Premier Mateusz Morawiecki oświadczył w piątek 29 lipca w czasie swojej konferencji, że z jego punktu widzenia Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie bardzo spełniła oczekiwania. Jest wielu sędziów, którzy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności - stwierdził premier Mateusz Morawiecki. Każda reforma wymaga przeglądu, akurat jest dobry czas, by zrobić rachunek sumienia, co wyszło, co nie.
Czytaj też: TSUE: Polski system dyscyplinarny wobec sędziów sprzeczny z prawem UE
Premier wyjaśniał, że w każdej grupie zawodowej ważne są mechanizmy kontrolne, żeby była odpowiedzialność za jakość pracy. Takie mechanizmy są potrzebne - dodał premier, aby sędziowie nie podejmowali decyzji contra factum, aby nie było działań, które rażąco odbiegają od kanonów życia społecznego. Słyszeliśmy o wielu karygodnych czynach, zdarzeniach z udziałem sędziów. Dlatego powołaliśmy Izbę Dyscyplinarną - powiedział premier Morawiecki.
Nie można skazywać wszystkich sędziów
Słowa premiera zbulwersowały sędziów Sądu Najwyższego. Ich zdaniem premier ma złych doradców albo "zupełnie nie rozumie roli sądownictwa dyscyplinarnego, ani też nie rozumie w ogóle na czym polega istota trzeciej władzy" - jak mówi sędzia Jarosław Maras z Izby Karnej SN.
- Można odnieść wrażenie, że sądownictwo dyscyplinarne działałoby należycie wtedy, gdy wszyscy sędziowie, co do których składają różne wnioski rzecznicy dyscyplinarni oraz prokuratorzy - byli skazywani zgodnie z tymi wnioskami lub uchylano by im immunitety - tak, jak sobie życzy prokurator – mający za szefa polityka - stwierdza sędzia Matras. I ironizuje: najlepiej zapewne byłoby, gdyby to polityk skazywał sędziów. Izba Dyscyplinarna wymaga zmian nie dlatego, że nie skazała wszystkich sędziów, ale dlatego, że nie jest sądem. Pora to zrozumieć. Tzw. reforma Sądu Najwyższego – przygotowana przez Prezydenta – narusza standardy Konstytucji RP oraz umów międzynarodowych - dodaje.
- Przykre dla mnie jest to, że to Prezydent - mający za zadanie stanie na straży Konstytucji RP - przygotował taką „reformę”, która znów (pierwsza miała powodować wyrzucenie w stan spoczynku sędziów SN) narusza podstawowe standardy konstytucyjne oraz prawa wspólnotowego i Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka - ocenia sędzia Matras.
Lukrowanie lub grunt pod zmiany
Przypomina, że sędziowie Sądu Najwyższego mówili o tym zawsze. Ale nikt ich nie chciał słuchać bo ważne było stworzenie sprawnego mechanizmu oddziaływania na sędziów. Ten mechanizm nie może funkcjonować, bo nie jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP. Dalsze utrzymywanie tego stanu rzeczy to naruszanie Konstytucji RP i stan bezprawia. -Pomijam już możliwe sankcje i spadek reputacji Polski - kwituje.