Do 23 listopada trwały konsultacje ustawy o jawności życia publicznego. Zainteresowani przesyłają uwagi pod adres służb specjalnych, bo ich szef jest autorem projektu. I to wzbudza czujność fundacji i stowarzyszeń.
Ustawa będzie kosztować
Samo stwierdzenie zawarte w projekcie o tym, że „wejście w życie regulacji nie powinno spowodować istotnych skutków dla budżetu państwa bądź budżetów jednostek samorządu terytorialnego” zdaniem ekspertów z Fundacji Batorego jest nieprawdziwe.
- Projektodawcy użyli sformułowania „istotne skutki” udając, że je sprawdzili i wiedzą, że jakieś będą tylko nie istotne. To mydlenie oczu. Obciążenia związane z nową procedurą składania oświadczeń majątkowych, ich liczbą i kontrolą prawdziwości zawartych w nich danych, spowoduje nie tylko wzrost obciążeń dla podmiotów gromadzących, analizujących i kontrolujących oświadczenia, ale także dla organów ścigania i sądów, które będą musiały zająć się zwiększoną liczbą spraw o składanie fałszywych zeznań. Stawiam tezę, że to wszystko będzie „istotnie” kosztować, a rząd powinien to sprawdzić i zaplanować wydatki - uważa dr Grzegorz Makowski z Fundacji Batorego, choć jak dodaje legislator po ostatnich konsultacjach zamierza listę 110 zawodów ograniczyć.
- Przyjęcie takiej ustawy, nawet w większości powielającej dotychczasowe rozwiązania może doprowadzić do bałaganu - uważa adwokat dr Grzegorz Sibiga z Kancelarii Traple Konarski Podrecki. Spowodowane jest to trzema przyczynami.
Powstanie bałagan systemowy
Po pierwsze, jak tłumaczy dr Sibiga - bardzo wiele przepisów szczególnych odwołuje się do ustawy o dostępie do informacji publicznej, a często inne przepisy również wprowadzają mniejsze lub większe modyfikacje lub odmienności w stosunku do niej. Tych przepisów nie zmienia nowa ustawa, a jej wejście w życie spowoduje potrzebę ustalania relacji między przepisami. W ramach prac legislacyjnych nie zbadano systemowych skutków przyjęcia ustawy o jawności życia publicznego.
Czytaj też>>Projekt ustawy o jawności życia publicznego budzi wątpliwości
Po drugie, brakuje projektów aktów wykonawczych do nowej ustawy, które obowiązują do obecnej ustawy i dotyczą prowadzenia Biuletynu Informacji Publicznej oraz Centralnego Repozytorium Informacji Publicznej. Tymczasem według projektu nie utrzymuje się w mocy dotychczasowych aktów wykonawczych, zresztą w BIP trudno nadal akceptować przepisy wykonawcze z 2007 r. zawierające dosyć przestarzałe rozwiązania. Powstaje pytanie o zasady prowadzenie BIP i CRIP jeżeli zostanie uchwalona ustawa w obecnej wersji - podkreśla dr Sibiga.
Trzeci argument dotyczy ustawy o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. Te dwie ustawy pozostają ze sobą ściśle powiązane, ponieważ ponowne wykorzystywanie opiera się na dostępie do informacji. Zdaniem adwokata nie można zmieniać jednej ustawy bez nowelizacji drugiej, gdyż są one komplementarne, czyli np. powinny zawierać dokładnie te same przesłanki ograniczenia dostępu do informacji. Tymczasem zmienia się tylko jedną ustawę w zakresie prawa dostępu do informacji, a drugą pozostawia się w całości bez zmian. Prowadzi to do kolizji tych aktów.
Działalność lobbingowa - martwe przepisy
Fundacja Batorego od lat postuluje właściwe uregulowanie działalności lobbingowej. Jednakże proponowane przez nią zmiany wskazywały zawsze na konieczność zwiększenia otwartości i przejrzystości lobbingu, a nie – jak czyni to projekt ustawy – ograniczenia go restrykcjami i karami.
