Rafał Bujalski: W Pana publikacji, która ukazała się właśnie w programie LEX Prawo Europejskie, zajmuje się Pan zeszłorocznym "polskim" wyrokiem Trybunału w Strasburgu uznającym przewlekłość polskich postępowań za problem systemowy. Co konkretnie wytknął Polsce Trybunał? Jak to się stało, że problem, którego istnienie dawniej tak często zarzucał Polsce Trybunał, a z którym wydawało się, że uporaliśmy się jako kraj uchwalając w 2004 roku ustawę o skardze na przewlekłość postępowania, wrócił do Strasburga z taką siłą?
Marcin Mrowicki: Na wstępie należy wskazać, iż problem przewlekłości postępowania w Polsce istniał cały czas, gdyż Polska wciąż nie wykonała wyroków w grupie spraw Bąk przeciwko Polsce (sygn. 33539/02 - przyp. red.) oraz Majewski przeciwko Polsce (sygn. 52690/99 - przyp. red.). Samo uchwalenie ustawy z 17 czerwca 2004 r. dało narzędzie stronom w postaci skargi na przewlekłość, która miała spełniać dwa cele: uzyskać stosowne zadośćuczynienie za przewlekłość postępowania oraz przyspieszyć je. Początkowo Trybunał uznał je za skuteczny instrument, czego dowód znajdziemy w decyzji Charzyński przeciwko Polsce (sygn. 15212/03 - przyp. red.), jednak dopiero w wyroku Rutkowski przeciwko Polsce (sygn. 72287/10 - przyp. red.), do którego moją glosę publikujecie Państwo w swoim programie, ocenił ten środek pod kątem jego zastosowania w praktyce. Jak się okazało, ustawa niewiele zmieniła w zakresie rozwiązania strukturalnego problemu, jakim jest przewlekłość postępowań.
Dlaczego Trybunał ocenił ustawę jako nieskuteczną?
Po pierwsze Trybunał zwrócił uwagę na mnożące się skargi na przewlekłość nie tylko przed sądami w kraju, ale i również przed Trybunałem Praw Człowieka. Według statystyk w tym pierwszym przypadku liczba skarg wzrosła sześciokrotnie w przeciągu ostatnich ośmiu lat, podczas gdy w drugim - na dzień wydawania komentowanego przeze mnie wyroku można było naliczyć około 650 skarg, które oczekiwało na załatwienie. Potwierdza to tezę o istnieniu problemu systemowego. Po drugie, od samego początku funkcjonowania ustawy Sąd Najwyższy w kilku swoich orzeczeniach ograniczył zakres czasowy jej stosowania jedynie do okresu po jej wejściu w życie, a także do etapu postępowania, który właśnie się toczył, czyli zastosował tzw. zasadę fragmentaryzacji. Uniemożliwiło to stronom dochodzenie zadośćuczynień za cały okres postępowania. Po trzecie, wypłacane zadośćuczynienia były śmiesznie niskie i oscylowały średnio na poziomie 2 tys. zł. Trybunał wskazał, iż w przypadku skarżących przyznałby kwoty sześciokrotnie wyższe. Podsumowując, ustawa z 17 czerwca 2004 r., mimo że z założenia dawała skuteczny środek do dochodzenia zadośćuczynienia, w praktyce okazała się, przeciwnie, mało efektywna.
Wyrok w sprawie Rutkowski przeciwko Polsce został przez Trybunał zaklasyfikowany jako tzw. wyrok pilotażowy. Czy z tego faktu wynikają jakieś szczególne skutki dla Polski? Czy i czego w związku z nim możemy się spodziewać w przyszłości?
Celem procedury pilotażowej jest umożliwienie jak najszybszego przyznania zadośćuczynienia na szczeblu krajowym dużej liczbie osób, które poniosły szkodę w wyniku problemu o charakterze systemowym. Pierwszym skutkiem wyroku jest więc konieczność rozpoznania przez rząd wszystkich 594 zakomunikowanych skarg oraz przyznanie zadośćuczynienia wszystkim ofiarom poprzez zawarcie ugody czy deklaracji jednostronnej. Rząd ma na to dwa lata od uprawomocnienia się wyroku, czyli do 7 października 2017 r. Drugim skutkiem jest zawieszenie postępowania skargowego przed Trybunałem we wszystkich tych sprawach na tenże okres. W zakresie przewlekłości postępowania, ustalenie środków generalnych, jakie ma podjąć rząd, zostanie ustalone przez Komitet Ministrów Rady Europy. Trybunał w tym zakresie się nie wypowiedział. W zakresie skuteczności skargi na przewlekłość z kolei, Trybunał z aprobatą przyjął uchwałę Sądu Najwyższego z 28 marca 2013 r. (sygn. III SPZP 1/13 - przyp. red.), która zerwała z dotychczasową praktyką fragmentaryzacji oraz podkreślała konieczność stosowania standardów strasburskich w zakresie odpowiedniego i wystarczającego zadośćuczynienia.
