I choć Sąd Okręgowy w Warszawie wniosek wdowy po Kapuścińskim oddalił, podkreślając, że na obecnym etapie powódka nie uprawdopodobniła wystarczająco swojego roszczenia, to jak analizuje Marek Szydłowski, obecne brzmienie przepisu art. 755 k.p.c. może być wykorzystywane w praktyce jako swoisty rodzaj cenzury prewencyjnej.

- Po pierwsze przepisy w żadnym zakresie nie ograniczają możliwości orzeczenia zakazu publikacji – podkreśla Marek Szydłowski. – Zakaz publikacji może więc polegać na zakazaniu wydania książki czy zakazaniu prasie pisania o danej osobie lub zagadnieniu, np. publikowania informacji o uczestnictwie Kowalskiego w aferze ziemniaczanej. Po drugie sąd orzeka o zabezpieczeniu powództwa z art. 755 k.p.c. wyłącznie na podstawie oceny wniosku i uzasadnienia podanego przez powoda. Autor publikacji, wydawnictwo lub producent filmu mogą wyrazić swoje stanowisko dopiero po orzeczeniu zakazu przez sąd. – Taka sytuacja jest wręcz zachętą, aby z instytucji zabezpieczenia powództwa korzystać nie w celu zabezpieczenia swoich praw na czas procesu, ale w celu spowodowania nierozpowszechnienia danego materiału lub publikacji – akcentuje Marek Szydłowski.
Zdaniem autora, dzięki tym mechanizmom, choć zakaz cenzury prewencyjnej środków społecznego przekazu został wprowadzony do aktu rangi najwyższej (gwarantuje go art. 54 Konstytucji RP), to w praktyce uzyskanie efektu „cenzuralnego”, czyli generalnego zakazu publikacji, możliwe jest dzięki skorzystaniu z zapisu art. 755 k.p.c.


Cały artykuł: http://proces.wardynski.com.pl