- Definicja lobbingu zawodowego pozostaje zbyt zawężona jak dziś - wyłącznie do aktywności wykonywanych na rzecz osób trzecich „przez przedsiębiorcę albo przez osobę fizyczną niebędącą przedsiębiorcą na podstawie umowy cywilnoprawnej” - twierdzi dr Makowski. Kontrolowanie działalności lobbingowej, staje się co najmniej utrudnione, jeśli nie niemożliwe. Ci, którzy będą chcieli ominąć prawo, mogą to łatwo zrobić, np. będą uczestniczyć w tworzeniu prawa w formie specjalnie tworzony spółek. Dla takich podmiotów projektowane przepisy przewidują minimalne obowiązki co do sprawozdawczości.
Narażenie na sankcje karne
Od zainteresowanych projektami decyzji, wymaga się podania do publicznej wiadomości szczegółowego zestawienia podmiotów finansujących ich statutową działalność wraz z numerem identyfikacji podatkowej NIP lub imienia i nazwiska darczyńców będących osobami fizycznymi. Wymóg podania numeru NIP w tych przypadkach może eliminować z możliwości przedstawiania swoich opinii do projektów decyzji publicznych lub narażać statutowych przedstawicieli organizacji społecznych na odpowiedzialność karną, w przypadku bowiem gdy darczyńcą takiej organizacji jest podmiot zagraniczny nieposługujący się numerem NIP, podanie takiej informacji będzie niemożliwe.
Groźba pozbawienia wolności za podanie niepełnych, czy niezgodnych ze stanem faktycznym danych w zgłoszeniu zainteresowania decyzją publiczną godzi w konstytucyjną zasadę proporcjonalności (art. 31 ust. 3 Konstytucji RP) - twierdzą prawnicy z Fundacji Sieć Obywatelska Watchdog.
Informacja publiczna bez terminów
Krzysztof Kowalik z Fundacji Wolności z Lublina uważa, że w dalszym ciągu brak jest terminów dla publikacji materiałów w Biuletynach Informacji Publicznej. W efekcie wiele informacji, pomimo ustawowego obowiązku nigdy się tam nie znalazła i nie znajdzie.
Zdaniem członka tej Fundacji ustawa w dalszym ciągu utrzymuje fikcyjne terminy na rozpatrzenie przez sąd administracyjny skargi w związku z nieudostępnieniem informacji publicznych. Ustawodawca przewiduje tutaj termin 30 dniowy. Za przekroczenie tego przepisu nie grożą żadne sankcje, więc przepis ten jest martwy a na rozpatrzenie sprawy czeka się kilka miesięcy.
W rezultacie wejścia w życie przepisów będziemy mieli prawo zapoznać się z informacją publiczną, a nie z informacją o działalności władz publicznych. Do tej pory sądy wytworzyły pojęcia m.in. „dokumentu wewnętrznego”, który nie jest informacją publiczną, choć zawiera informacje o działalności władz publicznych - dodaje Krzysztof Jakubowski z Fundacji Wolności.
Pozostanie przewlekłość
Zdaniem Szymona Osowskiego, prezesa Fundacji Sieć Obywatelska Watchdog pod rządami nowej ustawy problemy z dostępem do informacji publicznej będą te same, co obecnie. Nadal będą nie rozwiązane kwestie, czym jest informacja przetworzona, a sprawy o udostępnienie informacji trwać mogą tak samo długo, jak dzisiaj.
- Nie sądzę, aby nowa ustawa zlikwidowała przewlekłość postępowań administracyjnych, które trwają 4-5 lat - uważa prezes Osowski. A co więcej - sądy będą musiały ponownie kształtować linię orzeczniczą, gdyż nie mogą się posłużyć dotychczasowymi wyrokami odnoszącymi się do obecnej ustawy o dostępie do informacji publicznej - dodaje.