Czy w związku z uchwałą Sądu Najwyższego widać już jakąś pozytywną zmianę w linii orzeczniczej polskich sądów?
Niestety, wciąż nie. Przynajmniej nie w pełni. Po pierwsze, średnia wysokość zasądzanych przez polskie sądy odszkodowań wynosiła w pierwszej połowie 2014 roku 2.687 zł w sądach okręgowych oraz 4.260 zł w apelacyjnych. Jakkolwiek na poziomie sądów apelacyjnych widać pewien wzrost wysokości wypłacanych zadośćuczynień, tak niestety w sądach okręgowych wciąż utrzymuje się ona na tym samym poziomie. Po drugie, jeżeli chodzi o skalę naruszenia, to w samym 2014 roku Trybunał zarejestrował 144 nowe sprawy dotyczące przewlekłości postępowania. Uchwała wciąż nie jest więc wykonywana przez sądy niższej instancji.
W swojej pracy badawczej zajmuje się Pan zagadnieniem wykonywania wyroków strasburskich przez Polskę? Czy pojawiają się w tym względzie jakieś problemy? Jeśli tak, to jakiego rodzaju? Jak Pan ocenia realizację orzeczeń Trybunału w porównaniu z innymi krajami i w perspektywie czasowej ostatnich lat?
Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Z jednej strony Polska może poszczycić się wieloma pozytywnymi przykładami w tym zakresie i z pewnością jest ona wymieniana jako przykład wykonywania wyroków Trybunału dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Potwierdzenie tego znaleźć można w wydanym 8 stycznia b.r. przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy dokumencie zatytułowanym "Wpływ Europejskiej Konwencji Praw Człowieka na Państwa-Strony: wybrane przykłady", w którym podkreśla się sukcesy Polski w tym zakresie wskazując m.in. na rozwiązania odnośnie odszkodowań za tzw. mienie zabużańskie będące skutkiem wyroku w sprawie Broniowski (sygn. 31443/96 - przyp. red.), wprowadzenie po wyroku w sprawie Trzaska (sygn. 25792/94 - przyp. red.) odpowiednich rozwiązań zapobiegających długotrwałości tymczasowych aresztowań, określenie jaśniejszych kryteriów ograniczeń widzeń oraz cenzury korespondencji dla tymczasowo aresztowanych w efekcie wyroku w sprawie Klamecki Nr 2 (sygn. 31583/96 - przyp. red.), zwiększenie liczby biegłych psychiatrów i skrócenie okresu oczekiwania na ich opinie, co zawdzięczamy wyrokowi w sprawie Musiał (sygn. 24557/94 - przyp. red.), orzekanie o areszcie przez sędziów a nie prokuratorów jako pozytywna konsekwencja sprawy Niedbała (sygn. 27915/95 - przyp. red.) czy też uchwalenie po wyroku w sprawie Bączkowski (sygn. 1543/06 - przyp. red.) nowej ustawy o zgromadzeniach publicznych, która gwarantuje prawo do rozpoznania środka odwoławczego przed datą zgromadzenia.
To sukcesy. A bolączki?
No właśnie. Z drugiej strony Polska wciąż boryka się z problemami o charakterze systemowym, jak choćby wymieniona już przewlekłość postępowań w sprawach cywilnych, karnych czy administracyjnych, nieodpowiednie warunki w więzieniu polegające nie tylko na niezapewnieniu odpowiedniego metrażu, ale również na braku dostępu do odpowiedniej opieki medycznej w zakładach karnych, długotrwałe utrzymywanie reżimu więźniów niebezpiecznych, nieskuteczne śledztwa odnośnie śmierci osób znajdujących się pod opieką państwa, a więc w zakładzie karnym, izbie wytrzeźwień czy izbie zatrzymań czy pobicia przez Policję. Jeśli dołożymy do tego sprawy z zakresu dostępu do legalnej aborcji, niezwykle medialnych wyroków dotyczących więzień CIA w Polsce czy braku jakichkolwiek gwarancji procesowych osób umieszczanych w domach pomocy społecznej, to zobaczymy, że wciąż jest bardzo wiele do zrobienia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytaj też:
M.A. Nowicki podsumowuje 2015 rok w orzecznictwie strasburskim>>
Ekspert: orzecznictwo strasburskie? To po prostu trzeba znać!>>