W opublikowanej właśnie książce pt. Państwo prawa jeszcze w budowie, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były Rzecznik Praw Obywatelskich, a obecnie przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego twierdzi, że ograniczanie stosowania kary pozbawienia wolności wcale nie oznacza liberalizacji polityki karnej. - To nie oznacza puszczania przestępców wolno, albo że zwolennicy takiej polityki są „przyjaciółmi przestępców”, którą to opinię lansowała swego czasu pewna partia. Bo nie są „przyjaciółmi przestępców” ci, którzy twierdzą, że podobne lub lepsze efekty można osiągnąć przy pomocy innych kar. (…) Jeśli postulujemy ograniczanie stosowania kary pozbawienia wolności, to chodzi nam przede wszystkim o to, by osoby karane nie popełniały przestępstw w przyszłości. Statystyki pokazują, że w przypadku kary pozbawienia wolności procent recydywy jest niezwykle wysoki. Znacznie lepsze są efekty, gdy reagujemy karą wolnościową. Ona może być bardzo dolegliwa, ale nie ma tych ujemnych elementów, które są związane z pobytem w zakładzie karnym. Kara pozbawienia wolności wyłącza człowieka ze społeczeństwa. A jeśli dążymy do jego resocjalizacji, to przez takie wyłączenie powodujemy desocjalizację – stwierdza prof. Andrzej Zoll.
I dodaje, że sobie zdaje z tego sprawę, że mamy w Polsce utożsamianie kary z pozbawieniem wolności. - Ale bardzo liczę na współdziałanie mediów w wyjaśnianiu tej problematyki i propagowaniu tych środków karnych, które nie są związane z pozbawianiem wolności. (…) To trudna misja, ale myślę, że warto ją podjąć. Bo alternatywą byłoby budowanie w Polsce kilkudziesięciu kolejnych zakładów karnych. A jest prosty rachunek. Dziś mamy te osiemdziesiąt parę tysięcy osadzonych i do tego blisko 40 tysięcy skazanych oczekujących na wykonanie kary. Oni nie są wzywani do zakładów karnych, bo tam nie ma dla nich miejsc. Więc gdyby tylko uznać, że dla tej grupy należy stworzyć miejsca do odbywania kary pozbawienia wolności, to już byłoby konieczne powiększenie bazy więziennictwa co najmniej o jedną trzecią. A co było, gdyby jeszcze zaostrzyć przepisy i politykę karną, jak chcą niektórzy? Należałoby budować nowe więzienia. No i trzeba pamiętać, że to nie są tanie inwestycje. To muszą być solidne budynki, z odpowiednimi zabezpieczeniami, a do ich obsługi należałoby zatrudnić kolejne tysiące strażników. To byłyby olbrzymie wydatki. Rzeczywiście, powinniśmy o tym poważnie rozmawiać, czy chcemy wydać nasze publiczne pieniądze na kilkadziesiąt tysięcy kolejnych miejsc w więzieniach. Tu minister finansów powinien krzyczeć, że nie tędy droga, że budżet nie jest w stanie tego wytrzymać.
Ale to nie tylko w finansach problem. To jest konieczność także z punktu widzenia racjonalności polityki karnej. Jeżeli popatrzymy na polską populację i na skalę przestępczości w Polsce, która jest na poziomie średnim w porównaniu z innymi państwami europejskimi, to w naszych więzieniach nie powinno przebywać więcej niż 55 tysięcy osób. Wskaźnik „pryzonizacji”, liczony liczbą osób zamkniętych w zakładach karnych na 100 tys. ludności, który w rozwiniętych krajach europejskich rzadko przekracza 100, podczas gdy w Polsce jest stale ponad 200. To stanowczo za dużo. No i my za to płacimy, podczas gdy środki wolnościowe są znacznie tańsze. (…)
Przez ostanie ponad 20 lat wiele razy ten problem był dyskutowany, ale jakichś poważniejszych działań nie podjęto. A oczywiście sprawa jest cały czas aktualna. W obecnych pracach nad nowelizacją kodeksu karnego też proponujemy rozwój probacji. Jeśli zostanie to przyjęte i zastosowane, to więcej ludzi trzeba będzie zaangażować w pracę ze skazanymi na różnie kary nieizolacyjne, a mniej niż obecnie w pilnowanie osób pozbawionych wolności. Wierzę w to, że dojdziemy do stanu rozsądku i będziemy mieć tylko 50 – 55 tysięcy osób w więzieniach, ale to nie będzie oznaczało, że spadnie radykalnie przestępczość. Z pozostałymi sprawcami przestępstw trzeba będzie pracować na wolności – mówi prof. Andrzej Zoll.
Opinie pochodzą z książki Andrzeja Zolla i Krzysztofa Sobczaka pt. Państwo prawa jeszcze w budowie >>>
Czytaj także: RPO: problem przeludnienia aresztów i zakładów karnych wciąż nierozwiązany