Sędzia Jakucka stwierdziła, że utrzymywanie wobec podejrzanego biznesmena przez cztery lata zakazu opuszczania kraju i obowiązku stawiania się co tydzień na policji było naruszeniem dóbr osobistych. Zasądziła od prokuratury 10 tys. zł zadośćuczynienia – pisze Ewa Siedlecka w „Gazecie Wyborczej”.
Krzysztof B. został w marcu 2007 r. aresztowany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy. Po ośmiu miesiącach areszt zmieniono mu na dozór policyjny i zakaz wyjazdu za granicę (zabrano paszport). Kolejne wnioski o uchylenie tych "środków zabezpieczających" odrzucano, uzasadniając to tym, że "nie wykonano z udziałem podejrzanego wszystkich czynności procesowych", a poza tym grozi mu wysoka kara.
Przez cztery lata czekano na ekspertyzę biegłego od rachunkowości. A podejrzanego przesłuchano raz.
Krzysztof B. przez cztery lata nie mógł podróżować za granicę, na czym ucierpiała jego firma handlująca z Rosją. Konieczność meldowania się co tydzień na policji zmuszała go do przerywania urlopów.
Sędzia Jakacka uznała, że choć prokuratura miała prawo zastosować dozór policyjny i zabrać paszport, to jednak naruszyła dobra osobiste, działając bezprawnie. Bezprawność polegała na tym, że choć śledztwo z zasady może trwać trzy miesiące z możliwością przedłużenia go z ważnych powodów - prokuratura przedłużała je przez cztery lata bez ważnych powodów. W tym czasie nie robiła nic, narażając Krzysztofa B. i jego rodzinę na upokorzenia i trudności.
Wyrok utrzymał sąd apelacyjny. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,13852950,Sa_sady_i_na_prokurature_.html#ixzz2SWDa8EgM
Sędzia, która miała odwagę zasądzić odszkodowanie od prokuratury
Sędzia Elżbieta Jakacka z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa nie boi się stawić czoła utrwalonym schematom. Wydała wyrok, w którym uznano naruszenie dóbr osobistych przez prokuraturę.