W proteście pod hasłem "Miarka się przebrała" w Warszawie wzięło udział ok. 4 tys. osób z partii "Razem", ogólnopolskiego strajku kobiet, "Inicjatywa Polska" i mieszkańcy stolicy. Komenda Stołeczna Policji obliczyła natomiast, że w kulminacyjnym momencie, w demonstracji przed Sejmem brało udział ok. 800 osób.
Skandowano m.in.: "Chcemy lekarzy, nie misjonarzy", "Opozycja to my" czy "Moje ciało, moja rzecz, politycy idźcie precz".
Na transparentach można było przeczytać hasła przeciwko obłudzie władz, cynicznym posłom i radykałom ( np. "Chcemy zdrowia nie zdrowasiek").
Wicepełnomocniczka komitetu "Ratujmy Kobiety 2017" Anna Karaszewska powiedziała, że nie ma złudzeń, że 10 stycznia, kiedy Sejm odrzucił obywatelski projekt liberalizujący przepisy dotyczący aborcji, przejdzie do historii jako "dzień hańby".
Na krakowski Rynek przyszło w sobotę kilkaset osób, by wyrazić sprzeciw wobec ostatnich wydarzeń w Sejmie. Demonstranci krytykowali posłów PO i Nowoczesnej, którzy uciekli przed głosowaniem nad obywatelskim projektem ustawy. - Mamy dość tchórzostwa. Czas kompromisów się skończył! - deklarowali.
W środę 10 stycznia Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy "Ratujmy kobiety", który przewidywał większą niż obecnie dostępność środków antykoncepcyjnych, edukację seksualna, a także możliwość dokonania aborcji nie tylko ze względu na zdrowie i życie kobiety oraz ciężkie uszkodzenie płodu. Zadecydowała słaba frekwencja opozycji.
Czytaj też>> Mija 25 lat od uchwalenia tzw. ustawy antyaborcyjnej
Drugi projekt obywatelski zaostrzający aborcję, przedstawiony przez Kaję Godek został odesłany do komisji. Z obecnie obowiązującej ustawy z 1993 roku projekt usuwa jedną przesłankę do legalnej aborcji – uszkodzenie płodu. Gdyby projekt wszedł w życie, a badania prenatalne ujawnią, że płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony – ciąży nie będzie można przerwać.