Oświadczenia majątkowe
- Na plus tego projektu trzeba zaliczyć opracowanie dokładniejszych oświadczeń majątkowych, dzięki czemu obywatel będzie mógł się dowiedzieć, z jakich źródeł osoba publiczna pobiera wynagrodzenie z różnych miejsc pracy i umów - twierdzi Krzysztof Kowalik. - Daje to efekt większej przejrzystości tych oświadczeń.
Aktywista Fundacji Wolności uważa też, że zaletą jest publikacja rejestru umów cywilnych w podmiotach publicznych, o które fundacja często bezskutecznie występowała.
Podobnego zdania jest Szymon Osowski. Podkreśla jednak, że sam rejestr umów to za mało. Należałoby obowiązkowo udostępniać zarówno skany umów w wersji elektronicznej, jak i rejestr wydatków, wtedy można by ocenić, czy środki były wydane racjonalnie.
Zdaniem dr Betaty Gessel-Kalinowskiej vel Kalisz przy takiej skali informacji realna kontrola antykorupcyjna w obszarach najbardziej newralgicznych może być po prostu niemożliwa.
- Zamiast tego może zostać wytworzone narzędzie do nacisków czy inwigilacji obywateli. Nie wspominając już, że najbardziej zainteresowanym oświadczeniem majątkowym może być sąsiad czy osoba podejmująca działalność przestępczą - podkreśla.
Sytuacja sygnalistów
Opublikowany na stronach BIP 23 października br. projekt ustawy o jawności życia publicznego wprowadza zręby ochrony dla osób ujawniających nieprawidłowości - uważają eksperci z Instytutu Spraw Publicznych.
Sygnalista nie będzie miał właściwej ochrony, bo o jego statusie decyduje jednoosobowo prokurator, jeśli uzna informacje za wiarygodne. A do tego nie ma przy tym kontroli sądu - zwraca uwagę Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli.
Konfederacja Lewiatan wystosowała list do autora projektu Mariusza Kamińskiego, Koordynatora Służb Specjalnych, w którym pracodawcy napisali, że ustawa wypaczy słuszną ideę sygnalistów. Przepisy dają bowiem wyjątkowe uprawnienia prokuraturze. I te rozwiązania, mogą doprowadzić do skutku odwrotnego do zamierzonego. Na przykład wątpliwy jest całkowity zakaz rozwiązywania umów bez zgody prokuratora (nawet w przypadku zawinionej utraty uprawnień przez pracownika, kontrahenta, czy popełnienia przestępstwa), a także sytuacja i okres przysługiwania statusu sygnalisty. Brakuje też w przepisach jednoznacznych sankcji za bezpodstawne zgłaszanie podejrzenia przestępstwa, w celu szkalowania innych podmiotów - podkreślają.
Zagrożenia dla biznesu
Dla przedsiębiorców ustawa stworzy dodatkowe obciążenia, takie jak obowiązek wdrożenia polityk antykorupcyjnych. Jeśli przedsiębiorcy poważnie potraktują te obowiązki, to poniosą koszty szkoleń, wdrożenia i audytu systemu. A jeśli je zlekceważą, to zalecenia ustawy pozostaną na papierze - uważa dr Makowski.
- Wdrożenie polityki antykorupcyjnej w przedsiębiorstwach może być wykorzystane przeciwko biznesowi, gdyż nie ma kryteriów oceny efektywności tych polityk - uważa Grzegorz Makowski. - Mętne i niejasne pojęcia ustawy mogą służyć przeprowadzaniu ataku politycznego na przedsiębiorców i narzucaniu arbitralnych reguł gry - dodaje ekspert.
Wejście w życie
Harmonogram wdrażania ustawy zakłada, że 27 listopada odbędzie się druga konferencja podsumowująca uwagi przesłane w ramach konsultacji społecznych, a ustawa ma wejść w życie 1 stycznia 2018 r. z 6-miesięcznym okresem na dostosowanie do nowych wymogów, a więc w praktyce - 30 czerwca przyszłego roku.