Czytaj: Zdymisjonowana prezes SO w Krakowie żąda odwołania przez MS zarzutów wobec niej>>

Jak dodała w wywiadzie w piątek wieczorem w TVN24, minister zrobił to w sposób haniebny. – Nie w porządku było już to, że decyzja zapadła w piątek 24 listopada ze skutkiem na 26, czyli na niedzielę, gdy przez ten tydzień byłam na urlopie. Także nie do przyjęcia jest wiązanie mojej dymisji z zatrzymaniem dzień wcześniej grupy dyrektorów sądów okręgu krakowskiego. Ale najgorsze było uzasadnienie, jakie umieszczone zostało na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości – mówiła sędzia Morawiec.

Czytaj: Minister zwolnił 3 prezesów sądów z Krakowa i 7 zatrzymanych dyrektorów sądów>>

- W ocenie Ministra sędzia Morawiec, jako ówczesny zwierzchnik służbowy dyrektora, nie sprawowała odpowiedniego nadzoru nad działalnością administracyjną Sądu Okręgowego w Krakowie. Decyzja, powodowana troską o dochowanie najwyższych standardów w tym sądzie, wynika także z niskiej efektywności Sądu Okręgowego w Krakowie i podległych mu sądów rejonowych - napisano w tym komunikacie.


Odnosząc się do tego sformułowania Beata Morawiec stwierdziła, że oparte ono jest na nieprawdzie, ponieważ dyrektor sądu nie był jej podwładnym. – Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem prezes sądu nie ma żadnej władzy nad dyrektorem. Żaden przepis prawa nie daje prezesowi możliwości ani kontroli podejmowanych przez dyrektora sądu decyzji, ani nadzorowania wykonywanych przez niego czynności administracyjnych – powiedziała. I dodała, że to zarzut fałszywy. Stwierdziła też, że nie rozumie dlaczego minister zdecydował się na użycie takiego argumentu, skoro na podstawie nowej ustawy o ustroju sadów powszechnych i tak mógł ją odwołać.

– Uważam, że taki atak na mnie w kontekście zatrzymania dyrektorów sądów wpisywał się w politykę, którą prowadzi pan minister w stosunku do wymiaru sprawiedliwości. I muszę to dodać - która zmierza do niszczenia jego autorytetu – stwierdziła sędzia.

Pełnomocnik byłej prezes radca prawny Michał Krok poinformował w czwartek 4 stycznia br., że Beata Morawiec złożyła do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew dotyczący naruszenia jej dóbr osobistych przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. W pozwie domaga się ustnych przeprosin przez ministra lub jego zastępcę oraz wpłaty 12 tys. zł na Fundację Dom Sędziego Seniora.

W piątkowym wywiadzie Beata Morawiec odniosła się też do decyzji sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie, którzy odmówili rozpatrywania apelacji w procesie dotyczącym oskarżenia lekarzy o spowodowanie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry.

Czytaj: Krakowscy sędziowie nie chcą sądzić sprawy śmierci ojca ministra>>

Stwierdziła, że nie ma o to do nich pretensji. – My sędziowie nigdy jeszcze nie byliśmy stawiani w takiej sytuacji, nigdy nie czuliśmy takiej presji, presji politycznej, presji ze strony opinii publicznej, a także presji ze strony ministerstwa przy orzekaniu w konkretnych sprawach. Orzekam w sądzie już prawie 30 lat i nigdy nie czułam takiej presji. Sędziowie nie mogą się bać. A w tym przypadku był taki stopień presji, że sędziowie mający orzekać w tej sprawie poczuli się niepewnie. Oni obawiali się reakcji na wydane orzeczenie. Bez względu na to, co by nie zrobili, zostałoby to skomentowane politycznie – stwierdziła.
Przypomniała, że to była sprawa rozpatrywana w drugiej instancji, gdy w pierwszej lekarze zostali uniewinnieni. – Gdyby uchylili wyrok i skierowali do ponownego rozpoznania, skomentowano by to jako poddanie się presji. Odwołano prezesa, odwołano wiceprezesa, aresztowani dyrektorzy, medialna nagonka, więc sędziowie orzekają w sposób korzystny dla ministra. A gdyby utrzymali wyrok, to komentarze byłyby takie, że zrobili ministrowi na złość – powiedziała.

Czytaj: Wiceszef MS: wymiana prezesów sądów będzie kontynuowana>>