Głównym uchybieniem Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie było niezapewnienie obrońcy mjr. rez. Krzysztofowi K. - uznało trzech sędziów SN. W ponownym procesie WSO ma naprawić ten błąd oraz bardziej wnikliwie zbadać całą sprawę.
K. po wyroku nie krył satysfakcji. Powiedział PAP, że bezskutecznie wnosił do WSO o zapewnienie obrońcy z urzędu, bo nie stać go na adwokata z wyboru. Adwokat K. mec. Zdzisław Dudek, ustanowiony dopiero na potrzeby apelacji, dodał, że sprawę przygotowano w okresie rządów PiS, by wykazać, że "patologie są także w wojsku".
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Lublinie oskarżyła K., b. kierownika składu materiałowego z Kraśnika (Lubelskie), że na przełomie 2005-2006 polecił, dla swej korzyści majątkowej, podpisać umowę z lokalnym przedsiębiorcą na wycinkę drzew z dwóch wojskowych parceli. Wycięto w sumie kilkaset topoli, brzóz oraz klonów - burmistrz Kraśnika zezwolił na wycinkę tylko kilkudziesięciu drzew. Za "przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" K. groziło do dziesięciu lat więzienia. Oskarżono też dwóch pracowników wojska, którzy podpisali umowę.
W 2011 r. WSO skazał K. na dwa lata więzienia w zawieszeniu; 20 tys. zł grzywny oraz "naprawę wyrządzonej szkody" w wysokości 30 tys. zł. Pozostałych dwóch oskarżonych skazano na kary po 1,5 roku więzienia w zawieszeniu, grzywny i po 30 tys. zł naprawy szkody. WSO uznał, że wycięto w sumie 725 drzew o wartości 213 tys. zł.
Prokuratura złożyła apelację do Izby Wojskowej SN. Wnosząc o ponowny proces, argumentowała, że wskutek działań oskarżonych wycięto więcej, niż uznał WSO - 838 drzew o wartości 360 tys. zł. Dlatego wymierzone kary uznano za zbyt łagodne, bo nie powinny być zawieszone; K. sąd powinien był zdegradować; powinna też nastąpić "pełna naprawa wyrządzonej szkody".
Poszkodowany w sprawie Rejonowy Zarząd Infrastruktury w Lublinie (zarządzający wojskowymi nieruchomościami) chciał, by SN zasądził od każdego oskarżonego po 70 tys. zł tytułem naprawy całości szkody.
Obrona K. wniosła bądź o uniewinnienie, bądź o uchylenie wyroku. Adwokat K. mec. Zdzisław Dudek argumentował, że pominięto dowody jego niewinności. Według obrońcy mógł on co najwyżej nie zauważyć, że wycięto więcej drzew, niż dopuszczało to zezwolenie - ale jego zakres obowiązków nie nakładał nań obowiązku tego sprawdzać. "On miał tam broń do pilnowania, a nie drzewa" - dowodził mec. Dudek. Przekonywał też, że to nie K. polecił zawarcie umowy na wycinkę, lecz jego przełożeni, dlatego zarzut kradzieży drzew wobec K. jest kuriozalny i nie mógł on odnieść żadnych "korzyści majątkowej".
SN uznał, że już samo niezapewnienie K. obrońcy przez WSO jest wystarczającym powodem zwrotu sprawy do I instancji. Ponadto uzasadnienie pisemne wyroku WSO nie spełniało wymogów prawa, co "uniemożliwiło kontrolę instancyjną"; a wyrok był "sprzeczny wewnętrznie".
Sędzia SN Krzysztof Mastalerz mówił, że uchybieniem WSO było też, że żadna ze stron procesu nie została powiadomiona o niektórych czynnościach biegłego z zakresu leśnictwa. "Opinia biegłego skutkowała przypisaniem winy oskarżonemu" - dodał sędzia. Według SN uzasadnienie WSO nie zawierało jej szczegółowej oceny. WSO ma to naprawić. Ma też zgłębić zakres obowiązków mjr. K. oraz dokładnie wyliczyć wartość szkody.
Do czasu prawomocnego wyroku w tej sprawie zawieszono postępowanie administracyjne co do wymierzenia RZI przez władze Kraśnika wysokiej kary pieniężnej za nielegalną wycinkę drzew.
Łukasz Starzewski (PAP)