Potrzebny jest konwent sędziowski składający się z sędziów zrzeszonych i niezrzeszonych – uważa sędzia Hanna Bzdak – z SSO w Szczecinie za-ca sekretarz Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych. – Głosy stowarzyszeń nie wystarczą w dialogu z ministerstwem sprawiedliwości.
Sędzia Bzdak w czasie konferencji „Okrągły stół dla sądownictwa” podała przykład swojego stowarzyszenia, które powstało kilkadziesiąt lat temu i przez ostatnie pięć lat walczyło o to, aby z ustawy o ustroju sądów powszechnych nie wyprowadzić obligatoryjnych wydziałów rodzinnych. Bez efektu: w sądach są obligatoryjne wydziały karne i cywilne. Jeśli natomiast prezes uzna za stosowne, aby utrzymać wydział rodzinny, to on pozostanie. Od osobowości prezesa sądu zależy bardzo wiele, gdyż jest on urzędnikiem i sędzią zarazem.
Konsultacje z sędziami nad projektami ustaw są fikcją – uważa sędzia Bzdak. – Nasze uwagi w sprawie likwidacji małych sądów utknęły gdzieś w Sejmie.
- W ten sposób rozmijamy się z Unią Europejską – twierdzi sędzia Bzdak. – Mamy poczucie bezsilności. Dobro dziecka i dobro rodziny nie są zauważane. Nie widzi się ciężkiej pracy sędziów rodzinnych, którzy mają po 200 spraw w toku.
Zdaniem Hanny Bzdak sędzia rodzinny jest obciążony najbardziej, a statystyka nie odzwierciedla ich pracy.
Dlatego, że nie ma przedstawicielstwa sędziowskiego, władza wykonawcza sięga dalej niż powinna, a głos stowarzyszeń, takich jak „Okrągły stół dla sądownictwa” ma znaczenie tylko opiniodawcze.