Wart 1,5 biliona euro unijny rynek towarów będzie bardziej przyjazny dla przedsiębiorców, a także bezpieczniejszy dla konsumentów - dzięki przyjętemu przez Parlament Europejski pakietowi legislacyjnemu, który znosi dotychczasowe bariery na wspólnym rynku. Komisja Europejska cieszy się z przyjęcia pakietu już w pierwszym czytaniu, nazywając go "najważniejszym pakietem od czasu liberalizacji jednolitego rynku" w 1992 roku, który był dziełem Komisji pod przewodnictwem Jacquesa Delorsa. Chodzi o to, by przestrzegana była fundamentalna zasada unijnego rynku: towar sprzedawany w jednym kraju członkowskim musi być dopuszczony do obrotu także gdzie indziej w UE.
Według informacji Polskiej Agencji Prasowej, w praktyce zasada ta, sformułowana w 1979 roku przez unijny Trybunał Sprawiedliwości w głośnej sprawie "cassis de Dijon", nie jest rygorystycznie respektowana. W zamian za zgodę na import, liczne kraje domagają się różnego rodzaju certyfikatów. Dla firm oznacza to dodatkowe koszty, np. za atesty bezpieczeństwa zgodne ze standardami danego kraju. Według nowych przepisów, kraj będzie mógł się nie zgodzić na import towaru tylko jeśli wykaże, że nie spełnia on określonych standardów, np. w dziedzinie bezpieczeństwa. Ciężar dowodu ma odtąd spoczywać na władzach, a nie przedsiębiorcy.
To kluczowe w odniesieniu do produktów, które nie są objęte unijnym systemem standaryzacji, tzn. że są produkowane zgodnie z normami danego kraju członkowskiego (np. rowery, chleb, meble). Wedłuig PAP wartość tego rynku szacuje się na 500 mld euro rocznie. Pozostała część produkcji objęta jest zharmonizowanymi normami europejskimi. Np. w zakresie bezpieczeństwa produktu o zgodności z unijnymi normami informuje umieszczony na nim znak CE.
Dla przykładu: belgijskie prawo wymaga, by rowery były wyposażone w hamulec ręczny, co uniemożliwia import rowerów z hamulcem nożnym typu torpedo - tak popularnych np. w sąsiedniej Holandii. Z kolei Szwecja nie pozwala na sprzedaż rondli z aluminium. Zgodnie z nową legislacją, kraje te będą musiały udowodnić importerom, posługując się danymi naukowymi, że zakazy mają sens z uwagi na zdrowie i bezpieczeństwo obywateli.
Unijny komisarz ds. przemysłu Guenter Verheugen wyraził nadzieję, że wzmocnienie zasady wzajemnego uznania produktów skłoni europejskie firmy do korzystania ze skali wspólnego rynku. Na razie tylko 8 proc. przedsiębiorstw decyduje się na sprzedaż swoich towarów w innym kraju UE - właśnie z powodu narodowych barier. "Na nowych przepisach zyskają wszyscy - i przedsiębiorcy, bo to nowy impuls do rozwoju rynku wewnętrznego, i konsumenci - bo będą mieli większy wybór, a bezpieczeństwo produktów będzie lepiej zapewnione" - oświadczył w depeszy Polskiej Agencji Prasowej Verheugen.
By zapewnić, że unijne normy (o których przestrzeganiu świadczy np. znak CE) są gwarantem bezpieczeństwa i jakości, nowe przepisy nakładają na kraje członkowskie obowiązek zwiększonego nadzoru, a także ścigania firm, które np. nadużywają znaku CE. W przypadku wykrycia niebezpiecznego produktu u siebie, kraj członkowski będzie miał obowiązek zaalarmować odpowiednie urzędy w innych państwach. To ograniczy ryzyko związane nie tylko z towarami pochodzącymi z UE, ale także importowanymi z zagranicy. Firmy, które sprowadzają niebezpieczne towary, mają być surowo karane. Ostateczne zatwierdzenie pakietu ma nastąpić na posiedzeniu unijnych ministrów ds. konkurencyjności w Brukseli. Treść przyjętych przez eurodeputowanych poprawek została wcześniej uzgodniona z krajami członkowskimi. Wejście w życie przepisów planowane jest w 2010 roku.
(Źródło: PAP/KW/KE)