W wyroku, jaki zapadł w Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Kielcach, sędzia nie zaznaczył, czy odszkodowanie to kwota brutto, czyli czy pracodawca musi jeszcze od tego odprowadzić składkę ZUS i zaliczkę na podatek dochodowy. Więc spółka zarządzająca supermarketem te obciążenia pokryła, po czym wystąpiła do sądu o wykładnię wyroku. I ten sam sędzia przyznał, że zasądzone odszkodowanie to kwota brutto. Byli pracownicy powinni więc otrzymać kwoty pomniejszone o składkę na ZUS i podatek. Jest to w przypadku poszczególnych osób od kilkuset do ponad 2 tys. zł. Część z nich już te pieniądze wydała, a wszyscy mają wątpliwości, dlaczego mają płacić odsetki, skoro to nie ich wina. Spółka zarządzająca supermarketem powołuje się na art. 405. kodeksu cywilnego, który mówi o obowiązku zwrotu pieniędzy, które ktoś uzyskał "z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia". - Z naszej strony nie ma żadnej złośliwości - zapewnia dyrektor firmy.
Sędzia pomylił brutto z netto
Byli pracownicy supermarketu E. Leclerc w Kielcach wygrali w sądzie odszkodowania za zaległe nadgodziny. Muszą jednak zwrócić część otrzymanych pieniędzy i to z odsetkami. Okazało się, że sąd zapomniał w wyroku wpisać słowa: brutto.