Jak mówił Kosiniak-Kamysz w radiowej Trójce, konieczne jest precyzyjne określenie grupy stanowisk, którym powinno przysługiwać uprawnienie do emerytury górniczej.
"Chcemy go (projekt) zrobić bardzo precyzyjnie, żeby nikogo nie pominąć i nie skrzywdzić. Mamy różne grupy, mamy np. osoby, które nie pracują przy samej ścianie, gdzie się wydobywa węgiel, ale przesypują troszkę dalej - też pod ziemią - ten węgiel. To też jest bardzo ciężka i niebezpieczna praca" - powiedział minister.
"Jest trochę takich stanowisk, które niekoniecznie możemy przypisać do bezpośredniego wydobycia" - dodał. Kosiniak-Kamysz podkreślił, że nad projektem ustawy pracuje specjalny zespół.
Premier Donald Tusk na początku października zapowiadał, że do końca roku rządowi uda się uporać ze sprawą zmian dotyczących emerytur górniczych. Mówił wówczas, że trwa żmudna analiza tego, co tak naprawdę jest zawodem górniczym przy wydobyciu, tak aby "nie skrzywdzić tych, którzy nie będąc górnikami (pracującymi) np. na kombajnie, są elektrykami, ratownikami i pracują pod ziemią".
Przedstawiciele górniczych związków zawodowych oceniają, że podział górników dołowych – pod kątem uprawnień emerytalnych - na zatrudnionych przy wydobyciu węgla oraz tych wykonujących inne czynności pod ziemią jest nieuzasadniony i praktycznie niewykonalny.
Obecnie prawo przejścia na emeryturę po przepracowaniu pełnych 25 lat przysługuje górnikom zatrudnionym przez cały ten czas na dole kopalń – w pełnym wymiarze czasu pracy.
Oznacza to m.in., że do emerytury nie są wliczane wszelkie wolne dni, urlopy, zwolnienia chorobowe itp. By dostać górniczą emeryturę trzeba takie dni odpracować. Dotyczy to także np. wolnych dni przysługujących zgodnie z przepisami honorowym krwiodawcom, których jest wielu wśród górników.(PAP)
pro/ as/ mow/