjną. Według szacunków Komisji, wypełnienie wszystkich etapów tego drugiego wariantu mogłoby się zakończyć w 2029 roku.

 

Czas ważnym czynnikiem w polityce i w prawie

Zdaniem Przemysława Rosatiego, nie ulega wątpliwości, że status tych sędziów musi zostać uregulowany. - Trzeba jednak pamiętać, że z punktu widzenia poparcia społecznego, im dłużej trwa rozwiązywanie problemu sędziów powołanych po 2018 roku, tym mniej jest zrozumienia zwykłych ludzi dla konieczności załatwienia tej sprawy - ocenia. 

Także prof. Zbigniew Kmieciak z Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że dobrze byłoby takie zmiany przeprowadzać możliwie szybko, a już na pewno nie ryzykować przeciągnięcia ich na następną kadencję. - Ale jest też drugi aspekt tego problemu, że zbyt długi upływ czasu rozmyje problem, bo za dwa - trzy lata niektóre zagadnienia stracą na znaczeniu. Będziemy już w innym miejscu, ludzie nie będą już się nad tym zastanawiać, a dla władzy też już to będzie niewygodne – mówi. Na problem czasu w rozliczaniu nieprawidłowości i przywracaniu konstytucyjnego porządku wskazuje też w rozmowie z Prawo.pl prof. Radosław Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS. Jego zdaniem moment, w którym można było radykalnie rozwiązać wiele problemów, został bezpowrotnie utracony. - Zgoda, że ten etap zmian, z którym koalicja rządząca czeka na nowego prezydenta, może uruchomić pewną dynamikę. To będzie zależało od tego, na ile jednoznaczne to będą rozwiązania, ale nie ma pewności czy to przywróci uznanie i poparcie dla ich autorów - ocenia. 

Prezes Przemysław Rosati dodaje, że trzeba te działania widzieć w dwóch perspektywach. – Komisje kodyfikacyjne powstały dla porządkowania i naprawy prawa, ale ludzie oczekują też konkretnych zmian. Natomiast od polityków mamy prawo oczekiwać sprawczego działania. Każda z tych perspektyw powinna motywować do możliwie szybkiego wprowadzania nowych rozwiązań w życie – uważa.

 

Ile sądy wytrzymają? 

Nie można w tym wszystkim zapomnieć jeszcze o sprawności działania wymiaru sprawiedliwości. Jak podkreślają prawnicy, nawet jeśli według obu wariantów, podczas procedury weryfikacyjnej, większość objętych nią sędziów będzie mogła orzekać, to jednak duża część zostanie z tego wyłączona. Co tylko pogłębi istniejące problemy, wynikające choćby z tego, że obecnie nie są ogłaszane konkursy na wakujące stanowiska sędziowskie. 

Czytaj: Sądy w kryzysie kadrowym mają ratować m.in. referendarze i wizytatorzy>>

Prof. Krystian Markiewicz podkreśla, że w drugim wariancie, tym wolniejszym, poszczególne etapy (decyzja KRS, odwołanie do SN, ogłoszenie konkursu) następowałyby po sobie, podczas gdy w pierwszym działyby się równolegle. - Minister mógłby ogłaszać konkursy nawet, gdy jeszcze nowa KRS nie rozpocznie pracy, ponieważ pierwsze czynności z tym związane mają miejsce w sądach. Tam zbierane są opinie, wypowiadają się kolegia i zgromadzenia sędziów i dopiero to trafia do KRS. W drugim wariancie cała procedura weryfikacji neo-sędziów zaczynałaby się od KRS, a dopiero po jej zakończeniu byłby czas na obsadzanie wolnych stanowisk. Stąd ta odległa data zakończenia operacji – 2029 rok - podsumowuje.