Sprawa dotyczy mężczyzny, który postanowił wystąpić z Kościoła i w związku z tym zwrócił się do proboszcza swojej parafii, by ten zamieścił w księdze chrztu odpowiednią adnotację i następnie przesłał mu odpis aktu chrztu z taką adnotacją. Jednocześnie zaznaczył, że nie zgadza się na przekazywanie informacji o tej decyzji innym osobom.
Proboszcz nie zgodził się na to; stwierdził, że oficjalne wystąpienie z Kościoła ma charakter publiczny.
Sprawa trafiła do generalnego inspektora ochrony danych osobowych (GIODO), który zażądał od proboszcza wyjaśnień. Proboszcz wytłumaczył więc, że procedura wystąpienia z Kościoła wymaga spełnienia wymogów formalnych, a tych - jego zdaniem - mężczyzna nie dochował.
Generalny inspektor uznał te wyjaśnienia za wystarczające i umorzył postępowanie. "Kościół oraz inne związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej w zakresie swojej działalności są niezależne i przy wykonywaniu władzy duchowej posługują się swoim wewnętrznym prawem" - stwierdził GIODO, dodając, że on sam nie może w takich sprawach wydawać decyzji administracyjnych ani rozpatrywać skarg.
Mężczyzna zaskarżył decyzję GIODO do warszawskiego WSA, ale sąd nie uwzględnił jego skargi. Uznał, że sprawa dotyczy zbioru danych osobowych wiernych, który nie podlega rejestracji. Co innego, gdyby dane dotyczyły osób nienależących do Kościoła, a Kościół przetwarzałby je w związku z prowadzeniem innej działalności, np. gospodarczej, albo niewystarczająco by je zabezpieczył - w takiej sytuacji zbiór danych musiałby zostać zarejestrowany a GIODO mógłby to kontrolować.
Jako przykład sąd podał zbiory danych osobowych mieszkańców domów opieki społecznej prowadzonych przez instytucje wyznaniowe, zbiory danych osobowych darczyńców nienależących do związku wyznaniowego czy osób, którym jest udzielane wsparcie, np. bezdomnych korzystających z noclegowni prowadzonych przez Caritas.
W innych przypadkach zbiory Kościołów i innych wyznań nie podlegają obowiązkowi rejestracji - stwierdził WSA. Nie zgłasza się np. zbiorów danych osób ochrzczonych w danej parafii czy duchownych przynależnych do danej diecezji czy zakonu - dodał.
Mężczyzna zaskarżył ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Podczas czwartkowej rozprawy jego pełnomocnik podkreślał, że aby wystąpić z Kościoła, trzeba najpierw do niego należeć. Dlatego - jak mówił - podstawową kwestią jest określenie, czy jego klient z Kościoła skutecznie wystąpił. A tego - jak mówił - generalny inspektor właściwie nie ocenił.
Pełnomocnik dodał, że obecnie nie ma instrukcji, która by wskazywała, jak formalnie wystąpić z Kościoła. Dlatego - jego zdaniem - należy w takich sytuacjach stosować przepisy dotyczące skuteczności oświadczenia woli.
Skoro ktoś wyraźnie oświadczył, że nie chce już do danego związku wyznaniowego przynależeć, to nie może być tak, że nadal w nim funkcjonuje, tylko dlatego, że proboszcz go nie wykreśla - przekonywał mecenas. Jego zdaniem przeciwne rozumowanie narusza gwarantowaną w konstytucji wolność wyznania. "Chcę wystąpić z Kościoła, ale ponieważ nie jest określone, w jaki sposób mogę to zrobić, to nadal w nim funkcjonuję, a moje dane są bez mojej zgody przetwarzane" - mówił mecenas.
Pełnomocnik poinformował również, że planuje skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Z kolei pełnomocnik GIODO, na pytanie sędzi Małgorzaty Borowiec, w jaki sposób jest sprawdzane, czy dana osoba przynależy do Kościoła, odpowiedział, że generalny inspektor bazuje jedynie na informacjach uzyskanych od proboszcza. Dodał, że nawet jeśli nie ulega wątpliwości, że ktoś wystąpił z Kościoła, to GIODO nic nie może zrobić i dlatego coraz więcej tego typu spraw trafia do sądów administracyjnych.
„Ustawa nie upoważnia generalnego inspektora do innego działania niż bazowanie na wyjaśnieniach proboszcza” - wyjaśnił.
NSA uznał, że sprawa jest na tyle skomplikowana, że odroczył wydanie wyroku do 28 marca.